28. Ej! Władco płomieni! ( Maraton cz. 3)

298 26 3
                                    

- Czy ty jesteś normalna?- pyta Nath

-Ale o co ci chodzi?

- Mogłaś ją zabić!!

- To się ciesz, że nie mam dobrego cela.

-Lily... rzuciłaś w nią TALERZEM!

-Nieprawda. Biwiłyśmy się tylko.

-Ale talerzami?!

- No tak. Graliśmy w "orient szmato" piszczała z zachwytu.

-Bosz...

-I następnym razem lepiej żeby tu nie przychodziła, bo będę testować cel z łuku.

- Ale Daisy ja zaprosiłem żeby wszystko wyjaśnić, a ona wychodziła.

- Wyjaśniłeś?

- Tak. 

- Masz szczęście.

Dzisiaj miałam bardzo dobry humor. Był ciepły lipcowy poranek wszyscy mieli dziś wolne. Dlatego postanowiliśmy po południu urządzić grilla. Edward też miał dziś chyba dobry humor, bo słychać krzyki Julki na niego. Chyba spalił jajecznicę. Jednak nic nie przebiję tekstu mojej babci do Eda.

-Wiadomym jest mi, że masz lat blisko czterdzieści, wyglądasz na blisko trzydzieści, wyobrażasz sobie, że masz nieco ponad dwadzieścia, a postępujesz tak jakbyś miał niecałe dziesięć.

A dlatego że w tamtej chwili byliśmy na śniadaniu, wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem na te słowa, a Ed faktycznie siedział jak naburmuszony dziesięciolatek. Za to Alex siedział i maczał w swojej sałatce z warzywami, którą nałożyła mu Alice. Problem polegał na tym, że kuchnia i Al średnio chodziło ze sobą w parze.

-Jak coś takiego można jeść? Jedna połowa jest niedogotowana i twarda a druga przseolon...

-Mówiłeś coś KOCHANY?- Alex był pewny że Alice wyszła, a ona przerwała mu w dokończeniu wypowiedzi i położyła rękę na ramieniu przerażonego chłopaka. Dziwne z tego co słyszałam nie bał się wrogów, krwii był jednym z lepszych wojowników i niczego się nie boi, jednak wściekła to co innego...

-Nie... nic... nic

Tak dziś było naprawdę zabawnie.

- Alex? A tak wogóle skąd wziąłeś lód. Ostatnio jest bardzo rzadki i drogi.- dopytywał Nathan, on uwielbia zimne napoje.

- Jeden ze sprzedawców mi go dał jak powiedziałem mu o moim przyjacielu.

- No wiesz ja jestem synem przywódcy, ale nie musisz...

- Nie o tobie. O moim nożu.

- Wiesz co? Twoja indolencja intelektualna nie obliguje do prowadzenia z tobą tej niemerytorycznej konwersacji.

-Emm... No i dobrze.

Boże otaczają mnie kretyni.

************

Wieczorem pomagałam Julii i babci przygotować coś do jedzenia na grill. Alice rozkładała sztućce i talerze. Ed poszedł po drewno na później. Alex siedział sobie na kanapie i śmiał się z Natha, bo ten postanowił że umie rozpalić grilla bez magii. Gdy wszystko było już gotowe usłyszałam jak Alex prawie dusi się ze śmiechu. Z ciekawości wyszłam z kuchni, by sprawdzić co się dzieje.

No tak mój jakże mądry chłopak chcę rozpalić ogień i na podpałkę przyniósł... karnister z benzyną. Przecież to...

- Aaa...

No właśnie. Nath pospiesznie zdjął z siebie palącą się koszulkę i zdeptał ogień na niej. Alex leżał na ziemi nie mogąc oddychać przez śmiech.

-Moja ulubiona koszulka...-Westchnął Nath

W końcu Alex krzyknął

-Ej!! Władco płomieni!!!

-Czego? 

-Niech ogień będzie z tobą!!!

-Wal się Alex ty ciemna maso. Pociągnął byś po ziemi te swoje poślady i mi pomógł ty wkurzająca pijawko.

- Nie chcę ci przeszkadzać. Jesteś w swoim żywiole stary, jak ryba w wodzie.

- Weź Alex, bo jak cię kopnę to ci gówno uszami wyjdzie.

Po paru podobnych wymianach zdań, jedzenie było gotowe a kiełbaski chleb oraz pianki smażyły się na grilu. Oczywiście męska część tej grupy nie mogła przepuścić okazji aby napić się piwa. My z dziewczynami piłyśmy wino. Jednak procenty bardzo rozluźniły atmosferę.

-Może być coś lepszego od piwa? - westchnął Alex

-Może... dwa piwa.

*****

-Haha!!! Na prawdę ?!

- No mówię ci. Myślał, że potem będzie puszczał bańki z buzi. Oczywiście nie obyło się wizyty u Eleonory.

Julia właśnie opowiadała, jak Nath połknął mydło a potem z trochę skwaszonym ale uśmiechem przybiegł do niej zadowolony z tego.No myślałam że umrę. Teraz taki poważny, a kiedyś taki mały idiota.

- A właśnie czemu nie mogła przyjść?

- Któreś z dzieci zachorowało i wolała być w domu. A jak wam poszły poszukiwania książki z Nathem?

- Kto szuka, ten najczęściej coś znajduje, niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba.

-To co wy znaleźliście? 

- Stary podręcznik do matematyki...

*********Kilka piw i win później*******

-Lily wiesz co? Ty chyba masz jednak słabą głowę do alkoholu.

-Odpierwiastkuj się ode mnie ty ilorazie nieparzysty bo jak cię zlogarytmuje to ci zbiór zębów wyjdzie poza nawias!

- Haha! Widać, że dokładnie przestudiowałaś ten wasz podręcznik.

- Alex do mnie!!- Krzyknął Edward

- Tak jest!! - wybełkotał i chwiejnym krokiem stanął naprzeciw Edwardowi

- JAK DO CIEBIE MÓWIĘ TO ZĘBY NA BACZNOŚĆ, A NIE CO DRUGI WYSTĄP!

-Tak jest !!!

- Boże co za debile. - stwierdził Nath

***** 

Po zakończeniu imprezy wróciliśmy do swoich pokoi. Jednak mnie  przyniósł Nath, ale do swojego pokoju a nie mojego. Zapytacie dlaczego? Już mówię. Po pierwsze mój jest wyżej i dalej. Po drugie, jemu też się dalej iść nie chciało. A po trzecie lubię jego łóżko. Jest wygodniejsze od mojego. Poszliśmy spać w dobrych humorach. Szkoda tylko, że jutro będzie trzeba wrócić do szarej rzeczywistości.

Nadzieja w MrokuWhere stories live. Discover now