Rozdział 18

419 32 24
                                    

Siedziała w pokoju. Myślała, że cieszył się z jej powrotu. Widocznie myliła się.
Zaczęła się pakować, było jeszcze wcześnie rano, więc wszyscy raczej spali. Mogła się bezszelestnie wymknąć. Jednak po chwili zatrzymała się. Kto jak nie ona pomoże Wandzie  przystosować się do jej magii, obiecała również Peterowi trening. Nie może wiecznie uciekać przed wszystkim. Jeśli Steve jej już nawet nie toleruje. Trudno jego sprawa, będzie się musiał męczyć, bo ona nie zrezygnuje tak szybko. Nie była już tą Czarną Wdową, która zawsze przy kłopotach uciekała. Natasha zmieniła się przez te lata. Miała w końcu rodzinę i wie, że oddała by za nią życie. Oczywiście, gdy pomoże Maximoff to zniknie tak jak to robi najlepiej, ale narazie nie mogła tego zrobić młodej dziewczynie. Domyślała się przez jakie piekło musiała przejść i co jej robili w KGB i Hydrze.
Niewiele myśląc zostawiła torbę na łóżku i poszła na siłownie. Musiała oczyścić umysł.

Steve nie wiedział do kogo się udać po poradę. Był zdenerwowany tą całą sytuacją.  Nie chciał, żeby znowu odeszła, dopiero co wróciła. Nie miał pojęcia co w niego wstąpiło, że tak wybuchł. Po to miał siłownie aby się wyżyć a zrobił to na Natashy. Czuł się winny przez to, mógł mieć tylko nadzieję, że zmieni zdanie i zostanie.
Nie patrząc gdzie idzie zderzył się z kimś.

– Ej uważaj trochę Cap, a nie chodzisz z głową w chumrach. – udawał oburzonego Stark

– Przepraszam Tony, powinienem bardziej uważać, nic ci się nie stało. – zapytał rozkojarzony Rogers

– Żartowałem, co się stało, że jesteś taki zdenerwoany. Widać to z kilometra. – dodał Tony próbując poprawić atmosferę.

– Pokłóciłem się z Natashą. – powiedział cicho Steve, jakby bał się, że ktoś usłyszy.

– Tym się martwisz, przecież wy zawsze się kłócicie i wydruniacie jak pięciolatki. – Tony zaczął naśladować małe dziecko a Steve podniósł jeden kącik ust do góry. Po czym po sekundzie opadł.

– Powiedziałem, że nie wiem po co tu wróciła. – opuścił głowę ze zdenerwowania i zacisnął pięści, tak mocno, że jego knykcie zrobiły się białe.

– Ou. – jęknął Tony – To już nie brzmi jak małe dziecko. Naprawdę nie chciałeś aby wróciła?

– Nie to nie tak, ja chcę, żeby tu była, nawet bardzo. Po prostu kłóciliśmy się i padło trochę słów za dużo. Powiedziała, że jutro wyjeżdza. – powiedział na jednym wdechu a Stark rozszerzył oczy.

– Musimy jej ten pomysł wybić z głowy. Idziemy do niej. Nie wszystko kręci się wokół ciebie Cap. – mruknął i ruszył do pokoju Czarnej Wdowy a Steve zanim.

Myśleli, że drzwi będą zamknięte jak zwykle, ale były otwarte a na środku łóżka leżała torba z zapakowanymi rzeczami a Natashy nigdzie nie było. Już zaczeły im się pojawiać czarne scenariusze.

– O nie... co ja zrobiłem. – szepnął do siebie Steve.

– Jarvis gdzie jest Natasha. – zapytał Stark chwytając się ostatniej deski ratunku.

– Na siłowni Panie Stark od godziny. – powiedział Jarvis. A obaj mężczyźni odetchnęli z ulgą.

– Nie latałbym za nią znowu po całym świecie. – mruknął Tony.

– Wiem, że byś to zrobił – uśmiechnął się Steve zwycięsko na co dostał wystawiony język w zamian.

Przez resztę dnia Steve starał się unikać Nat nie był gotowy na konfrontacje z nią co nie było trudne ponieważ cały dzień siedziała na siłowni. Wszedł do salonu i zobaczył Sharon, która siedziała i oglądała jakiś program w telewizji.

