Rozdział 15

546 31 35
                                    

-Ona nie oddycha- powiedział lekarz z lekką paniką i przystąpił do resustytacji.
Pojawiła się doktor Cho z jakąś pielengniarką i dopóki nie kazała Rogersowi wyjść on jej nawet nie zauważył. Nie zauważył też, że byli już w części szpitalnej, nie miał pojęcia kiedy tam się dostali.

-Kapitanie nie może Pan tam wejść.- powiedziała stanowczo lekarka a Steve poddał się i usiadł na krześle. Nie wiedział ile już nie oddychała i co będą jej teraz robić.
Usłyszał kroki ale nie miał zamiaru podnieść głowy.

-Co z nią Cap?- zapytał Tony ze zdenerwowaniem.

-Nie powiedziała nam, że ma kulke w brzuchu. Rozumiesz!? Nie miała zamiaru nas poinformować, że ma mnóstwo głębokich ran. Ona nie oddycha Tony.- powiedział z wyrzutem i łamującym się głosem Steve.

-Przecież nic nie pokona Romanoff. Wiesz o tym. Ona zawsze daje radę i wychodzi ze wszystkiego.- odpowiedział próbując przekonać samego siebie i usiadł koło Rogersa.
Siedzieli w ciszy przez dłuższy czas. Było spokojnie jedynym dźwiękiem był tykający na białej ścianie stary zegar.
Po dłuższej chwili ciszę przerwały kroki, zobaczyli biegnącą do nich Sharon.

-Boże Steve tak się martwiłam, że coś się tobie stało. Jak tylko się dowiedziałam, że wróciłeś od razu tu przyszłam. Czemu nie przyszedłeś się przywitać- powiedziała Carter z wyrzutem nie zwracając uwagi na Starka.

-Ciebie też miło widzieć-mruknął sarkastycznie Tony ale ona nawet na niego nie spojrzała.

-Przywieźliśmy Natashę jest w stanie krytycznym. Musiałem im pomóc ją ustabilizować-powiedział Steve spokojnie.

- Daliby sobie radę bez ciebie. Tak bardzo za tobą tęskniłam. Wiesz jak mnie przestraszyłeś nawet sobie tego nie wyobrażasz- powiedziała Sharon siadając Rogersowi na kolanach i przytulając się.

Minęło tak kilka godzin, dalej nie było żadnych wieści, Stark chodził w kółko, Steve był pogrążony w swoich myślach, a Sharon poszła na chwilę do toalety, bo jak uznała; Już nigdy więcej go nie zostawi na dłużej.

Nagle drzwi się otworzyły. Oboje poderwali się jak poparzeni i wyczekiwali na to co powie lekarka.

-To była bardzo ciężka walka. Kilka razy zatrzymała się. Nóż w nodze podczas wyjmowania przeciął tętnice, co skutkowało masywnym krwotokiem. W ranę postrzałową na szczęście nie wdało się zakażenie i nie przebiła ważniejszych narządów. A reszta obrażeń jest raczej powierzchowna. Krótko mówiąc straciła mnóstwo krwi, naprawdę to jest cud, że jeszcze żyje. A raczej nie cud a serum które posiada. Jest bardzo silne. Gdyby nie one już by nie żyła.- powiedziała Cho

-Jakie serum? Przecież ja mam serum super-żołnierza to niemożliwe, żeby ona miała takie samo- odpowiedział Rogers zdenerwowany.

-Nie ma takiego samego serum jak ty Kapitanie, ty masz jedno silne, a ona z tego co wynika z badań miała kilka różnych wszczepionych. Które z biegiem lat przemieniły się w jedno potężne. Większość z niego jednak nie jest aktywna. To jest coś niesamowitego. Pierwszy raz takie coś widziałam- powiedziała lekarka zafascynowana obrotem zdarzeń

-Możecie do niej wejść. Jest przytomna.- dodała Cho i już miała odchodzić, gdy Steve się odezwał.
- Dziękuje za wszystko- doktor tylko skinęła głową i dodała:
-Tylko bądźcie u niej krótko dużo przeżyła- powiedziała i odeszła.

Steve wszedł do jej sali. Wszystko było białe oprócz jej rudych włosów, które ślicznie odbijały się na tle. Dalej nie mógł przetworzyć wszystkich informacji jakie dostał. Czemu nie powiedziała mu wcześniej o serum? Dlaczego nie chce sobie pomóc? Ile miała jeszcze przed nim tajemnic? Te pytania dręczyły go.
Patrzyła się w jeden punkt. Znowu jej oczy były puste. Nie był z tego zadowolony. Nigdy nie miała aż tak obojętnego wzroku. Wydawało mu się, że nawet nie wiedziała, że tu wszedł.

See you againDär berättelser lever. Upptäck nu