9

4.4K 156 17
                                    

Step
Rano wstaję około siódmej, wiem, że już nie zasnę więc idę do łazienki. Wróciliśmy około drugiej i spałem kilka godzin. Prysznic będzie dobrym rozwiązaniem. Kiedy zimną woda spływa po moim ciele dopiero zaczynam się przebudzać i odczuwam odprężenie. Po prysznicu ubieram bokserki i myje zęby. Wychodzę i ubieram się. Jakiś t-shirt i jeansy. Przeczesuje włosy dłońmi i schodzę na dół. Dzieci pewnie śpią jeszcze. Zawsze staram się ich budzić siódma lub ósma. Zależy czy weekend czy to dzień tygodnia.
- O już nie śpicie? - pytam w szoku widząc ich jedzących przy stole.
- Nie. - odpowiada śmiejąc się moja córeczka.
- Dobre śniadanie?
- Tak, Arthur zrobił dobre śniadanie.
- A co takiego?
- Naleśniki! - krzyczą oboje czym doprowadzają mnie do śmiechu. Nie sztucznego czy wymuszonego. Takiego prawdziwego i szczerego. Kocham moje dzieci i cudownie, że są ze mną. Szkoda tylko, że Paula też nie może patrzeć jak oni rosną i dojrzewają.
- Co wy na to, że jak zjemy zrobimy pobudkę wujkowi i pójdziemy na plac i na lody.
- Taaak! - Zawsze są zgodni i nie ma problemów. Cieszę się, że są szczęśliwi. Nie rozumieją bardzo wiele, i nie będą pamiętać Pauli. Czasami pytali się kto jest na zdjęciach wiszących i stojących w całym domu.
- W takim razie jak zjecie od razu idźcie myć rączki i ząbki. - mówię, kiedy Arthur podaje mi moje śniadanie. Szybko je zjadam i idę sprawdzić jak maluchy sobie radzą w myciu zębów. Idę schodami na górę i do łazienki maluchów. - I jak sobie radzicie?
- Tato mozes. - sepleni synek.
- Oczywiście skarbie, a ty Lenka jak sobie radzisz? - pytam pomagając Paulowi dobrze umyć zęby. 
- Tak. Już skończyłam. - mówi i pokazuję uśmiech, bym uwierzył. 
- Ale się świecą. - mówię i udaję, że mnie razi, a dziewczynka wybucha śmiechem. - Teraz kochanie wypłucz ząbki, ale nie połykaj wody, tylko wypluj. - kiwa główką i wykonuje polecenie.  - To co idziemy obudzić wujka? - pytam. Wychodzimy z łazienki. - Dobra teraz słuchać. Patrzcie co dla was mam. - wyciągam z kieszeni kilka rzeczy. - Paul bierze pisaki i rysuje po twarzy. Wujek ma twardy sen i ciężko go obudzić, a Lenka  dla ciebie mam zadanie specjalne.  - mówię.
- A jakie? 
- Kiedy Paul skończy malować ty wbiegniesz do pokoju i krzykniesz pali się, ale dam ci megafon. 
- Tak, Tak, Tak! - Skacze w kółko i się śmieje. 
- W takim razie Paul idź do pokoju wujka i zacznij malować swoje rysunki, zaraz przyjdę i ci pomogę tak? - kucam przed chłopcem. Kiwa głową i wybiega a ja z szafy wyciągam megafon i daję córeczce. - Gotowa? - idziemy do pokoju Scotta, gdzie Paul maluje jakieś ślaczki po twarzy mojego brata. Normalnie wyślę później wszystkim zdjęcie. - Kiedy dam ci znak, przez megafon zaczniesz krzyczeć pali się. Dobrze?
Biorę jeden pisak i również dołączam się do zabawy. Wpadłem na jeszcze jeden pomysł. 
- Poczekajcie chwilę zaraz przyjdę. - mówię i wychodzę z pokoju. Idę do komórki, w której znajduję jakieś wiaderko i sznurek. Wracam i idę do łazienki, która jest w pokoju. Wypełniam wiaderko i wracam do dzieci. Nad łóżkiem znajduje się belka. Muszę użyć krzesła by się tam dostać, ale udaje mi się przewiesić wiaderko ze sznurkiem. Koniec sznurka wiąże do ręki mężczyzny, który nie źle się zmoczy. Odsuwam się trochę i biorę telefon, który ustawiłem wcześniej i od początku się nagrywa. Odchodzę aż w róg nie daleko drzwi. 
- Lenka możesz krzyczeć. - mówię
- Pali się!!! - Wydaje z siebie przeciągnięty krzyk przez megafon. Brat zrywa się z miejsca, co sprawia, że pociąga sznurek, który jest przywiązany do nadgarstka mężczyzny.  Mina bezcenna. W trójkę wybuchamy śmiechem.