– Cześć kochanie, co oglądasz? – zapytał siadając koło niej.

– Program o gotowaniu nic ciekawego. – powiedziała przytulając się do jego klatki piersiowej

– Sharon co sądzisz o Natashy? – zapytał chociaż w głębi duszy bał się odpowiedzi.

– Jest świetna w pracy, nawet troszkę lepsza ode mnie, ale minimalnie. Jako przyjaciółka to ja bym jej nie ufała. Jest zabójcą a do tego najlepszym kłamcą i szpiegiem na świecie. Nawet nie wiem jak można takiej osobie ufać z taką przeszłością. Ona jest potworem... – zaczęła a Steve odnajdywał więcej negatywów niż pozytywów.

Ćwiczyli już od kilkunastu minut, Natasha dawała dużo większy wycisk niż zazwyczaj i Peter już nie nadążał.

– Możemy trochę zwolnić nie wyrabiam. – powiedział chłopak łapiąc się za serce w geście poddania. Natasha nie odpowiedziała tylko dalej ćwiczyła.

– Hej mówię poważnie. Muszę zrobić sobię krótką przerwę. – odszedł po tym jak Romanoff kiwnęła mu na zgodę. Peter nie wiedział co się stało. Był zdziwiony, że Natasha pokazywała swoje emocje podczas treningu czego wcześniej nie robiła. Była tak zajęta workiem treningowym, że prawie uderzyła Parkera nie widziąc go.

– Przepraszam. – mruknęła pod nosem i znowu uderzała pięściami w worek.

– Wszystko w porządku? Jesteś jakaś zdenerwowana. – zapytał ostrożnie, żeby jej nie odstraszyć.

– Jest okej, tylko prawdopodobnie niedługo wyjeżdzam i mam nadzieję, że poradzisz sobie beze mnie.  – uśmiechnęła się jednym kącikiem ust do niego.

– Ale jak to wyjeżdzasz, dlaczego? – nie wiedział co powiedzieć, był w szoku nie spodziewał sie tego, myślał, że się z kimś pokłóciła albo to chwilowe a nie o to, że  ona odchodzi.

– NIe umieram, tylko muszę pozałatwiać parę spraw. – odpowiedziała dalej spokojnym tonem. Nie mogła pokazać, że ten wyjazd ją zniszczy.

– A co z Rogersem? – zapytał chłopak, chociaż już znał odpowiedź

– Co ma z nim być? – zapytała zdezorientowana Czarna Wdowa i zaczęła szukać na twarzy Petera odpowiedzi.

– Wiesz, zawsze myślałem, że ty i Kapitan Ameryka macie się ku sobie. Jestem waszym wielkim fanem, nawet nie wiesz jak ludzie was razem uwielbiają. Naprawdę sądziłem, że jesteście razem. A jak wszedłem do tej wieży okazało się, że Kapitan ma dziewczynę. To były plotki, które okazały się prawdą.Nawet słyszałem, że Sharon ma być Avengersem. – wyrzucił z siebie Peter, nadmiernie gestykulując, tak jakby chciał jej coś udowodnić.

– Musimy się cieszyć ze szczęścia innych. Steve jest szczęśliwy z Sharon i tak już zostanie. Sharon nie zostanie Avengersem, bo nie ma do tego specjalnego szkolenia ani umiejętności, a teraz wracamy do treningu. – mówiąc to  lekko uderzyła Parkera w nogę, aby zrozumiał, że nie będą już o tym rozmawiać.

– Nie wydaje mi się, żeby Steve był szcześ... AŁA. – krzyknął Peter, gdy dostał specjalnie mocniejsze uderzenie, które go powaliło.

Trenowali jeszcze przez jakiś czas, gdy do Natashy nagle przyszedł sms.

,,Jeszcze nie wszyscy zginęli"

Hejka
Wiem, że nie było mnie tu bardzo długo, ale nic nie poradzę na brak weny. Nie jestem dumna z tego rozdziału, ale czekam na wasze opinie. One są zawsze mile widziane.
Niedługo Czarna Wdowa, której nie mogę się doczekać, już od ponad roku😍.
No i na koniec
Miłego życia kochani

1024 słowa

See you againWhere stories live. Discover now