27

4.1K 156 25
                                    

Celeste
Otworzyłam szeroko oczy, z których wypływały łzy. Pociągnęłam nosem.
- Kochanie co się stało? - Poczułam oplatające mnie dłonie, które dają mi bezpieczeństwo.
- To tylko zły sen. - powtarzam kilka razy jak mantrę.
- Co ci się śniło? - Zaczęłam opowiadać wszystko od naszej nocy poślubnej, aż po zostawienie mnie.
- Hej, hej popatrz na mnie, nic się nie dzieje. To zły sen. Jesteś bezpieczna. Nie pozwolę by ktokolwiek cię skrzywdził, inaczej mnie popamięta. - mimo jego słów łzy leciały mi strumieniami. Ocierał je na bierzaco niczym wycieczka. - Teraz raz dwa włóż na te śliczna twarz uśmiech. - Mówi a ja mimowolnie się uśmiecham. - Tak lepiej, a teraz ubieraj ten zgrabny tyłek i idziemy na śniadanie. Jest dziesiąta, zamówiłem z samego rana firmę sprzątającą, która ogranęła dom, więc nie musimy się martwić. - Mówi i się ubiera. Wstaję na giętkich nogach, jeszcze nie doszłam do siebie po tych trzech orgazamach. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam bieliznę, którą po chwili miałam na sobie. Dziś wezmę założę na siebie sukienkę. Jest ładny słoneczny dzień, w sumie co się dziwić, jesteśmy w Los Angeles. Tu tak jest przez trzy pory roku.
- Kochanie idziesz? - słyszę krzyk z dołu.
- Jestem, jestem. - Schodzę na dół.
- W takim razie jemy szybko późne śniadanie, bo mam niespodziankę.
- Jaką.
- Dowiesz się jak zjesz. - Mówi i prowadzi mnie do jadalni, gdzie czeka przygotowane już śniadanie. Siadamy i zaczynamy jeść.
- Scott. - Zaczynam.
- Tak?
- Podczas tego snu przypomniało mi się, że umiem karate i mam czarny pas. Chciałabym zdać mistrza i otworzyć własną szkołę.
- Jeśli to cię uszczęśliwi to nie ma problemu. - Mówi nakładając jajecznicę na widelca.
- Na prawdę?
- Oczywiście, ale mam lepszy pomysł. Możesz uczyć początkujący rekrutów.
- A dam radę?
- Oczywiście, dostaniesz w razie co ochronę i oni ci pomogą w razie jakiego problemu.
- Normalnie cię kocham. - jestem taka podekscytowana, że aż piszczę. Rzucam się na mężczyznę i całuje namiętnie w usta.
- Jeśli tak będziesz mi dziękować, to będę się godzić na wszystko. - Śmieje się a ja mu wturuje. - Teraz czas na moją niespodziankę. - Mówi i podaje mi kopertę. Biorę ją i powoli otwieram. Moim oczom ukazuje się coś, co sprawia, że piszczę.
- Serio?
- Tak, my tylko nasza dwójka i stolica mody. Nasz miesiąc miodowy.
- To nie za dużo? - pytam poważnie trzymając w ręce bilety do Mediolanu.
- Nie, a teraz chodź się spakować, bo za dwie godziny mamy samolot.

Leon
- Kochanie, jesteś w domu?
- Salon! - Słyszę spanikowany krzyk. Biegnę w tamtą stronę i widzę na podłodze leżącą moja narzeczoną. Podbiegłam do niej i wykręcam numer pogotowia. Oznajmiają, że już jadą i się rozłączam. Trzymam dłoń mojej kobiety. Wiem co sobie pomyśli cię, jakim cudem skoro on jest gejem? Już wam tłumacze, bo jakiś tydzień po ślubie Stepa poznałem Chiare, która zawróciła mi w głowie. Nawet nie wiem jakim cudem, ale całkiem zmieniłem orientację. Było ciężko mi się przyzwyczaić, ale teraz nie wyobrażam sobie innego życia. Karetka przyjechała i zabrała moja narzeczoną do ambulansu.
- Mogę jechać z wami?
- Jest pan tatą?
- Tak.
- W takim razie proszę wchodzić.
Wszedłem do środka wozu i chwyciłem moją kobietę za dłoń. Przez całą drogę szeptałem jej miłe słówka, a w zamian oberwałem obelgami. Wcześniej już uzgodniliśmy, że na porodówkę nie wchodzę, bo wszyscy wiem jakby się to skończyło. Zamiast kobietą w ciąży musieli by się zająć mną. Wystarczyło mi już tylko czekać. Z za drzwi sali porodowej co chwilę było słychać przeraźliwe krzyki. Wiedziałem, że za każdym razem tak jest, gdy ktoś rodzi, więc ludzie są tu przyzwyczajeni.

Celeste
Razem ze Scottem opuszczamy samolot na lotnisku w Mediolanie. Lecieliśmy pierwszą klasą, ale to cud w ogóle, że on wybrał samolot pełen ludzi a nie prywatny. Jestem szczęściarą skoro dla mnie się tak poświęcił. Od razu, taksówką jedziemy do naszego hotelu, w którym jesteśmy już dwadzieścia minut później. Scott płaci razem wchodzimy do środka. Wcześniej zabraliśmy, swoje rzeczy. Idziemy do recepcji.
- Pokój na nazwisko Lawrence. - Odzywa się mój ukochany.
- Amartament na najwyższym piętrze numer dwieście trzydzieści pięć. . Życzę miłej zabawy. - Po sprawdzeniu komputera recepcjonistka daje nam kartę w postaci klucza. Kierujemy się do windy, a tam jedziemy na samą górę z tego co mówili.
Winda zatrzymuje się na samej górze, wypuszczając nas ze środka. Mężczyzna chwyta moją dłoń i ciągnie mnie w stronę szukając pokoju. Kiedy znajdujemy numer, wchodzimy do środka.  Pokój był piękny, nie tak sobie to wyobrażałam. Piękne ogromne łóżko. Jasne powiewające zasłony w oknach, które jest otwarte i lekki wietrzyk wylatuje do pokoju. Pokój był jasny, a słońce bezkarnie świeciło prosto w okno. Podeszłam do okna, z którego był przepiękny widok na plażę, która była na przeciwko. Po chwili na swojej szyi poczułam delikatne muskanie. Mruknęłam cicho zamykając oczy z przyjemności. Dłonie ukochanego objęły mnie w tali. Jedną dłoń położył na piersi, a druga jechała w dół wślizgując się pod moją sukienkę. Palcami przejechał, po materiale moich majtek.
- Mmm jaka mokra.
- Dla ciebie zawsze. - Śmieje się lekko. Wkłada dłoń w moje majtki i pociera moja łechtaczkę. Jęk wychodzi z mojego gardła. Najpierw włożył we mnie jeden palce, a później drugi nie przestawiając ob całowywać mojej szyi. Gdy dołożył trzeci palec, nie udało mi się powstrzymywać jęków. Było mi zbyt dobrze, by to ukrywać. Odwracam się, a Scott patrzy głęboko w moje oczy. Całuje mnie w usta, ale szybko przerywam pocałunek zniżając się w dół. Zabrałam się, za odpinanie klamry a nadtepnie spodnie. Od razu ściągam je z bokserkami. Moim oczom ukazuje się potężny członek. Syk rozniósł się po pomieszczeniu. Biorę, go w dłonie i jeżdżę góra, dół. Całuje główkę i Oblizuję ją do okoła. Podnosze go i liże od dołu do góry, po całej jego długości. Wsadzam go do buzi, patrząc prosto w oczy mężczyźnie. Płyn z członka mieszał się z moją śliną. Zasyssam go, co wywołuje jęk. Biorę go całego do gardła, co jest ciężkie, bo jest za duży. Biorę go głęboko. Mężczyzna podnosi mnie szybko wiedząc, że zaraz dojdzie. Popycha mnie na łóżko, tak, że ląduje na brzuchu. Układa moje nogi tak, że tyłek mam wypięty w jego stronę. Szybkim ruchem wchodzi w moją mokrą cipkę.
- Ta cipka jest moja. - mówi i przyśpiesza. Podpieram się dłońmi u wypijam tak, by wszedł jak najgłębiej. - Tylko moja. - Warczy ciężko dysząc.
- Ach. - jęczę. Czuję, że oboje jesteśmy krok od orgazmu, więc na chylam się tak, że leżę twarzą na łóżku i wypijam się bardziej. Zaczynam poruszać także swoimi biodrami.
- Scott... - jęczę czując obezwładniającą fale ciepła w moim ciele.
- Celeste... - mruczy dysząc i opada na mnie.

Zaskoczeni??

Mafia Boss Tom lV •ZAKOŃCZONE•Where stories live. Discover now