(25.) torn

80 11 0
                                    

━━━━━ 🃏 ━━━━━

TORN
chapter twenty five

━━━━━ 🃏 ━━━━━

Michael zgarnął dwie wysokie szklanki, po czym udał się do ogrodu, gdzie zostawił Red. Zrobił im drinki, aby trochę odprężyli się tego wieczora. Miał nadzieje, że nie okażą się zbyt mocne, bo nie znał gustów brunetki, co do alkoholu. Znalazł ją, gdy rozmawiała z jakąś policjantką, a później już wręczył jej drinka i uśmiechnął się niewinnie.

– Proszę – przyznał, zakładając jej wolną dłonią kosmyk włosów za ucho. – I jak się bawisz? Chyba nie jest źle, co? – dodał i spojrzał na nią, opierając się o drewnianą balustradę. Niedaleko z nich były schody, które prowadziły aż do oczka wodnego, a później już wgłąb ogrodu. Michael nie chciał nawet wiedzieć, ile musiał kosztować ten dom, ale uznał, że mimo wszystko Booth do tego pasuje i pasował. 

– Nie jest źle, chociaż to chyba nie moje klimaty. Za bardzo przywykłam do sztywnych bankietów w FBI. Tam pije się tylko whisky, a dyrektor gratuluje tylko wybranym, którzy odpowiednio głęboko wleźli mu do dupy – przyznała, śmiejąc się pod nosem. –Ale, abstrahując od tego, to jest całkiem fajnie. A ty co uważasz? 

– Nie mam za bardzo nastroju na jakieś zabawy. Na początku nawet się cieszyłem, tym bardziej, że przyszliśmy razem, ale teraz sam nie wiem, czy chce tu siedzieć. Nuda – Wzruszył ramionami i obrócił szklankę z dłoni. 

– Lepiej, żeby Booth tego nie słyszał, bo się obrazi – przyznała, chichocząc pod nosem. – Ale on chyba taki nie jest, co? Nie będzie zły, gdy się urwiemy wcześniej?

– A gdzie chcesz iść? – Uniósł brew i spojrzał na nią. 

– Nie wiem, gdziekolwiek. Nawet na jakiś głupi spacer. No chyba, że wolisz tu zostać, to dobrze. Nie będę się z niczym narzucać – przyznała i uniosła głowę, aby spojrzeć na blondyna. Nawet w szpilkach była od niego niższa i chociaż mogło to być uciążliwe, to powoli się do tego przyzwyczajała. 

– Nie chcę, bo mi się tu nudzi i wolałbym znaleźć się z tobą w jakimś innym miejscu - powiedział, upijając większy łyk ze swojego drinka. Skoro już rozmawiali o wyjściu, to zamierzał go skończyć zanim zamkną za sobą drzwi. – Ale co będziemy robić? Jest jeszcze wcześnie i nie chciałbym cię odstawić do hotelu. Nie będzie jeszcze nawet dobranocki – dodał, żartując. Red zaśmiała się i pokręciła głową. 

– Nie wiem, coś wymyślimy. Myślę, że obydwoje jesteśmy na tyle kreatywni, aby to zrobić? Nie uważasz? – Odstawiła swojego drinka gdzieś na bok, bo wypiła sporą jego część, ale nie całość. Michael zrobił to samo, a później dał jej się pociągnąć za sobą do drzwi. Po drodze zamówił jeszcze dla nich taksówkę, aby mieli jak wrócić do miasta. 

━━━━━ 🃏 ━━━━━

Zatrzymali się pod McDonald's. Nie było to zdrowe, ale Red zgłodniała, więc uznali, że ten jeden raz zrobią sobie taką kolację. Zresztą Michael sam dawno nie jadł jakiś fast foodów i miał ochotę, aby właśnie coś takiego zamówić, a potem zjeść. 

Gdy weszli do środka, wystrojeni nieco bardziej niż normalnie, kilka osób zwróciło na nich swoją uwagę, ale poza tym nie stało się nic dziwnego. Podeszli do kiosku, wybierając to, co chcieli, po czym Michael zapłacił kartą i zostało poczekać, aż pracownicy zrobią im jedzenie. Red w tym czasie skoczyła do łazienki i gdy wróciła, Michael zrobił jej trochę miejsca, w kącie, aby mogli w spokoju porozmawiać, czekając na zamówienie. Po chwili wyszli już na zewnątrz, a ponieważ wieczór był ciepły, usiedli gdzieś z boku, na jakimś krawężniku, aby nikomu nie przeszkadzać i zaczęli jeść.

– Kiedy wracasz do Seattle? – zapytał ostrożnie, wiedząc, że to był temat, którego nikt nie chciał poruszyć, a jednak w końcu trzeba było to zrobić.

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziała takim samym tonem, co on, gdy zjadła kilka frytek. – Pewnie za kilka dni. Czeka na mnie agencja i szef - dodała, przełykając nerwowo ślinę. Zdała sobie sprawę po tych słowach, że wcale nigdzie nie chciała wracać. Chciała zostać z Michaelem. – A co?

– Tak pytam, bo jestem ciekawy, kiedy będziemy musieli się pożegnać – przyznał niby niezobowiązująco, ale wszyscy dookoła wiedzieli, że on też nie chciał się rozstawać z brunetką. Ich początki wyglądały różnie, można powiedzieć, że nawet popadli ze skrajności w skrajność, ale nikt nie wydawał się być tym zdziwiony. Michael potrzebował kogoś, kto umiałby mu się postawić, a Red kogoś, kto w końcu sprawiłby, że poczuła, że żyje, bo wcześniej było z tym różnie. – A co masz zamiar robić w tym Waszyngtonie, hm?

– Pewnie wrócę do pracy w wydziale. Zostawiłam parę otwartych spraw zanim tu przyjechałam i jestem ciekawa jak się mają – Wzruszyła ramionami. Naprawdę nie chciała o tym rozmawiać, ale wiedziała, że lepiej odbyć tę rozmowę teraz, gdy jeszcze nic nie było zaplanowanie, niż później, gdy przykładowo miałby już kupiony bilet na samolot. – A ty?

– Nie wiem, Booth mi powiedział, że musi ze mną pogadać, gdy to wszystko się skończy. Mam nadzieje, że da mi coś nowego do roboty, a nie wywali mnie na zbity pysk – zaśmiał się cicho, przełykając kęs burgera. – Spotkamy się jeszcze? – dodał i zerknął na brunetkę wzrokiem małego chłopca, który patrzy na swoją matkę, gdy prosi ją o jakąś nową zabawkę. 

– Na pewno. Taką mam przynajmniej nadzieje – powiedziała i ugryzła trochę swojego cheeseburgera. Westchnęła później smutno i spojrzała na budynek przed nimi, na którym odbijało się zachodzące Słońce. Nie miała pojęcia, co jeszcze dodać i tylko sięgnęła po Colę, upijając z niej trochę przez słomkę. – Cieszę się, że cię poznałam, wiesz? I że byliśmy partnerami. Z nikim nie współpracowało mi się tak dobrze jak z tobą. Pomijając nasze początki – dodała, chichocząc. 

– Wiem, byłem dupkiem. Nie musisz mi tego powtarzać – przyznał i również się roześmiał, czując jak atmosfera się rozluźniała. Uznał, że lepiej będzie na razie dać spokój temu wszystkiemu. Przeczuwał jednak, że to wszystko się tak nie skończy, bo nie zamierzał wypuszczać brunetki ze swoich rąk, gdy już się tam dostała i nieco bezczelnie weszła do jego serca, nawet nie pytając o zgodę. Blondynowi wcale to nie przeszkadzało. Zamierzał nawet podjąć odpowiednie kroki, co do tego, aby została tam na dłużej. 

━━━━━ 🃏 ━━━━━

zaraz wlatuje epilog;)

deadly cards • cliffordWhere stories live. Discover now