Rozdział 16

519 31 45
                                    

- To ty tego dokonałaś, zabiłaś nas wszystkich. Jesteś potworem. - powiedział a resztka życia jaka w nim była zniknęła. Umarł przez nią, jego oczy wciąż wpatrywały się w nią, ale były już martwe.

Obudziła się była dalej w szpitalu, oddychała bardzo ciężko, kropelki potu spływały jej powolutku po twarzy. Gdyby nie była nauczona milczeć, krzyczałaby. Najgłośniej jak się da. Nienawidziła siebie za swoją przeszłość. Jak mogła ich wszystkich zabić. A co jeśli to prawda, przez swoją obecność narazi ich na niebezpieczeństwo. Jeśli przez nią umrą. Nie mogła na to pozwolić. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie była szósta rano. Idealny czas aby się ogarnąć. Próbowała wstać, ale wszystkie kończyny odmawiały jej posłuszeństwa. Po kilku próbach poddała się.

Dwa dni później

Przez te dwa dni, przychodzili do niej wszyscy, pytali jak się czuje, siedzieli chwilę i wychodzili. Steve zawsze przychodził z Sharon, przez co wszystkie rozmowy były dosyć niezręczne. Nie gadali jak kiedyś, było to widać.
Od czasu tego koszmaru nie spała, robiła krótkie drzemki, ale to jej musiało wystarczyć. Jej ciało szybko się regenerowało tak jak przypuszczała. Lekarz kazał jej zostać dwa tygodnie, ale ona już dzisiaj wstała i miała zamiar wypisać się na własne żądanie.

- Co Pani robi? - zapytała pielegniarka w młodym wieku wchodząc z nową tacką leków. Natasha nie zdążyła odpowiedzieć, bo do pokoju wtargnął Tony razem z lekarzem.

- Właśnie czemu Pani nie leży w łóżku? Gdzie się Pani wybiera? - dodał lekarz, zasypując Natashę pytaniami.

- Wypisuje się na własne życzenie. Nikt mnie nie powstrzyma. - odpowiedziała Romanoff dosadnie dając do zrozumienia, że nie zmieni zdania.

- Powinna być Pani pod stałą opieką, jeszcze nie wszystkie rany się pogoiły. - powiedział doktor z równym uporem.

-Nat zostajesz w wieży. Doktorze my się nią zajmiemy na górze. Będziemy ją przyprowadzać na badania przez dwa tygodnie. Możemy też zmieniać jej opatrunki - klasnął w ręce Stark wyraźnie zadowolony ze swojej propozycji.

- Sama sobie poradzę - warknęła oburzona. Na co Stark podniósł ręce obronnie

- Ale jeśli to jedyne wyjście na opuszczenie tego pokoju to zgadzam się - powiedziała Romanoff. Mimo, że wiedziała, że ma się wynieść. Jednak chciała jeszcze z nimi spędzić trochę czasu.

Weszli do salonu i pierwszym, który ich przywitał był Peter. Nie spodziewała się go tutaj ale cieszyła się, że zaopiekowali się nim.

-Cześć Natasha, Pan Stark zaczął mnie szkolić i pozwolił mi tu zostać - odpowiedział dumny z siebie, lekko odsuwając się od Romanoff.

-Mały bez przesady, że od razu szkolić tylko cię przygarnąłem, bo Romanoff by mnie zabiła i znalazłaby wszystkie moje sekrety. Gdybym tego nie zrobił. - powiedział Stark konspiracyjnie.

- Ohh Tony myślisz, że ich nie znam. Kto w dolnej szufladzie obok pierścionka zaręczynowego. Ma majtki w serduszka a drugie z logiem Kapitana Ameryki. - powiedziała Natasha a na jej ustach malował się złośliwy uśmiech. Stark patrzył na nią z mieszanką podziwu i przerażenia.

- Oo tym właśnie mówiłem ta kobieta wie wszystko o wszystkich. To niesprawiedliwe. - żalił się Tony stojąc koło Petera.

- To dobrze, że Stark był tak łaskawy opiekując się tobą, ale mam nadzieję, że dalej będziemy razem trenować? - zapytała Nat szybko zmieniając temat, aby nie pogrążać już Iron Mana. Chociaż znała odpowiedź.

-Oczywiście - krzyknął uradowany jakby miał pięć lat a potem udał się do swojego pokoju. A Natasha została sama z Tonym

- Nie ośmieszaj mnie więcej przy ludziach. - mruknął Stark lekko popychając Natashę.

See you againWhere stories live. Discover now