(05.) parley

129 16 8
                                    

━━━━━ 🃏 ━━━━━

PARLEY
chapter five

━━━━━ 🃏 ━━━━━

Red starała się w tym wszystkim odnaleźć. Szło jej ciężko, bo w dalszym ciągu była zmęczona po locie przez cały kraj. Niby były to tylko trzy godziny różnicy czasowej, ale i tak poczuła się kiepsko, gdy już znalazła się w Seattle. Na początku niezbyt podobało jej się to, że właśnie ona została oddelegowana do pomocy przy sprawie Karciarza, bo nie przepadała za pracą z pospolitymi funkcjonariuszami policji, ale uznała, że być może taka odskocznia jej się przyda. O ile pościg za seryjnym mordercą można było określić w ten sposób. Dlatego postanowiła przyjechać na miejsce zbrodni i nie oceniać niczego od razu. Oczywiście jej się to nie udało i niemal od razu zapragnęła złapać powrotny samolot do stolicy i znaleźć na swoje miejsce kogoś innego. Poza tym ten cały detektyw, który prowadził śledztwo był na tyle opryskliwy, że nie musiał się wysilać, aby odstraszyć od siebie dosłownie każdego, a trzeba było w tym miejscu wspomnieć, że Red ciężko było zniechęcić do innych. Jemu to się udało i choć Red miała już zaserwować mu jakąś ripostę, aby pokazać mu, że jednak ma nad nim władzę, to zdecydowała, że się jednak powstrzyma. Jeszcze poleciałby z płaczem do swojego przełożonego, a Red musiałaby się tłumaczyć z kiepskich relacji pomiędzy nią, a jej nowym partnerem. 

Na komisariacie dostała swój gabinet, w którym mogła się do woli rozgościć. Poza tym jakaś dziewczyna wytłumaczyła jej, gdzie może kogo - ewentualnie czego - szukać. Była jej za to wdzięczna, bo budynek nie był wcale taki najmniejszy i łatwo można było się w nim zgubić. Dostała także akta sprawy, aby mieć wgląd do całości i móc zapoznać się z wcześniejszymi ofiarami. Miała o nich jakieś pojęcie, bo jeszcze w FBI interesowano się Karciarzem. 

Mijała właśnie pierwsza godzina, kiedy siedziała tak za zamkniętymi drzwiami i próbowała się do tego wszystkiego dopasować. Oczywiście wiedziała, że minie jeszcze trochę czasu zanim wpadnie w swój rytm i zacznie analizować wszystko tak jak powinna, ale miała nadzieję, że stanie się to szybko, bo jednak wolała nie zostawać w tyle i dawać kolejne preteksty do obrażania przez detektywa. Poza tym blondyn wyglądał na takiego, który bez żadnych skrupułów wyśmiewa się nie tylko ze swoich kumpli, ale wszystkich, którzy znajdowali się wokół niego i w jakiś sposób byli z nim związani. Nie było to miłe, ale Red po tych wszystkich latach spędzonych w FBI doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że trzeba sobie zasłużyć na bycie miłym. Sama też nie zamierzała się nikomu przymilać, poza tym agent federalny był w tej hierarchii wyżej niż jakiś detektyw. 

━━━━━ 🃏 ━━━━━

Było późno, kiedy Red wyszła na zewnątrz, aby zapalić. Musiała zebrać myśli, a w tym nic jej nie pomagało tak dobrze jak papierosy. Wyjęła ze swojej torebki czarną zapalniczkę i paczkę, po czym opuściła gabinet. Szła powoli przed siebie, cały czas rozglądając się na boki, aby zapamiętać jakieś strategiczne elementy, by później ułatwić sobie drogę powrotną. Wiedziała, że raczej nie powinna się zgubić, bo była to kwestia dwóch czy trzech zakrętów, ale jednak wolała nie ryzykować. 

Na zewnątrz nadal padało i było zimno, więc schroniła się przed deszczem pod dachem. Wsunęła jednego papierosa między usta, po czym odpaliła go i zaciągnęła się dymem. Od razu poczuła się lepiej i to znajome uczucie rozpłynęło się po jej ciele dając poniekąd ukojenie i uspokojenie, choć Red tak naprawdę nie była zdenerwowana. Poirytowana, czy zmieszana tak, ale na pewno nie zdenerwowana. Ciężko było ją wyprowadzić z równowagi i chociaż była impulsywna, to nauczyła się nad sobą panować. Była przekonana, że niektórym też przydałyby się chociażby lekcje z ogłady czy dobrych manier, ale nie zamierzała na nikogo wskazywać palcami. 

– Następnym razem parkuj na parkingu dla gości, a nie zajmuj moje miejsce – Usłyszała i niemal od razu odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni. Michael stał przed nią z wrogim wyrazem twarzy. Uniosła brew, nie wiedząc mu o co chodzi, a dopiero potem przypomniała sobie, gdzie zostawiła swój samochód. Blondyn patrzył się na nią, jakby oczekiwał odpowiedzi, ale dostał jedynie wzruszenie ramionami.

– Następnym razem wbij sobie tabliczkę z podpisem To miejsce jest MOJE. Każdy będzie wiedział, o kogo chodzi i na pewno nie popełni mojego błędu – przyznała tylko, strzepując przy okazji popiół z papierosa. Miała ochotę przewrócić oczami, ale uznała, że podziała to na niego jak płachta na byka. On tylko prychnął cicho, a później postawił kołnierz w swojej kurtce i ruszył przez deszcz do samochodu. Nie wiedziała, dlaczego postanowił opuścić komisariat, ale uznała, że nie będzie pytać, bo jeszcze rzuci jej się do gardła i rozszarpie tchawicę. 

Odprowadziła go wzrokiem, a potem zaciągnęła się papierosem. Michael odjechał z parkingu z piskiem opon, na co tym razem ona prychnęła, bo było to dla niej wyjątkowo żałosne i wróciła do środka. Potarła z zimna swoje ramiona i powoli ruszyła przed siebie, aby zaszyć się w swoim gabinecie, Niby mogła wyjść już do hotelu, aby się tam zameldować, bo mieli potraktować ją ulgowo i odstąpić od przestrzegania doby hotelowej, ale nie miała na to ochoty. 

– Um, Tracy, mogłabyś zrobić mi herbaty? – spytała, gdy minęła się z szatynką, która zapoznała ja z komisariatem. Pełniła w nim rolę kogoś w rodzaju rzecznika, ale też sekretarki i asystentki. Booth często się nią wysługiwał, co usłyszała nie tylko z jej ust, ale kilku innych funkcjonariuszy, którzy podobno bardzo chcieli ją poznać. 

– Jasne – Skinęła głową i uśmiechnęła się pod nosem. – Trafiłaś na Michaela przy wyjściu? Wyszedł od siebie, trzaskając drzwiami tak mocno, że aż podskoczyłam na swoim fotelu. Myślałam, że go za to zastrzelę. 

– On jest zawsze taki nerwowy i opryskliwy? – Zaciekawiła się, opierając o jakieś puste biurko. Nie widziała, kto je zajmował, ale miała nadzieje, że nie będzie zły. 

– Nie zawsze – westchnęła, zakładając kosmyk włosów za ucho. – Odkąd wrócił z Iraku. Przed służbą w policji był w wojsku półtora roku. W zasadzie traktowaliśmy to jako przygotowanie do awansu. Coś się tam stało, o czym nikomu nie chciał powiedzieć. Nawet swojemu terapeucie. Poza tym na testach wypadł dobrze i wrócił do pracy już jako detektyw. 

– Myślisz, że uda mi się to z niego wyciągnąć?

━━━━━ 🃏 ━━━━━

matko już piąty rozdział, a dopiero co wstawiłam to ff na profil.......

deadly cards • cliffordWhere stories live. Discover now