Rozdział dziewiąty

93 13 13
                                    


Garfield

Spacerowałem wzdłuż plaży, moje bose stopy zapadały się w nagrzanym piasku, utrudniając kroki. Po rozmowie z Victorem wszystko wyglądało inaczej. Nagle wszechświat stał się przychylniejszy, a ja przynajmniej chwilowo uwolniłem się od lęku przed stratą. Chciałem spojrzeć na wszystko optymistycznie i zacząć oddychać pełną piersią, ale mutacje nadal nie dawały mi wytchnienia. Coraz częściej kręciło mi się w głowie, przez co czasami się zataczałem. Myślę, że zawroty głowy mogły być spowodowane wzrokiem, który nagle się wyostrzał i zachodził mgłą. Poza tym świerzbiło mnie całe ciało. Serio, mógłbym zedrzeć z siebie skórę, przy czym jednocześnie bolał mnie każdy dotyk. Nie wspominając już o zapachach, których nie mogłem znieść. Nieistotne czym pachniało, po prostu wszystko co zjadłem podchodziło mi do gardła. Krótko mówiąc każdy zmysł dawał mi popalić, a ja dostawałem już na głowę. Najchętniej upadłbym w ten piach i czekał, aż zabierze mnie przypływ. Szczególnie nocami Ocean wydawał się móc rozwiązać wszystkie moje problemy.

Robiłem już trzecie okrążenie wokół Titans Tower, kiedy ją zauważyłem. Siedziała na kocu owinięta peleryną, wyglądała jak wielkie burrito. Przez chwilę stałem i przyglądałem się jej. Podmuchy wiatru szarpały jej drobną sylwetką, ale ona niestrudzenie wertowała książkę. Ona też spędzała mi sen z powiek. Jedno jej spojrzenie mąciło mi w głowie na długie godziny. Podszedłem bliżej, ale ona zwróciła na mnie uwagę dopiero kiedy usiadłem obok.

– Hej, niunia. – mruknąłem. Zakręciło mi się w głowie, zacisnąłem powieki i starałem się oddychać głęboko. – Co tam?

– Naniosłeś piasku na koc. – odparła beznamiętnie, rzucając książkę na koc. Puściłem to mimo uszu.

– No wiesz! Dawno się nie widzieliśmy, myślałem, że się stęskniłaś. – ględziłem, skupiając wzrok na gęstych włoskach kocu. Jeździłem dłonią po materiale, co jakiś czas niby przypadkowo zahaczając o skrawek jej peleryny. – Swoją drogą liczyłem na inne przywitanie. – bąknąłem.

Przysięgam, czułem jak przewróciła oczami.

Milczała, siedziała całkowicie nieruchomo. Chciałem na nią spojrzeć, żeby upewnić się, że nadal tu jest, ale ostatecznie odpuściłem. Byłem za bardzo spięty aktualnym problemem z ostrością widzenia. Powoli sunąłem wzrokiem wzdłuż krawędzi koca, spojrzałem na litery układające się w tytuł książki. Wiedziałem, że kolory z okładki coś mi mówiły.

– Nie sądziłem, że czytasz tak optymistyczne książki. – palnąłem, pocierając obolałe oczy.

– A co w niej optymistycznego?

– Hm, chyba końcówka. – westchnęła, a po moim karku przeszedł dreszcz. Uśmiechnąłem się pod nosem, przechylając się w jej stronę. – Wszystko zależy od punktu widzenia, niunia.

Spojrzała na mnie z rozchylonymi ustami. Zamrugałem mocno, aż z rozmazanej plamy przeszła w wyraźną, piękną Rae. Mój zmysł wzroku na tyle ją wyostrzył, że z dzielącej nas odległości mogłem policzyć każdą jej rzęsę. Miała podrażnioną cerę i przekrwione oczy. Wyglądała, jakby coś ją uczuliło.

– Jesteś cała... – urwałem, przechyliłem głowę i znowu mocno zamrugałem. Miałem wrażenie, że jakiś cień przeszedł po jej karku. Nie mogłem do końca ufać swoim zmysłom, ale i tak postąpiłem pochopnie i bez namysłu wsunąłem dłoń pod jej kaptur. Reakcja Rae była natychmiastowa. Odsunęła się ode mnie jak poparzona i kurczowo zacisnęła palce na moim nadgarstku. Jej dłoń była czerwona i nie wyglądało to na żadną wysypkę. – Rae, czy wszystko okej? Jesteś cała... – jęknąłem, wymachując dłońmi. Puściła mnie i szczelnie zakryła się peleryną. – Rachel. – westchnąłem zdezorientowany. Przeczesałem dłonią włosy, zakręciło mi się w głowie. Nie wiedziałem co powiedzieć, ani jak się zachować. – Co się stało? Boli cię? Rae, to nie wygląda dobrze, może powinniśmy...

Teen Titans || Jestem taki sam jak inni, kiedy się skaleczę - krwawięOn viuen les histories. Descobreix ara