Rozdział drugi

215 19 10
                                    


Koriand'r

Dłużej nie mogłam znieść samotności, ani tego jak wielka przepaść powstawała ostatnio między nami. Wczoraj Richard nie opuszczał Raven na krok, co chwile nadzorując jej samopoczucie. Czekałam do późna, co jakiś czas sunąc leniwie po korytarzach. Liczyłam na to, że wyjdzie z jej pokoju i spędzimy razem trochę czasu, ale uparcie nie chciał jej zostawić. Miałam wrażenie, że już nawet nie słuchał, kiedy starałam się mu wytłumaczyć, że przesadza i powinien dać jej trochę przestrzeni. Wcześniej chociaż karcił mnie wzrokiem za tego typu uwagi. Coraz częściej nabierałam przekonania, że to Raven jest najważniejszą osobą w jego życiu, nie ja. A ta myśl łamała mi serce.

Obudziłam się przed świtem, z nadzieją, że Richard jeszcze śpi i uda mi się go zaskoczyć. Okryłam się zwiewną narzutką i wyleciałam z sypialni. Po drodze przeczesywałam palcami włosy. Tak się spieszyłam, że kompletnie zapomniałam rozczesać splątane kosmyki. Stanęłam przed masywnymi drzwiami do jego pokoju, wygładziłam palcami materiał okrywający moje ciało i bez pukania wsunęłam się do środka. Od razu dostrzegłam pod kocem jakieś wybrzuszenie. Uradowana podleciałam do łóżka i delikatnie odsunęłam okrycie, chcąc wsunąć się obok. Liczyłam na to, że wtulę się w śpiącego przywódcę, a kiedy się obudzi sprawię, że zechce zostać ze mną w łóżku nieco dłużej... niestety pod kocem zastałam tylko poduszkę. Chwyciłam ją w ręce i cisnęłam w kąt pokoju. Zdesperowana usiadłam na łóżku, chowając twarz w dłoniach. Nie mogę uwierzyć w to, że nadal tam jest. Oni nie mogą się od siebie oderwać, zachowują się jakby zapomnieli o reszcie świata, są zaślepieni sobą nawzajem. Przeraża mnie to, do czego zmierzają ich stosunki. Czasami wydaje mi się, że sprawdzenie jak się czuje Rae to tylko głupia wymówka. Doskonale wie, że z przyzwoitości nie mogłabym dostać się do jej pokoju, kiedy są tam razem. Nie miałabym realnych szans żeby do niego dotrzeć, zachowywał się tak jakby umyślnie się przede mną ukrywał.

Położyłam się w pościelach Richarda, wdychając jego zapach. Tęskniłam za nim, brakowało mi naszych wspólnych chwil, jego rąk błądzących po moim ciele. Owinęłam się jego kocem, wplatając dłoń we włosy, tak jak to robił Robin. Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, że jednak jest obok mnie, dotknęłam policzka, udając, że to jego dłonie wędrują w dół mojej szyi. Zjeżdżałam coraz niżej, najpierw muskając piersi, potem brzuch, aż trafiłam między uda. Zanim zdążyłam wsunąć dłoń w spodenki, coś otarło się o moje nogi. Błyskawicznie wytrzeźwiałam, rozglądając się uważnie.

– Jedwabku... - wychrypiałam – Wystraszyłeś mnie.

Wstałam, chwytając łysego stworka w ręce, ostatni raz rzuciłam wzrokiem po pomieszczeniu i wyszłam. To nie była pora na tego rodzaju zabawy, tym bardziej, że kiedy ostatnim razem czekałam półnaga w jego łóżku, chcąc sprawić mu niespodziankę, on niespodziewanie przyszedł z Rae.

Z impetem wleciałam do swojego pokoju, szybko zrzuciłam nocne ubranie i wskoczyłam w swój codzienny strój. Jedwabek wiercił się niecierpliwie przy drzwiach, chyba doskwierał mu głód. Wtuliłam się w zwierzaczka, na co zaczął przebierać nogami, wdrapując się na moje ramie.

Kolejny raz zajrzałam do pokoju Robina, ale nikogo tam nie było. Krążyłam niespokojnie na korytarzu, w nadziei, że niedługo wyjdzie z sypialni Raven, niestety drzwi nadal pozostawały zamknięte. Puściłam Silky'ego w stronę kuchni, a sama wyleciałam na dach, myśląc, że coś przegapiłam i udało mu się niepostrzeżenie wymknąć. Jednak na dachu zastałam tylko hulający wiatr. Okrążyłam wieżę, zajrzałam przez okno do jego sypialni i – chociaż wiem, że nie powinnam, jednak pokusa była silniejsza – podleciałam pod okna Raven, jednak zasłony były zaciągnięte.

Teen Titans || Jestem taki sam jak inni, kiedy się skaleczę - krwawięWhere stories live. Discover now