Rozdział jedenasty

77 7 12
                                    


Rachel

Nocami często nachodziły mnie nieproszone myśli, dziwne spekulacje i tragiczne wizje końca. Tak też było do niedawna i szczerze mówiąc, chwilami wolałabym żeby wróciły, żeby cokolwiek zastąpiło wspomnienia chwil, kiedy zamierałam, gdy jego palce odnajdywały moje, a roziskrzone, zielone oczy wpatrywały się we mnie z tą swoją intensywnością.

Nie rozumiałam, co się ze mną działo, kiedy znajdował się tak niebezpiecznie blisko mnie, albo kiedy rzucał mi ukradkowe spojrzenia z drugiego końca pokoju. Zdradzieckie ludzkie ciało pogrywało sobie ze mną, podporządkował sobie nawet moje myśli. Jak potężnej czarnej magii potrzeba żeby zawładnąć nad jestestwem najpotężniejszej z istot? I to jeszcze on – nasz niepozorny żartowniś, zawsze gotowy do wygłupów Beast Boy.

I jeszcze cholerny Cyborg z jego głupimi tekstami. Czy zauważyłam jak on na mnie reaguje? Niech ich wszystkich szlag trafi. Ta cała sytuacja doprowadzała mnie do szaleństwa, to co się ze mną ostatnio dzieje sprawia, że popadam w popłoch. Wielu rzeczy nie byłam w stanie przed sobą przyznać, to wszystko było dla mnie nowe i co najmniej nienaturalne.

Sfrustrowana przekręciłam się na drugi bok, wciskając poduszkę w zagięcie szyi. Nie mogłam spać, bo cały czas wracałam do tych wszystkich niby przypadkowych dotknięć, uśmiechów i spojrzeń. Jego dźwięczny śmiech wwiercił się w moją głowę.

Chyba do reszty postradałam rozum. To najrozsądniejsze wyjaśnienie. Nie powinnam o nim myśleć, ale jakkolwiek bym się nie starała mój podstępny umysł i tak popychał mnie w jego stronę. To wszystko stało się tak nagle, wystarczyła chwila zawieszenia, a teraz nie mogłam się go pozbyć.

Odwróciłam twarz w stronę okna. Słońce podjęło nieśmiała próbę rozproszenia nocy. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, teraz wyglądała jakbym ją czymś poparzyła. Czerwony kolor zrobił się bledszy i nie pokrywał już mnie całej. Moje włosy też stopniowo wracały do ciemniejszego koloru. To w porównaniu do tego jak działał na mnie Bestia było mniejszym problemem.

Przez myśl przeszło mi, że powinnam coś zrobić. Powinnam porozmawiać z nim i załatwić wszystko nim wstanie Richard i reszta drużyny. Tak, wolałabym żeby obyło się bez zbędnych świadków.

Wyskoczyłam z łóżka i ubrałam się w dresy. Wzięłam kilka głębokich wdechów i z rozmachem otworzyłam drzwi, uderzając w klatkę piersiową Beast Boy'a.

– Oh, niunia, z dnia na dzień coraz bardziej się na mnie rzucasz. – zaśmiał się, podtrzymując mnie na nogach – Łapiesz, Rae? – moje zażenowanie rosło, a on zdawał się czerpać z tego satysfakcję. Wygrzebałam z siebie resztki samozaparcia i wyrwałam się z jego objęć, przybierając obojętną minę. – Liczyłem na to, że już nie śpisz i że może dasz się namówić na spacer...

Ja i on, spacer.

Zamrugałam kilka razy, przyswajając do wiadomości, że będziemy sami, poza Titans Tower. Nadal na terenie wyspy, ale na pewno odejdziemy wystarczająco daleko żeby pozbyć się bezczelnych spojrzeń kamer. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jakaś głupia cząstka mnie zareagowała nieznanym mi dotąd entuzjazmem. Czułam, że najbezpieczniej byłoby się wycofać do pokoju i zamknąć mu drzwi przed nosem... ale musiałam wyjaśnić sobie z nim kilka istotnych kwestii, a to była wystarczająco dobra wymówka żeby się zgodzić.

~~~

Kilka chwil później opuściliśmy korytarze wieży i opatuleni ciepłymi bluzami szliśmy obok siebie wąską plażą. Patrzyłam jak fale podmywają jego buty, a on wcale nie miał zamiaru odsunąć się od wody. Nie docierało do mnie to, o czym mówił, a mówił nieustannie odkąd tylko wyszliśmy na zewnątrz. Nie mogłam się na niczym skupić, bo moje cholerne ciało było tak dziwnie naelektryzowane, a w środku coś ściskało mnie jakby z nerwów.

Teen Titans || Jestem taki sam jak inni, kiedy się skaleczę - krwawięWhere stories live. Discover now