30. Poświęcenie

274 23 0
                                    


Otworzyłam oczy. Byłam dalej pod drzewem lecz teraz byłam otaczana przez wrogów a blisko mnie stali przyjaciele chroniąc od wroga. Poczułam ciepło przepływające przez moje ciało. W ręce pojawił się płomień byłam taka szczęśliwa. Usłyszałam krzyk Alice. Odwróciłam się w jej stronę. Alice leżała przede mną z raną na nodze która mocno krwawiła. Uleczyłam jej to magią, ale złość rosła. Gdy rana się zagoiła wstałam i spojrzałam na moich wrogów. Czułam jak moje oczy mienią się kolorami. Wszystkimi czterema już żywiołami zaatakowałam większość ludzi, którzy potem leżeli na ziemi nieprzytomni. Szykuj się dziadku. Dziś to zakończę.


Walka się przedłużała. Wrogów nabywało coraz więcej a nam powoli ubywało sił. Dark Lorda próżno było szukać wśród tłumów poobijanych ludzi oraz unoszącym się pyle. Najwyższy czas zmienić taktykę...

-Ilu ludzi mamy w drugiej fali?- Krzyknęłam do Natha. Fala to była grupa ludzi , którzy zastąpią tych co walczą by odpoczęli w ten sposób morale znacznie wzrastają.

-Koło pięćdziesiątki! Zaczynają za 30 minut.

- Zwołaj ich teraz musimy przedrzeć się dalej.

- Ale jak? Nie dopuszczają nas byśmy chociaż zbliżyli się do granicy! A ty chcesz przedrzeć się do ich bazy?!

-Tak! Czym prędzej dorwiemy się do Isaca tym szybciej odpuszczą. W ten sposób walka nigdy się nie skończy!

Kłóciliśmy się w środku pola bitwy. Tak, wiem mądre... Nath spojrzał na mnie niepewnie. Tak jakby sprawdzał czy to na pewno się uda. Nie mieliśmy wyjścia. Gdy wystartuje z moim dziadkiem będę miała szanse to zakończyć. Luna w jej świecie powiedziała, że jeśli będzie odpowiedni moment ukaże się korzystając z mojej energii i zabierze moc Nemezis tkwiącej w jego duchu. Ostrzegła mnie że jest to ryzykowne i niebezpieczne jednak... nie boję się! Jestem jedyną osobą, która może zaważyć o powodzeniu się tej bitwy. Nie wspomniałam o tym nikomu, bo nawet nie  miałam kiedy, ale też nie chciałam by mnie powstrzymywali-a na pewno by tak zrobili. 

- Dobra. Zaraz zwołam mojego ojca niech ich przygotuje. Alex z Alice nie będą mogły nam pomóc, będą kontrolowali sytuację.

- Zgoda. Ruszamy!

Gdy pojawiła się nasza pomoc rzuciliśmy się na wrogów torując sobie drogę.Było ciężko lecz lekcje refleksu i szybkości bardzo się przydały. Moje ciało automatycznie wiedziały kiedy uskoczyć i odparować atak.

Przedarliśmy się przez linię bitwy. Staliśmy przed murami zamczyska DK było mało straży, bo prawdopodobnie większość ludzi było na wojnie, mimo to zadbał o swoje bezpieczeństwo. Dowódca powinien brać udział w walce i wspierać swoich żołnierzy, a nie chować się wysyłając ich na śmierć nawet się tym nie interesując. 

Szliśmy przez długi ciemny korytarz. Było cicho... za cicho coś jak cisza przed burzą. Chciałam przekroczyć kolejny zakręt kiedy Nath szarpnął mnie do tyłu atakując mojego niedoszłego zamachowca.

- Dzięki... 

-Nie ma za co złotko.- uśmiechnął się puszczając oczko i chwycił mnie za rękę. Prowadził nas uważając na każdym zakręcie do komnaty. Po przybyciu tam, nikogo nie było.

- Może jest w swoim gabinecie?- zaproponowałam

- Skąd wiesz?

- Nie mam pojęcia. Przeczucie?-Bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

- Dobra. Prowadź.

Wyszłam z komnaty i podeszłam do ściany naprzeciwko niej. Były tam trzy nowsze cegiełki. Docisnęłam je, a one pod moim naciskiem ruszyły się a wraz z nimi ściana obok, przesunęła się.

Naszym oczom pojawił się przytulny pokój a w środku jego...

- Witam! Czekałem na ciebie- powiedział z entuzjazmem

- Ja na ciebie jednak nie. Jeżeli potrafisz wysyłać swoich ludzi na wojnę samemu będąc bezpiecznym, zmierz się ze mną!

-Lily co ty opowiadasz?!- Wysyczał mi do ucha Nathan

-Spokojnie. Zaufaj mi. To co? Tchórzysz czy jednak sprawdzimy kto jest prawdziwym ultimum?- Dwa ostatni zdania skierowałam do Isaca.

-Widać, że charakterek masz po mnie...

-Nic nie mam po tobie!!- Wykrzyczałam nie dając mu dokończyć i rzuciłam w niego falą powietrza, która odrzuciła go na ścianę.

-Ty mała...- Oddał cios

Nasza walka się zaczęła. Musiałam z nim walczyć sama bo przybyło więcej cieni, którymi zajął się Nath. Bałam się czy da sobie radę, mimo że to ja walczę z facetem opętanym przez Nemezis. Mimo że nie posiadałam magi ognia to wykorzystywałam magię piorunów. W małej skali, ale zawsze. Unikałam ciosów jednak sama również je zadawałam. Byliśmy wyczerpani. Wtedy mój przeciwnik przywołał ją...

-Nemezis?!

Poczułam jak nagle uchodzi ze mnie energia. Jednak miałam na tyle siły by przypatrywać się całej akcji obok. Dwa duchy w postaci kobiet walczyły ze sobą. Luna wykorzystywała wiele skomplikowanych ruchów i połączeń magicznych, mimo to Nemezis prowadziła. W pewnej chwili przyparła Lunę do ściany. Atakowała ją i biła widziałam jak uchodzi z niej światło a ze mnie resztki sił. DK leżał nieprzytomny na ziemi. Nagle poczułam ostry ból w klatce piersiowej. Luna umierała. Z moich policzków poleciały łzy. Postanowiłam jej pomóc jak tylko potrafię. Skupiłam się na czterech żywiołach.

Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie: zieloną trawę i jej zapach w czasie rosy letniego ranka, chłodny powiew wiatru który w każdej sytuacji oczyszczał umysł, kiedy był przyćmiony problemami, bryzę nad oceanem, spacer z Nathanielem na plaży gdy fale muskały nasze stopy i... ciepło domowego ogniska, naszego ogniska, kiedy robiliśmy grilla czy walczyliśmy. Wyobraziłam sobie płomień walki. Potem całe swoje emocje przeniosłam na Nemezis. Otoczyłam ją kulą powietrzną i wiązkami wody, ziemi i ognia. Tak udało mi się!! Mam moc z powrotem. Nie wiem dokładnie jak to zrobiłam, ale zapieczętowałam Nemezis. Tylko czy dla mnie było to mądrym ruchem, nie niosącym  za sobą konsekfencji?


Nadzieja w MrokuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant