23

531 23 7
                                    

Chodź do tej toalety.-powiedziałam i wyciągnęła w jej stronę rękę.

---------------------

Wróciłyśmy do auta. Zapięłam Martę w foteliku, Dominik usiadł obok niej, ja na miejscu pasażera z przodu, a Kacper na miejscu kierowcy. Reszta podróży minęła nam na: śmieniu się, żartowaniu, wygłupianiu, śpiewaniu i wszystkimi głupimi rzeczami jak wymyśliliśmy do robienia w aucie.

W Strumieniu

-Jeszcze musimy zajechać do Przemka po Kampera i Szczeniaki.-spojrzałam na Kacpra
-Jasne. Już skręcam.-powiedział włączając kierunkowskaz. Zaparkował, a ja wysiadłam z auta. Zadzwoniłam dzwonkiem i usłyszałam szczekanie. Po chwili Przemek otworzył mi drzwi.
-Po psy przyszłaś jak zagaduje?-zaśmiał się
-Zgadłeś. Cześć.-przytuliłam go
-Hej.-zaśmiał się. Nagle coś uderzyło w moją nogę, spojrzałam w dół i zobaczyłam Kampera.
-Cześć piesku. Chodź tutaj.-podniosłam go
-Był bardzo grzeczny i prawie nauczyłem go komendy "siat".-zaśmiał się Przemek
-To dobrze. A szczeniaki jak?-spytałam patrząc na niego
-Nie było z nimi kłopotów. Zaraz pójdę po kosz i zabawki.-powiedział odwracając się. Zanim Przemek przyszedł Dominik do mnie podszedł.
-O Kamper.-powiedział tarmosząc go
-Już jest...-przerwał widząc Dominika obok mnie-Kto to jest?-spytał wskazując na Dominika
-To jest Dominik. O nim ci wspominałam. Dominik to jest Przemek, gra ze mną w zespole i jest moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa.(D.A. uuuu... Ale friendzone.)-przedstawiłam sobie chłopaków
-Cześć.-Dominik uśmiechnął się i wyciągnął rękę w stronę Przemka
-Cześć.-powiedział i nie chętnie uśnisnął rękę Dominik. Ja widząc aktualną sytuację postanowiłam złagodzić sytuacje.
-Ja już wezmę szczeniaki, zabawki i pójdziemy.-uśmiechnęłam się i wzięłam koszyk ze szczeniakami-Pa Przemek.-dodałam odwracając się
-Pa.-powiedział wkurzony i zamknął drzwi
-Jej, a tego co ugryzło?-zdziwiłam się jego zachowaniem. Usiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu.

Podeszliśmy do drzwi i zauważyłam w skrzynce jakąś kartkę. Weszłam do domu, odłożyłam kosz ze szczeniakami i wzięłam kluczyk do skrzynki. Otworzyłam ją i wyjęłam czarną kopertę.
-Co jest?-spytałam przyglądając się listowi. Zamknęłam drzwi, zdjęłam buty i usiadłam z listem na kanapę. Otworzyłam go i wyjęłam także czarną kartkę. Zaczęłam czytać tekst napisany odziwo białym tuszem.
-O nie.-zakryłam usta dłonią
-Co się stało?-zdziwił się Dominik
-Mama, ona... Umarła.-spojrzałam na niego-Została zabita... Zastrzelona.-dodałam odkładając list na stolik i zaczęłam płakać. Dominik usiadł obok mnie i przytulił. Ja jeszcze mocnej zaczęłam płakać.
-Co się stało ciociu?-spytała Matra siadając obok mnie
-Nic kochanie. Po prostu cieszę się, że twój wójek jest ze mną.-skłamałam żeby się nie martwiła. Ona o nic więcej nie pytała tylko poszła do Kacpra.
-Najpierw dziadek teraz mama. Co się dzieje?-zaczęłam lekko lamentować
-Hej księżniczko spokojnie.-powiedział Dominik zaczynając gładzić mnie po włosach-Mam propozycję, tak na poprawę humoru. Co ty na to żebyśmy za kilka dni polecili do miasta które zawsze chciałaś odwiedzić.-dodał uśmiechając się do mnie
-Może być. Tylko najpierw musimy zająć się pogrzebem dziadka.-spojrzałam na niego
-Dobrze. Nie martw się, wszystko się ułoży. Jestem z tobą.-powiedział i pocałował mnie w czubek głowy. Kacper wszedł do salonu i widząc aktualną sytuację spytał:
-Ej młoda. Co jest?
W odpowiedzi chwyciłam list do ręki i dałam mu go. On go przeczytał i spuścił rękę. Usiadł po mojej drugiej stronie i obją mnie ramieniem.
-Mam pomysł. Pojedźmy teraz do babci. Ustalimy datę pogrzebu i przy okazji się rozluźnimu jeżdżąc na koniach. Co wy na to?-zaproponował Kacper wiedząc, że zawsze jazda konna mnie pocieszała
-Może być. Tylko się przebieszmy.-spojrzałam na chłopaków.

Byliśmy już przebrani, wzięliśmy wszystkie rzeczy, zwierzęta i usiedliśmy do auta.

Na farmie

Wysiedliśmy, pozbieraliśmy się i ruszyliśmy do domu.
-Babciu!? Babciu jesteś tutaj!?-zawołałam
-Jestem!-usłyszałam ją-W sypialni!-dodała. Zostawiliśmy rzeczy w salonie i skierowałam się z Kacprem do sypialni babci.
-Dominik, zostań tu z Martą.-powiedziałam wychodząc z salonu.
-Puk puk.-uchyliłam i zapukałam w drzwi-Możemy wejść?-dodałam patrząc na nią
-Wchodźcie.-powiedziała babcie. Weszłam, a Kacper za mną. Zauważyłam, że babcia płacze. Trzymała w ręce ramkę ze zdjęciem dziadka więc wiedziałam, że chodzi o niego. Figa siedziała przy babci, miała pysk położony na jej kolanie. Usiadłam obok babci, objęłam ją i spojrzałam na zdjęcie dziadka.
-Wiem, że może to nie jest odpowiednia chwila, ale muszę to powiedzieć.-spojrzałam na jej mokre policzki
-Powiedz. Lepiej teraz niż później.-spojrzała na mnie
-Mama też nie żyje. Została zamordowana.-powiedziałam spuszczając głowę. Zebrały mi się łzy w oczach, ale żadna nie popłyneła. Figa zapiszczała smutno i usiadła na przeciwko mnie i babci. Kacper usiadł obok babci i chwycił jej rękę.
-Przynajmniej wy mi jeszcze zostaliście.-spojrzał na nas babcia. Mi zaczeły lecieć pojedyncze łzy, a Kacprowi zaszkliły się oczy.
-Jesteście głodni? Mam zupę może zjecie.-uśmiechnęła się do nas babci i przetarła policzki
-Jesne. Ty zawsze masz pyszne jedzenie.-powiedział Kacper. Wstaliśmy, babcia odłaożyła zdjęcie i wyszliśmy z pokoju.

-Babciu. Jeszcze muszę Ci powiedzieć, że nie przyjechaliśmy tu sami.-spojrzałam na nią
-Kto z wami jeszcze jest?-zdziwiła się
-Mój chłopak i Marta.-powiedziałam otwierając drzwi od salonu
-Babcia!-usłyszałam Marte
-Marta jak ty wyrosłaś.-uśmiechnęła się i ją podniosła
-Dzień dobry.-Dominik wstał i do nas podszedł
-Dzień dobry. To ty jesteś Dominik, tak?-spytała babcia
-Tak to ja. Ode mnie Karolina dostała Kampera.-uśmiechnął się
-Miło poznać. Na imię mam Anna.-wyciągnęła rękę w stronę Dominika
-Cała przyjemność po mojej stronie.-uścisnął jej rękę
-Chodźcie. Zjecie coś.-uśmiechnęła się i poprawiła Marte
-A co masz?-spytała Marta
-Rosołek.-spojrzała na nią
-Tak! Ja lubię rosołek!-trysnęła radością. Zaśmiałam się i poszłam do kuchni.

-Ja naleje.-Dominik zgłosił się do pomocy
-Ja wyjme talerze.-otworzyłam szafkę z talerzami
-Jacy chętni do pomocy.-zaśmiałam się babcia
-Tak jak zawsze.-zaśmiał się Kacper
-Zjemy i pójdziecie na konie.-uśmiechnęła się babcia
-Dobrze.-Dominik zaczął nalewać zupę.

Po obiedzie

-Chodź wójku idziemy na konie.-Marta pociągnęła Dominika za rękę
-O nie. Ty mała poczwaro zostajesz w domu z babcią. Jesteś za mała.-powiedziałam chwytając ją pod pachy
-Nie jestem w cale mała. Mam już 5 lat, jestem już duża.-wskazała na siebie kciukien
-Tak, tak. Jesteś duża ale babcia potrzebuje pomocy przy zajęciu się psami. Wiesz jakie to odpowiedzialne zadanie? Idealne dla ciebie.-przejechałam jej wskazującym palcem po nosie
-Dobrze.-uśmiechnęła się i pobiegła do Figi, usiadła obok niej i położyła na jej placach. Zaczępiła się palcami o jej futerko i wtuliła się w nią.
-No i widzisz jak miło. Dobra my idziemy.-powiedziałam spoglądając na babcie
-Dobrze. Bawcie się dobrze.-uśmiechnęła się i podeszła do Marty. Wyszliśmy z domu i siekrowaliśmy się do stajni.

Weszliśmy do środka.
-Jejku ile wasza babcia ma koni.-Dominik rozejrzał się dookoła
-Chodź. Idziemy Ci zasiodłać konia.-chwyciła go za rękę. Zaczęłam się rozglądać.
-Ej Karo! To może Łobuza?!-krzyknął Kacper stojąc obok konia
-Dobry pomysł. Idź Dominik do Kacpra. Pomoże ci z Łobuzem. Ja zajmę się moim i Kacpra końmi.-popchałam delikatnie Dominika w stronę Kacpra
-Jego imię nie brzmi zbyt przekonująco.-spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem
-Jest tutaj od urodzenia. Podczas jego pierwszych dni był łobuzem dlatego ma takie imię.-powiedziałam. Dominik poszedł do Kacpra a ja zajęłam się Shaszą i Shadowem.

Hej, hej, hej. Strasznie wam dziękuję za 3k wyświetleń, za każde dodanie mojej książki do różnych list, za każdy komentarz i gwiazdkę które zdobyłam do tych czas. Strasznie też przepraszam za opóźnienie w rozdziałach. Zadawajcie pytanka do Q&A z okazji 3k. Dobrze ja już wam nie zajmuje czasu i życzę wam miłego dnia, popołudniu lub nocy zależy kiedy to czytacie.

Miłość na zawsze? [Zakończone]Kde žijí příběhy. Začni objevovat