17. Boska śpiączka

378 29 0
                                    

 Miałam wykonać następny strzał, gdy do sali nagle wbiegł wystraszony strażnik.

-Wyrocznia... Lily... szybko...- teraz i ja byłam przerażona Nath chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy za strażnikiem.

        Ruszyliśmy do sali tronowej, która nie była zagospodarowana od władzy poprzedniego ultimum. Naszym oczom ukazała się piękna postać, bardziej duch. Pokazywała na mnie ruszała ustami a ja podeszłam do niej. Jej oczy były całe we łzach. Patrzyła się we mnie wzrokiem pełnym bólu i współczucia. Ona również się do mnie przybliżyła i wyszeptała

- Sama nie dam rady...

- W czym?

- Jak mi pomożesz zginiesz...

- C  o?

- Moje dziedzictwo cię zniszczy... przepraszam...

I w tym momencie poczułam że ktoś mnie woła...i nastała ciemność.

POV. Nath

     Kiedy strażnik przybiegł z informacją o prorocznia byłem w szoku ale , kiedy wspomniał o Lily moje ciało objęło przerażenie. Pobiegłem za nimi do sali tronowej. Była to swoich czasów najważniejsze miejsce w zamku. Po wejściu do pomieszczenia, ujrzałem ducha, który kształtem przypominał człowieka... kobietę. Podniosła swój palce i spojrzała na Lily, była przerażona nie wiedziała co się dookoła dzieje. Gdy prorocznia spojrzała na nią i coś wyszeptała Lily upadła na ziemię a prorocznia zniknęła. Szybko podszedłem do mojej dziewczyny i podniosłem.

-Lily?! Lily!?- jej ciało było coraz zimniejsze. Krzyknąłem na Alexa żeby pobiegł po Eleanorę, zauważyłem że Alice już przy nas klęczała i magią natury utrzymywała ciepło Lily. Ja swoją magią rozpaliłem płomyk blisko niej ale żeby nie poparzyć skóry. Jednak żadne z naszych działań nie dawało skutku a ciało dziewczyny siniało. Do komnaty wbiegła Eleanora ze swoją szpitalną świtą i przenieśli ją do naszego szpitala. Cały czas trzymałem ją za rękę, nawet nie zauważyłem kiedy po mojej twarzy zaczęły spływać łzy, nie przejmowałem się tym teraz. Nagle usłyszałem czyjeś krzyki.

- Szybko reanimacja!!!

-Co się dzieje?

- Nie oddycha - odpowiedziała zapłakana Ela [ skrót od Eleanory]. Nie wierzę jak to nie oddycha. Kazali mi puścić jej rękę. Nie chciałem zostawić jej samej, ale nie dali mi wyboru. Zawieźli ja do sali przed, którą usiadłem. Schowałem twarz w dłonie.

       Po godzinie siedzenia tutaj nie mam żadnych informacji, mam tylko zapłakaną twarz zdarte knykcie i przerażające myśli. Do szpitala jakieś 20 minut temu przybiegła jej babcia, mój ojciec (który starał się mnie pocieszać) i Alice przytulona do Alexa. Miałem już iść do pielęgniarki dowiedzieć się czegoś, kiedy z sali wyszedł lekarz.

-Rodzina panienki Lily?

- Tak- wyszeptała jej babcia

-Straciliśmy ją...

- O Boże- przerwała mu Bethy

-... ale udało nam się przywrócić akcję serca. Nie potrafię stwierdzić konkretnie jaka to była przyczyna. Mam jednak podstawy twierdzić że były to siły duchowe. Zbyt mocno wpłyneły na podświadomość Lily. Powinna się niedługo obudzić ale będzie bardzo zmęczona, więc nawet po wyjściu ze szpitala będzie trzeba ją pilnować bo mimo że prawdopodobnie czuć będzie się dobrze jej organizm dalej będzie się regenerował

- Dziękujemy doktorze.

     O mały włos straciłem moją małą Lily. teraz nie wyobrażam sobie bez niej życia. Szczęśliwy że wszystko jest już dobrze wszedłem do sali. Widok, który tam zastałem spowodowały kolejny potok łez. Lily podpięta do różnych urządzeń, jej blada skóra, sine usta i zamknięte powieki. Wyglądała tak spokojnie, miałem nawet wrażenie że za spokojnie, że nigdy się nie obudzi. Usiadłem obok i chwyciłem jej rękę.

-Lily kochanie obudź się. Proszę. Powiedz że dobrze się czujesz, że już wszystko jest dobrze. Lily... Lily!- teraz znów płakałem.- Nigdy nie pozwolę żeby znowu stała ci krzywda. Będzie dobrze, ale kiedy ty tak zawsze mówiłaś byłem pewny że tak będzie, a teraz nie czuję nic...

****

           Minął już 3 dzień, a Lily dalej się nie wybudziła. Przesiaduje u niej całe dnie, nie sypiam. Codziennie mówię do niej jak jest dla mnie ważna. Razem ze mną ciągle siedziała tu Alice i Alex. Martwią się o nią.

- Była tu pierwszy dzień i już zdążyła mi pomóc, kiedy jeden z cieni mnie zaatakował. A jak my się jej odpłaciliśmy? Dodatkowym cierpieniem.- Alice miała racje pochyliłem się nad nią i pocałowałem w czoło i wyszeptałem ciche -kocham cię- wtedy poczułem lekki ucisk ręki.- Lily? Lily skarbie... otwórz oczy.- jej piękne błękitne oczy spojrzały na mnie a na twarzy pojawił się uśmiech. Jak mi tego brakowało. kątem oka widziałem jak Alice dusi w sobie krzyk radości a Alex odetchnął z ulgą. Przytuliłem ją do siebie. Moje szczęście wróciło.

     

Nadzieja w MrokuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora