17

3.9K 148 7
                                    

Za nim przejdziesz do rozdziału polub stronę na Facebooku i dołącz do grupy na fb.

Celeste
Idę przez las już około godziny. Wciąż nie wiem, gdzie jestem. Nie znam okolicy, a do tego zgubiłam się. Było już ciemno i nie było sensu dalej krążyć, bo nie widziałam kompletnie nic. Zatrzymałam się i usiadłam pod jednym z drzew. Dopiero odczułam jak bardzo bolały mnie nogi.

Po poczułam jak ktoś szturcha mnie za ramię.
- Halo? Co ty tutaj robisz? - słyszę. Powoli otwieram i widzę jakiegoś faceta po czterdziestce.
- Kim pan jest?
- Kim ja jestem? To ty jesteś na terenie łowieckim. Inny by się nie patrzył tylko strzelał.
- Ja przepraszam, po prostu się zgubiłam. - mówię i poprawiam koc, który zabrałam ze sobą z tej piwnicy.
- A skąd jesteś? - I co ja mam powiedzieć? Przecież w końcu mogę być wolna, ale nawet nie mam ubrań. Muszę wrócić do Scotta, nie bo mnie porwał, ale dlatego, że go pokochałam.
- Jestem z dzielnicy Bel Air, Los Angeles w Californi.
- I jesteś tu w takim stroju? Dziewczynki nie wygłupiaj się tylko mów prawdę. Uciekłaś skądś?
- Nie mówię prawdę, tam mieszka mój chłopak. - Bronie swojej racji, może skłamałam z tym chłopakiem, ale mam nadzieję, że nie długo się to zmieni. Już nie obchodzi mnie to czym on się zajmuje.
- No dobrze. W takim razie nie daleko stoi mój samochód, podwiozę cię. Chodź. - Facet idzie w tylko sobie znanym kierunku. Poprawiam koc i podążam za nim. Przechodzimy z jakieś sto metrów k wychodzimy na leśną drogę. Mężczyzna otwiera samochód i każe mi wsiąść. Wacham się, bo nie wiem czy po drodze nic mi nie zrobi, ale jednak wchodzę. Siwiejący mężczyzna rusza.
- Co ty tam robiłaś? - I co ja mam mu powiedzieć? Już wiem!
- Byłam z koleżankami nad jeziorem, ale poszłam w las za potrzebą. Oddaliłam się i wyszłam na drodze w stroju owinięta w koc. Miałam jeszcze torebkę, która ukradziono mi i nie mam nawet jak dać znać reszcie, że się zgubiłam. - Myślę, że jakoś wybrnęłam.
- Załóżmy, że ci wierzę, czemu podałaś adres chłopaka, skoro byłaś z koleżankami?
- Łatwiej podać adres niż tłumaczyć, gdzie jest jezioro i zastanawiać się, gdzie jestem.
- W sumie racja. - Do końca podróży, nie zamieniliśmy ani słowa. Samochód się zatrzymał.
- Dziękuję, że pan mi pomógł.
- Nie ma za co, a teraz zmykaj, bo się spieszę. - Wychodzę ostatni raz dziękując, i idę pod dom. Staje przed bramą i już mam dzwonić kiedy widzę jak jakaś pół naga laska wychodzi z domu Scotta, a on ją całuje namiętnie i wygania z domu. Odchodzę nie zauważona i idę dalej. Będę musiała coś ze sobą zrobić.

Scott.
- Dobra już idź. - Warczę, bo blondynka już mnie denerwuję i jeszcze ten jej piskliwy głos.
- Chociaż daj, buziaka na pożegnanie.
- Dobra. - mówię i całuje namiętnie jej usta. Co ja miałem w głowie zapraszając ją do domu. Tu mogła być tylko ona. Już żadna, nie przekroczy progu tego domu. Trzaskam drzwiami i wracam do pokoju. Nie mam ochoty nic jeść. Nie kiedy jestem winny za jej śmierć. Rzucam się na pogniecioną pościel i biorę butelkę, która stoi tu już kilka godzin. Upijam spory łyk whisky, odechciało mi się nawet ukochanych cygar. Znów straciłem dla mnie ważną osobę. Osobę, którą kocham. Nie chcę już żadnej, bo chciałem tylko jej. Daje sobie spokój, ale nie z sercem na jeden dzień. Ten facet jest ponownie dostępny i każdą zadowoli. Z klubu wróciłem o piątej z blondynką, dopiero nad ranem zobaczyłem, że nie była w cale taka ładna. Poniosło mnie. Chociaż teraz to żadna nie będzie ładna. Najładniejsza jest ta, którą kocham i raczej nie zobaczę. Nawet nie zdążyłem zasmakować jej cudownych ust i tego nie zwykłego ciała. Chyba już nie spróbuję. Usłyszałem pukanie do drzwi pokoju. Wstałem i otworzyłem, a następnie wróciłem na łóżko i leciałem po kanałach.
- Synu nie załamuj się.
- Synku...
- Łatwo wam mówić. - wzdycham wyłączając telewizor i patrzę w ich stronę. - Znów kogoś straciłem tylko dlatego, że nie umiałem jej znaleźć. - mówię bez uczuć, nie chcąc się załamać.
- To, że nie udało ci się jej znaleźć, nie znaczy, że nie próbowałeś.
- I co z tego, że próbowałem. - wzdycham.
- To, że nie możesz się załamywać. - Głos zawiera mija rodzicielka.
- Możecie zostawić mnie samego?

Marita
- Ej ty płaczesz? - pyta mój mąż.
- Boli mnie, gdy widzę własne dziecko, które cierpi.
- Rozumiem cię, ale to jego życie. Jest dorosły i sam musi sobie poradzić, a w jaki sposób to zrobi, to tylko jego sprawa.
- Może masz rację. - w końcu się poddaję. Przeżywałam to samo kiedy Step był załamany po stracie Pauli, ale teraz ją odzyskał. Jedno dziecko zaznało szczęścia a drugie je straciło. Kiedy matka widzi, jak jej dziecko cierpi, ona przeżywa to dwa razy mocniej. Każda matka mnie zrozumie. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale wieść, że nosi się w sobie dziecko zmienia wszystko. Wtedy pragnie się więcej i więcej, więc nie poprzestaliśmy na jednym. Teraz, gdy wszyscy od chowani i wyprowadzili się możemy na więcej sobie pozwolić. Mimo to brakuje mi tego wszystkiego. Tych szkrabów latających po domu, których było wszędzie pełno i ciekawych świata. Wciąż ciężko mi jest wiedząc, że Dylana i Daniela nie ma z nami. Już tłumaczę. Imię Daniel miał nosić imię brat bliźniak Ariany, a Dylan był pomiędzy Arianą a Stepem. Poroniłam w piątym miesiącu. W nocy obudził mnie mocny ból i pamiętam mnóstwo krwi na prześcieradle. Później wszystko działo się tak szybko. Thomas robił wszystko bym nie myślała mimo, że gdy myślał, że śpię siedział w gabinecie i upijał się. Widziałam, że go też to dotknęło. W końcu nam oboje się udało pozbierać, ale to nam nie przeszkodziło. Zawsze będę się starać pocieszać moje dzieci, bez względu co się wydarzy. Mam już tyle wnuków, ale chcę się doczekać też wnuków od Scotta i Zacka. Choć jednego. Na to też przyjdzie czas. Na razie się nie wybieram na tamten świat, więc mogę jeszcze poczekać.

Mafia Boss Tom lV •ZAKOŃCZONE•Where stories live. Discover now