- No stary poranny prysznic zaliczony. - mówię, nie mogąc przestać się śmiać. Patrzy po kolei na naszą trójkę i wciąż zdaję się nic nie rozumieć. Widzę, że stara się nie wybuchnąć. Jego oczy zaszły ciemnością, co oznacza, że jest wkurwiony, ale stara się nie ryknąć, bo są dzieci. Możliwe, że później mi się oberwie, ale było warto. ten cały filmik zrobi furorę w naszej rodzinie.  
- Szykuj się, bo idziemy na spacer. - mówię i przerywam nagrywanie.  - Dobra chodźcie, niech wujek się naszykuję. Ubierzemy się. - Idziemy najpierw do pokoju Paula, gdzie ubieram go w jeansy i jakiś sweterek, po tym ubieram mu jeszcze buty.  Następnie idę pomóc ubrać się Lence. Dzisiaj wybrała różową sukieneczkę, która wyglądała jak u baletnicy i baleriny. 
- Tatuś? 
- Tak?
- Moja przyjaciółka, która mieszka na przeciwko, chodzi na balet i mówi, że jest fajnie. - rumieni się.
- Chciałabyś też chodzić? - Patrzy na mnie, a jej oczy świecą. 
- A mogę?
- Oczywiście, bałaś się mi powiedzieć? - pytam kiedy dochodzi do mnie powaga sytuacji. 
- Myślałam, że się nie zgodzisz. - ma w oczach łezki.
- Pamiętaj, że mi możesz wszystko powiedzieć. - kończę czesać włoski dziewczynki. - Pogadam z mamą Laury i ciebie też zapiszemy. - mówię, a dziewczynka wybiega z piskiem. 
Schodzę na dół, gdzie już siedzi Scott.  Odwraca się w moją stronę, a mi chce się śmiać. Widzę, że doprowadził się już do ładu, choć nie do końca. 
- Serio? Te markery nie chcą się zmyć. - Warczy. - Nigdzie tak nie idę, a do tego mam kaca. - Szybko idzie na górę. Parskam i razem z dziećmi wychodzimy z domu. 
- Tato, mogę wziąć lowel? - pyta się Lena. Jeszcze nie umie dokładnie wymówić r, ale nad tym pracujemy.
- Pewnie, ale musisz jechać ostrożnie.
- Dobrze. - Idę do garażu i wyciągam różowy rower lenki, który dostała tydzień temu i podaję go dziewczynce. 
- A ty smyku chcesz na barana do taty?
- Taak. - Krzyczy, a ja podnoszę go i sadzam sobie na karku i kierujemy się w stronę parku. Mieszkamy na osiedlu, nie chciałem czegoś większego, bo wiem, że Paula by nie chciała. Ona lubiła skromnie. Dom, w którym została postrzelona został sprzedany. Odkupili go moi rodzice uznając, że będę chciał go z powrotem. Czasami żałowałem, że go sprzedałem, bo miał być to nasz azyl, ale nawet nie zdążyliśmy tam zamieszkać. Nie zdążyliśmy stworzyć wspomnień. Za to dwa tygodnie temu dowiedziałem się, że ten dom, w którym mieszkałem z Paulą i spłodziliśmy tam naszego synka. Tam stworzyliśmy wspomnienia i teraz z powrotem jest mój. Kiedy wrócimy do Los Angeles, od razu zamieszkamy tam. Czasami jest mi ciężko, kiedy pomyślę, że jej nie ma. Przez ostatnie dwa lata, to rodzice mi pomagali i chcieli bym się wprowadził do nich i tak zrobiłem. Teraz chcę samotności i pobyć z moimi dziećmi. Spędzić z nimi czas i stworzyć wspomnienia.  
- Tato, ja idę do piaskownicy. 
- Dobrze skarbie, ale weź też brata. 
- Dobrze, o jest tam Laura. - biegnie w stronę piaskownicy, gdzie siedzi jej przyjaciółka. Paul również tam biegnie. Po zabawie z pewnością będą zmęczeni i będą chcieli lody. Jesteśmy tu od prawie miesiąca i za każdym razem wracając z parku idziemy na lody. Można powiedzieć, że to nasza taka tradycja. Postanawiam iść na ławkę. Przechadzam się po chodniku, bo idę na ławkę bliżej piaskownicy, by mieć ich na oku cały czas. Czuję jak coś małego uderza w moje ciało. Odruchowo łapię coś lub kogoś kto leci do tyłu. W końcu patrzę w dół. Te same oczy, te same usta, ta sama twarz i ten sam uśmiech. Serce zabiło mi tysiąc razy mocniej, tak jak kiedyś.  Mój szok musiał być widoczny i każdy głupi by się domyślił, że nie mogę uwierzyć. Zrobiło mi się słabo, bo albo zobaczyłem ducha, albo mam omamy. To nie możliwe, żeby to była...
- Paula...

Mafia Boss Tom lV •ZAKOŃCZONE•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz