13

4.1K 162 5
                                    

Celeste
Razem z Giną pijemy już chyba z czwartego drinka. Znaczy nie skończyła, bo usnęła. Sama ledwo patrzę na oczy. Chłopaków wciąż nie było, bo tylko gadali w jadalni. Postanowiłam się podnieść, ale najpierw staram się odłożyć pół pełną szklankę. To było ciężkie, bo dwoiło mi się w oczach. Nie mogłam trafić na stolik, ale się udaje. Ma giętkich nogach, które są jak galareta od nadmiaru procentów w moim organiźmie. Udało mi się i zaczynam stawiać jeden krok do przodu. Chwieje się, ale łapiąc się kanapy idę dalej. W końcu kiedyś podpora musi się skończyć. W moim przypadku to było zbyt szybko. Nim zdołałam zareagować potknęłam się, o własne nogi. Przygotowana na upadek lecę na bok, ale uderzam głową o coś twardego. Moje oczy zalała ciemność.

Scott
- Tak to były czasy. - Śmieje się.
- Ty, a gdzie dziewczyny?
- Pyta mój brat. Spoglądam w stronę, gdzie powinny siedzieć, ale krzesła są puste.
- Nie wiem, może poszły do salonu. - Kończę zdanie i w przed pokoju słyszę huk.
- Co to było? - Pyta się i biegnie do salonu, a ja za nim. Między salonem a korytarze na podłodze, nie przytomna leży Celeste. Podbiegam do niej.
- Celeste kochanie. - klepie lekko po policzku, ale nic. Biorę ją na ręce i chce położyć na kanapie, ale tam leży Gina. - Idę zaniosę ją na górę.
- Dobra, ja chyba zabiorę Ginę i będę wracał.
- Może zostaniecie na noc?
- Nie, wrócimy, daj nam znać co z Celeste, dobra?
- Dobrze. - Mówię i idę schodami na górę. Kładę kobietę na łóżku. Wciąż nie mogę jej obudzić, więc dzwonię po lekarza, który przyjeżdża najszybciej jak się da. Nie jest mi na rękę, kiedy każde mi wyjść, ale bez protestów robię to. Z jakąś godzinę chodzę w tą i z powrotem, a wciąż nie wiem co z dziewczyną. W końcu nie wytrzymuje i wchodzę do środka.
- Co z nią? - odzywam się od razu po otwarciu drzwi.
- Ma zwychnietą kostkę, a uderzenie w głowę nie było zbyt mocne.
- To dlaczego straciła przytomność?
- Nadmiar alkoholu zrobił swoje.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Nie wiem czy o niej wiesz.
- A o co chodzi?
- Dziewczyna ma implant.
- Co to jest? Mała jakieś operacje czy coś?
- Nie, to Implant antykoncepcyjny. Działa przez trzy lata, ale wygląda jakby został wszczepiony nie dawno.
- A można to jakoś wyciągnąć?
- Pewnie chwila roboty, to jest tylko taka malutka ruleczka.
- To masz to wyciągnąć. - rozkazuje. - Idę na dół chcesz coś do picia?
- Nie, bo się spieszę i zaraz idę.
- No dobra. - wychodzę i wzdycham. Dobrze, że kazałem wyciągnąć to cholerstwo. Mam co do niej pewne plany i nie zamierzam tolerować tego, że w jakikolwiek sposób się zabezpiecza. Niech myśli sobie, że wciąż to ma. Kiedyś jej powiem, ale nie mówię, że w najbliższym czasie. Może dopiero jak zajdzie w ciążę. Moja kobieta nie będzie się zabezpieczać. Mimo, że jestem gangsterem to zawsze marzyłem o dużej rodzinie, a kiedy zacząć jak nie w tym wieku. Ustawiony jestem, mam kasę, więc mogę sobie pozwolić na taką gromadę. Matkę moich dzieci już znalazłem. Muszę tylko jakoś się przymilić by mi się oddała, a później pójdzie z górki. Pytanie brzmi jak. Może spróbuje z nią porozmawiać bo w ten sposób, nie dopnę swego, a sprawie, że jeszcze bardziej mnie znienawidzi. Nie rozumiem jej zachowania, może boi się, że będzie tak jak wcześniej i nie chce przeżywać tego samego.
- Dobra, ja już idę. Celeste powinna się obudzić dopiero jutro. Jakby coś się stało to dzwoń, a i nie może nadwyrężać tej nogi.
- Dobra, to cześć. - mówię pijąc swoje ukochane whisky. Tylko ono jest mi wierne, tak myślałem do póki nie dowiedziałem się, że moja była została zabita. Wcześniej myślałem, że upozorowała swoje porwanie i mnie zostawiła. Teraz wiem, że było inaczej, ale czy na prawdę ją kochałem? Chciałem zemsty, byłem wściekły, ale nie zrozpaczony. Nie przeżyłem tego tak jak mój brat. On jest szczerze zakochany. Chciałbym kiedyś poczuć to samo do Celeste. Może już poczułem... Mój brat odzyskał swoją miłość, co praktycznie było nie możliwe. Wszyscy myśleli, że ona nie żyje. Miłość zawsze zwycięża, ale ja chyba dawno nie bzyknałem, bo już bzdury gadam. Muszę ją do siebie jak najszybciej przekonać. Nie ma innej opcji.

Na drugi dzień wstaję koło jedynastej, co jest nie małym zaskoczeniem. Nigdy nie spałem do tak późnej pory. Słońce świeciło mi na twarz, choć pamiętam, że zasuwałem sztory. Nie wstaje. Raz do roku chyba będę leżeć do późna. Zamykam oczy i odwracam się, by objąć kobietę leżącą obok mnie. Przerzucam rękę, ale ona opada na puste i zimne miejsce. Otwieram oczy, co okazuje się złym pomysłem i od razu zamykam, gdyż słońce daje po oczach. Wstaję i patrzę na miejsce. Puste miejsce. Biorę z garderoby jakieś spodnie od dresu. Dres zwisa z moich bioder i kieruję się na dół. W całym domu czuć piękne zapachy. Wchodzę do kuchni z myślą, że Victor robi obiad, ale to nie był on. Tyłem do mnie stała kobieta w białej koszuli, która sięgała jej do połowy ud, a długie ciemne włosy były w nie ładzie i przerzucone na lewą stronę. Trzymając patelnie wymachiwała swoim tyłkiem do rytmu piosenki lecącej z radia. Takie widoczki mogę mieć codziennie.
- Nie powinnaś nadwyrężać kostki. - Opieram się o futrynę i zwracam na siebie zajętej dziewczyny uwagę. Podskoczyła w miejscu i odwróciła się z ręką na piersi.
- Nie strasz.
- Nie powinnaś nadwyrężać kostki. Czemu ty gotujesz a nie Victor?
- Bo chciałam ci się odwdzięczyć, a przede wszystkim przeprosić za wczoraj. - mówi zrezygnowana. - Tak ucieszyłam się, że w końcu mogę porozmawiać z kobietą, a wy byliście tak pochłonięci rozmową to poszłyśmy do salonu. Chciałam wziąść wino, ale zobaczyłam, że masz wódkę, więc napiliśmy się. Jeszcze raz przepraszam. - Tłumaczy i spuszcza spojrzenie.
- Nic się nie stało. Tylko następnym razem po prostu nie wstawaj jak jesteś pijana, albo nie upijaj się tak, że nie możesz wstać. - mówię. - A co tam pochcisz? - zmieniam temat i mówię weselnej.
- Żeberka z Colą i powidłami.- brzmi smakowicie.
- To ciekawa jestem czy będzie ci smakować. Nauczyła mnie tego moja babcia. To sekret rodzinny. Moja mama nawet tego nie poznała. - stawia przede mną talerz. - A w lodówce i piekarniku jest deser. - dodaję, a pod mój nos dochodzi przepiękny zapach.
- A co ty powiedziałaś Victorowii, że zgodził się udostępnić ci kuchnie? Przecież on od garów odganiał moja matkę. - śmieje się. To prawda. Moja mama po długim czasie chciała zrobić domowy obiad a on ją wygonił do salonu.
- Wystarczyło pogrozić, że straci swoje jaja.
- Co?!
- Kiedyś już mu pogroziłam by dał mi klucz od jednego z pokoi. Ty nie widziałeś jego miny. Pierwszy raz widziałam by ktoś se mnie bal tak jak on.

Mafia Boss Tom lV •ZAKOŃCZONE•Where stories live. Discover now