(03.) confrontation

126 14 1
                                    

━━━━━ 🃏 ━━━━━

CONFRONTATION
chapter three

━━━━━ 🃏 ━━━━━ 

Michael zaparkował przed miejscem zbrodni i przeczesał palcami zanim wyszedł na zewnątrz. Przestawało padać, ale nadal wszędzie było mokro. Detektyw wyjął ze schowka paczkę papierosów i zapalniczkę, aby mieć je w pogotowiu, gdyby ktoś jeszcze zechciał mu podnieść ciśnienie. Nadal nie mógł się opanować po tym, co usłyszał od Bootha. Miał szczerą nadzieje, że nikt nie zachce podziałać mu na nerwach, bo mogłoby się to naprawdę źle skończyć. W najlepszym przypadku drugim trupem. 

Clifford wyszedł z samochodu, zamykając go i chowając kluczyki w kieszeniach spodni. Upewnił się jeszcze, że z bronią wszystko w porządku i ruszył przed siebie. Ludzie się rozeszli, choć i tak dookoła kręciło się jeszcze kilkoro gapiów, których sam osobiście przegonił. Później wyjął papierosa i wsunął go w wargi. Szlug zajął się ogniem, a Michael przeszedł pod taśmą policyjną i rozejrzał się dookoła. Był ciekaw, co takiego ten agent zdążył zrobić. O ile w ogóle coś zrobił poza uważaniem na swoje markowe buty. Na samą myśl chciało mu się prychać i ledwo co udało mu się powstrzymać siebie samego, gdy mijał Volvo na ulicy. 

Wokół niego było dziwnie cicho, co wcale mu się nie podobało. Miał nadzieje, że kogoś jeszcze zastanie i dowie się czego sensownego poza tym, że FBI przejmie śledztwo, na co tak czy siak nie miał zamiaru pozwolić. Detektyw wsunął dłonie do kieszeni spodni, idąc powoli przed siebie. Słyszał tu i ówdzie urywki rozmów, ale nie miał pojęcia, kto je prowadził. Skupił się już na tym, aby dokładnie obejrzeć miejsce zbrodni i dostać się do ciała. Tylko po nim mógł być pewien, że ofiara pasuje do metody, jaką posługiwał się Karciarz.  Było już kilka przypadków, które wykluczył z kręgów śledztwa tylko dlatego, że pewne zależności się nie zgadzały i wtedy cieszył się, że to zrobił. Im mniej było zamieszania, tym lepiej. Nie tylko dla niego, ale i dla wszystkich, którzy mieli styczność z mordercą i tym, co wyczyniał na ulicach Seattle. 

– Anderson – odezwał się, gdy zobaczył nieopodal człowieka z drogówki, który trzymał w dłoni kubeczek z kawą z najbliższej stacji paliw. Podeszli do siebie, choć tak naprawdę funkcjonariusz podszedł szybkim krokiem do detektywa i skinął na powitanie głową. – Ile tu już się kręcicie?

– Cześć – westchnął, gdy ściskali sobie dłonie. – Bo ja wiem. Dwie, czy trzy godziny. Może trochę więcej. Straciłem rachubę czasu. Zimno tu jak w psiarni, a dopóki nie spiszesz moich zeznań nie mogę się stąd ruszyć.

– Załatwimy to kiedy indziej, na pewno nie dzisiaj. Mam ważniejsze sprawy na głowie - przyznał, rozglądając się przez ramiona w obie strony. Szukał wzrokiem tego chłystka z FBI, aby dać mu popalić. – Gdzie jest ciało?

– Idź w tamtą stronę, bez trudu trafisz – Funkcjonariusz wskazał dłonią w swoją prawą stronę. – Ktoś z techników powinien się tam kręcić. Niedawno też skończyła ze mną gadać ta agentka. Chyba czeka na ciebie, bo nigdzie się stąd nie rusza. Swoją drogą jest całkiem niezła. Możesz mi wierzyć.

– Agentka? – Michael uniósł brwi, jakby się zdziwił. Nie to, że był seksistą, ale zdziwił się, że z drugiego końca kraju przysłano do nich kobietę. Spodziewał się raczej jakiegoś dupka i służbisty z wydziału zabójstw. 

– Niezła jest, możesz mi wierzyć – mruknął i roześmiał się pod nosem. – Zresztą idź i sam się przekonaj.

– W takim razie może być jeszcze gorzej niż jest – Michael wymamrotał do samego siebie i rzucił papierosa na ziemię, aby go zgasić butem. Upewnił się, że zadreptał dokładnie szluga, po czym ruszył z powrotem przed siebie, zostawiając Andersona z tyłu za sobą. 

Stawiał rytmiczne kroki, które odbijały się echem od wagonów i pustki, która otaczała okolicę. Po kilku minutach dotarł już w miejsce położenia ciała i choć okolica go wcale nie zdziwiła, bo zdążył przywyknąć przez całą sprawę, to mimowolnie poczuł jak ciarki przechodzą przez całe jego ciało. Nie było to zbyt przyjemne uczucie, ale doskonale wiedział, na co się pisze, gdy dostał w swoje ręce wszystkie akta. Pokręcił jednak głową, bo to nie był czas na toczenie wewnętrznych monologów i rozejrzał się po zajezdni. Nad jego głową raz po raz przejeżdżały auta i postanowił sprawdzić skarpę po drugiej stronie torów. Miejsce wyglądało niepozornie, ale czuł, że coś może tam znaleźć. Nigdy nie wierzył technikom w stu procentach, bo na ogół coś pomijali i przez to wiele poszlak trzeba było szukać na piechotę. 

– Dobry wieczór, detektywie Clifford – usłyszał i mimowolnie odwrócił się w swoje lewo do potencjalnego rozmówcy. Przed nim wyrosła kobieta, która nie grzeszyła wzrostem, ale wyglądała na kogoś ważnego. Domyślił się już, że to ona była agentką, którą przysłało FBI. I nie mógł się nie zgodzić z Andersonem. Wyglądała przepięknie i od razu poczuł dumę jaka od niej emanowała. – Agentka FBI, Red Davenport. Mam z panem współpracować. Ktoś miał pana o tym uprzedzić.

– Ta, dostałem informację od szefa – rzucił od niechcenia i niechętnie wyciągnął do niej dłoń na powitanie. Brunetka wyczuła, że raczej nie będzie pomiędzy nimi dobrych kontaktów i po prostu stanęła obok niego, przybierając obojętną minę. Michael jednak wyczuł, że co jakiś czas mu się przygląda i przewrócił oczami. – Postawmy sobie sprawę jasno – zaczął, zwracając się do niej. – Nie dam ci odebrać sobie tego śledztwa i możesz sobie żyły wypruwać, aby próbować mi je odebrać, ale nic z tego nie wyjdzie. Nie wchodź mi w drogę i najlepiej w ogóle się nie wychylaj, bo teraz jestem jeszcze nastawiony pokojowo. Nie chcesz mnie widzieć w bojowym nastroju – dodał, po czym spojrzeli w sobie w oczy i Michael odszedł od agentki.

Zbiegł niewielkim nasypem kolejowym i potem ruszył już ku olbrzymiemu filarowi, który podtrzymywał wiadukt, gdzie położono drogę szybkiego ruchu. Musiał to sprawdzić, a dopiero potem chciał zamienić parę słów z technikami. Czuł na sobie wzrok brunetki, ale nic sobie z tego nie zrobił. Powiedział, co chciał powiedzieć, zaznaczając przy tym swoje terytorium i miał nadzieje, że da to do myślenia tej agentce i sprawi, że wróci czym prędzej tam skąd przyszła, zostawiając mu sprawę w spokoju. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że kosa trafiła na kamień. 

━━━━━ 🃏 ━━━━━

wybaczcie, że tak długo zwlekałam z dodaniem rozdziału, ale nie mogłam zebrać się w sobie, aby to zrobić:(

deadly cards • cliffordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz