Rozdział siedemnasty

52 4 1
                                    


Rachel

Tym razem obudziłam się przed wschodem słońca z zamiarem wymknięcia się z pokoju Garfielda i przywitania dnia razem z Richardem. Chciałam jeszcze przez chwile posiedzieć w cieple, wtulona w Gar'a, ale jak tylko uświadomiłam sobie co takiego wbija mi się w brzuch, natychmiast oprzytomniałam. Wyswobodziłam się z jego objęć i wygramoliłam się z łóżka. Mimo chłodu poranka było mi gorąco, cała płonęłam. Za pomocą siły umysłu otuliłam go kołdrą żeby nie zmarzł. Otworzyłam portal do swojego pokoju, gdzie szybko zmieniłam piżamę na jakieś spodnie i bluzkę. Chciałam pozbyć się z umysłu myśli o tym, co miało miejsce jeszcze chwile temu, chociaż czułam się jakbym na brzuchu miała wypalony ślad. Oby Richard i jego propozycja rannej przebieżki wokół wyspy mnie ostudziła.

Zanim wyszłam, zerknęłam na swoje odbicie w lustrze; oprócz rumieńca, zwróciłam uwagę na worki pod oczami, których ostatnimi czasy nie miałam. Byłam niewyspana po wczorajszych zakupach z Kori i oglądaniu z Garfieldem do późna komedii romantycznej, a dzisiejsza pobudka tylko pogorszyła sprawę. No, ale czego się nie robi żeby zbić z tropu Robina.

Zgarnęłam pelerynę z oparcia fotela i wyszłam na korytarz, akurat w chwili, kiedy Robin, całkowicie rozbudzony i wyraźnie gotowy by z impetem rozpocząć dzień, wyszedł ze swojego pokoju. Zlustrował mnie wzrokiem, niewątpliwie był zdziwiony moją obecnością, tak dawno razem nie wychodziliśmy o świcie na szczyt Titans Tower.

– Będziemy tak na siebie patrzeć czy pójdziemy na dach? – zapytałam.

– Tak bez kawy?

Zmaterializowałam nam kubki z gorącymi napojami; dla niego mocna, czarna kawa, dla mnie zielona herbata. Podałam mu jego ulubioną kawkę.

– Dlaczego nigdy wcześniej tak nie zrobiłaś? Wiesz, że czas zaoszczędzony na parzeniu kawy mogłem poświęcić na trening, siłownie albo...

– Właśnie dlatego nigdy tak nie zrobiłam. – poklepałam go po ramieniu i ruszyłam w stronę windy.

~~~

Na zewnątrz było na tyle chłodno żebym zapragnęła wrócić do łóżka Garfielda, nawet jeśli miałabym czuć na sobie skutki poranka. Otuliłam się szczelniej peleryną smaganą podmuchami wiatru, który przyjemnie chłodził moje rozgrzane policzki. Richard stał na skraju dachu, wyprostowany, pełen energii od samego rana. Popijał kawę i patrzył na rozjaśniające się niebo.

– Tęskniłem za tym. – wyznał, odwracając się do tyłu i spoglądając na mnie – Tak dawno razem nie witaliśmy dnia.

Nic na to nie odpowiedziałam, no bo co mogłabym powiedzieć? Po części mnie też tego brakowało, ale kiedy obok jest Garfield... okazuje się, że to jego zawsze wybieram. Podeszłam bliżej Robina żebyśmy mogli porozmawiać bez przekrzykiwania fal.

Spojrzeliśmy po sobie. Uśmiech, który przed chwilą błąkał się gdzieś w kącikach jego ust, zniknął. Jego twarz nabrała powagi, troski.

– Jak się czujesz, Rae?

– Dobrze. – odparłam, zbliżając kubek do ust.

– Jutro bal. – zauważył, cały czas uważnie mi się przyglądając – Chciałbym się przyjrzeć Tarze, wybadać sytuacje. Chcę sprawdzić na własne oczy czy pamięta Bestię i ewentualnie z nią porozmawiać.

– Co to ma za znaczenie? Równie dobrze ty możesz przed nią stanąć.

Zaczynał mnie wnerwiać. Czy on naprawdę nie miał innego hobby? Od co najmniej tygodnia zamęczał mnie Terrą. A teraz jeszcze chciał doprowadzić do konfrontacji Garfielda z tą dwulicową żmiją.

Chegaste ao fim dos capítulos publicados.

⏰ Última atualização: Oct 20, 2022 ⏰

Adiciona esta história à tua Biblioteca para receberes notificações de novos capítulos!

Teen Titans || Jestem taki sam jak inni, kiedy się skaleczę - krwawięOnde as histórias ganham vida. Descobre agora