28

564 23 1
                                    

!!!! NA SAMYM KOŃCU WAŻNA INFORMACJA!!!!

Nic nie powiedziała tylko jeszcze mocnej mnie objęła, a ja ją pocałowałem w czubek głowy.

_________________________

Perspektywa Karoliny

Spojrzałam na Dominika. Z jego wyrazu twarzy można wyczytać troskę i przywiązanie do mnie. Nie wiem czemu przez myśl kiedykolwiek mi przeszło, że Dominik chciałby mnie zdradzić z Wiktorią.
-Zauważyłeś wogóle, że moja najlepsza przyjaciółka ma na imię Wiktoria a osoba której najbardziej nie lubię też ma tak na imię.-zaśmiałam się. On delikatnie się zdziwił moimi słowami bo całkowicie się ich nie spodziewał.
-Teraz mnie oświeciłaś.-zaśmiał się
-Zadzwoniłeś po kogoś żeby po Ciebie przyjechał jutro?-spytałam po chwili-Ewentualnie Kacpra poproszę żeby Ciebie odwiuzł. Ja raczej będę miała jutro próbę zresztą szczeniaki i Kamper.-dodałam
-Nie, spokojnie. Zadzwonię po Age, przy okazji sępędziny razem jeszcze trochę czasu taką naszą grupką.-powiedział blądyn
-Okej. Jak chcesz.-zaśmiałam się. Wstałam i podeszłam do drzwi.
-Gdzie idziesz?-spytał mnie Minik
-Idę pod jakąś pościel dla Ciebie. Nie możesz spać pod kocem bo będzie Ci zbyt zimno to raz, a dwa nie mam tu drugiej poduszki.-odpowiedziałam odwracając się na chwilę w jego stronę. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę łazienki.

Następnego dnia

Obudziłam się leżąc obok Dominika. Spojrzałam na niego po czym na Martę. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że jest dopiero 6 nad ranem!
-O luju. Co się ze mną ostatnio dzieje?-zdziwiłam się wczesnymi porami, o których ostatnio się budzę. Delikatnie wysfobodziłam się spod kołdry żeby nie obudzić śpiącego jeszcze blądyna. Wyszłam z pokoju i skierowałam się na duł.

Nagle usłyszałam pisk szczeniąt i przypomniało mi się, że muszę je nakarmić. Przygotowałam wszystko i podeszłam do kosza.
-Cześć maluchy. Jak się czujecie?-wyjęłam kilka i położyłam na kocyku. Zaczęłam ją karmić i w między czasie przyszedł do nas Kamper. Wąchał szczeniaki, a ja tylko się śmiałam ponieważ od czasu do czasu pies przekręcał łepek w bok, stawił uczy i nasłuchiwał pisków młodych. Po nakarmianiu wszystkich chwilę z nimi posiedziałam jednak nie trwała ona zbyt długo ponieważ Kamper przynusł mi miskę co miało świadczyć, że jest głodny.
-Ty mądra bestio. Ja Ciebie tego nie nauczyłam.-zaśmiałam się wstając. Wzięłam miskę, karmę i nasypałam do miski. Odstawiłam ją na ziemię, wzięłam drugą, nalałam wody po czym również położyłam na jej miejsce. Sama sobie zrobiłam coś do jedzenia.

-No to co? Spacerek?-spojrzałam na Kampera. Ten radośnie zaszczekał. Wzięłam kartkę, napisałam na niej, że jestem z psem, położyłam na stół i poszłam.

-Czyli jednak dzisiaj będę musiała pożegnać się z Dominikiem. Jedyne co zdążyliśmy zrobić to się pokłucić.-kopnęłam w kamień. Kamper nadstawił uszy i spojrzał na kamień.
-Hah. Spokojnie piesku. To tylko mały kamień.-zaśmiałam się i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Dotarliśmy spowrotem do domu. Puściłam psa i zajrzałam do salonu.
-Czyli jeszcze nikt się nie obudził. Mogłam się spodziewać.-zaśmiałam się zdejmując buty. Wchodząc do kuchnio-salonu spojrzałam ja szczenięta. Podeszłam do nich, usiadłam na kocu i wzięłam jednego do ręki.
-Ale wy jesteście słodkie. Mam nadzieję, że jak dorośniecie znajdziecie świetne domy.-pogłaskałam tego jednego. Wstałam z tym maluchem i podeszłam do blatu, wzięłam telefon do ręki, i zaczęłam przeglądać sieć. Zobaczyłam ogłoszenie, że kilka tygodni temu zaginęły szczeniaki, border collie, siedem.
-No to ktoś się obudził dopiero teraz. Dobra trzeba zadzwonić.-spojrzałam na malucha. Skopiowałam numer i zadzwoniłam.
-Tak słucham?-usłyszałam męski głos
-Dzień dobry. Karolina Malinowska z tej strony. Mam nadzieję, że Pana nie obudziłam.-spojrzałam gdzieś w stronę domu
-Nie spokojnie. Nie obudziła Pani. Adam Gądzek.-powiedział
-Zobaczyłam ogłoszenie na internecie, że siedem szczeniaków, border collie się zgubiło. Akurat tak się składa, że kilka tygodni temu je znalazłam.-uśmiechnęłam się. Uzgodniliśmy wszystko ustaliliśmy i tylko teraz czekałam na ich właściciela.

Siedząc na kocyku że szczeniakami usłyszałam dzwonek do drzwi. Włożyłam szczeniaki do kosza i poszłam otworzyć.
-Dzień dobry.-zobaczyłam młodego mężczyznę-Pani dzwoniła do mnie w sprawie szczeniaków?-dodał uśmiechając się
-Tak. Zapraszam.-otworzyłam szerzej drzwi żeby wpuścić mężczyznę. Wszedł, a ja poszłam po kosz.
-Mam do Pana dwa pytania. Dlaczego dopiero teraz Pan zgłosił zaginięcie szczeniąt?-spojrzałam na niego podejrzwilie
-Suczka nam uciekła niedawno po ich porodzie. Sisostrzeniaca poszła z małymi na podwórko ale zagadała się z koleżanką. Szczeniaki zniknęły, a my skupiliśmy się na szukaniu suczki. Jak wróciła do domu zaczęła szukać szczeniąt.-spojrzał na mnie ze wzrokiem winowajcy
-Przepraszam, że zapytałam.-spóściłam głowę
-Nic się nie stało. Jakie jest drugie pytanie?-uśmiechnął się do mnie
-Mogłabym zatrzymać jednego szczeniaka. Dla mojej bratanicy.-spojrzałam na mężczyznę
-Nie ma problemu.-odebrał ode mnie kosz
-Dobrze. Ile mam Panu dać?-zaczęłam szukać portfela w torebkach, które wisiały w przedpokoju
-Nie musi mi Pani nic dawać. Jestem Pani dłużny za to, że przechowała szczeniaki.-poprawił sobie koszyk
-Jest Pan pewien?-spytałam dla pewności
-W 100%.-podłożył mi koszyk pod rękę. Wybrałam tego najmniejszego i z leksza słabego.
-To będzie dobry wybór.-uśmiechnęłam się przystawaijąc go sobie do nosa
-Dobrze. Raz jeszcze dziękuję Pani za informację. Do widzenia.-chwycił za klamkę
-To ja dziękuję za możliwość zachowania jednego.-odwzajemniłam uśmiech. Odruchowo chwyciłam za klamkę żeby otworzyć mężczyźnie i przy okazji chwyciłam go za rękę.
-Oj. Przepraszam.-wzięłam swoją rękę
-Nic się nie stało.-spojrzał na mnie z uśmiechem. Poczułam delikatne ciepło na policzkach.
~O nie Karo. Uspokuj się, przecież jesteś z Dominikiem.~pomyślałam sobie żeby się uspokoić
-Do widzenia.-uśmiechnął się otwierając drzwi
-Do widzenia.-ponownie odwzajemniłam uśmiech. Mężczyzna wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Poszłam do salonu ze szczeniakiem na rękach.
-O losie. Zostaniesz z nami. Wiem, że masz dopiero trzy tygodnie, ale Marta by mi nie wybaczyła.-podrapałam go po głowie. Położyłam go na kocyk i usiadłam obok. Kamper do mnie przybiegł i zaczął wąchać wszystko co jest dookoła nas. Usłyszałam czyjeś kroki.
-Karolina?-usłyszałam mojego kuzyna
-Na kocyku siedzę.-spojrzałam na niego. Podszedł do mnie i zdziwił się widokiem tylko jednego szczeniaka.
-Nie było ich przez przypadek siedem?-usiadł obok mnie
-Właściciel się po nie zgłosił. W końcu. Pozwolił mi w podzięce zostawić jednego. Wzięłam go dla Marty.-spojrzałam na Kacpra
-Się w pore obudził.-zaśmiał się Kacper
-To samo sobie pomyślałam. Stwierdził, że suczka im uciekła po porodzie, a zanim się znalazła jego siostrzenica wzięła szczeniaki na podwórko, rozmawiała z koleżanką i szczeniaki zniknęły.-spojrzałam na niego.

Proszę bardzo, długo wyczekiwany rozdział. Odpowiadam na wszystkie pytania! NIE PISZĘ BO NIE MAM WENY. Nie chcę żeby rozdziały były pisane na siłę ponieważ będą słabe. Ludzie dajcie mi odpocząć, ja też jestem człowiekiem. Obiecuję wam, że ja tylko wróci wena to będę pisać. Dobra nie zabieram wam już dnia, popołudniu bądź nocy. Zależy kiedy to czytacie.

Miłość na zawsze? [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz