24. Pod gwiazdami

310 27 1
                                    

 - Jak to? Odebrał ci moc ognia? Ale jak to możliwe?

-Czytałem o tym. Jeśli ktoś posiada magię krwi może odbierać ludziom moce, poruszać nimi jak marionetkami z pomocą niektórych przyrządów może też dawać moce.

- Może odzyskać swoje moce?

-Nie słyszałem o takim przypadku żeby ktoś bez pomocy maga krwi dał radę.

Od 15 minut trójka moich przyjaciół kłóciła się o moje moce.  Nie wiem jak mogłam dać się tak podejść. Mam ochotę krzyczeć i płakać. Chcąc dać upust emocjom opuściłam pogrążonych w rozmowie przyjaciół i wbiegłam w las. Dotarłam do polany pośrodku lasu, gdzie na środku był duży głaz a w około trawa a dalej drzewa. Podeszłam do kamienia i z krzykiem magią wiatru rozwaliłam go na pół. Wow. Nie wiedziałam, że tak potrafię, ale mimo to nie zaprzestałam. Magią natury wyrosło dużo róż z ostrymi kolcami a magią wody zatapiałam większe kamienie. Byłam wściekła. Dopiero co poznałam świat magii, nauczyłam się nią posługiwać. A teraz? Mam jeszcze 3 a licząc moc uzdrowienia 4 moce ale i tak czuję się jak niepełnosprawne ultimum. Nagła fala złości znów mną zawładnęła w moim dłoniach poczułam energię, która wibrowałam w moim ciele. Bezwiednie skupiłam się na chorym drzewie i skierowałam tę energię w jego stronę. W sekundę zobaczyłam błysk a potem huk, a drzewo ogarnęły płomienie. Opadłam na kolana.

Spojrzałam jeszcze raz na drzewo. To... była magia piorunów? Poczułam ciepłe i wielkie ramiona oplatające mnie od tyłu wokół mojej talii. Wiedząc kto jest tego przyczyną obróciłam się i wtuliłam w niego. Głaskał mnie uspokajająco po włosach. Koniec tej bariery, wszystkie moje emocje wypłynęły na wierzch. Rozpłakałam się głośno mocząc koszulkę Nathana, on jednak mocniej mnie do siebie przytulił pozwalając mi na chwilę słabości byłam mu bardzo wdzięczna.

- Spokojnie. Damy radę. Znajdziemy jakiś sposób żeby to odczynić i będzie wszystko dobrze.

- Nie będzie Nath. Ja mam już dość, jeszcze parę miesięcy temu byłam zwykłą nastolatką z problemem wybrania ciuchów na imprezę. A teraz? Jestem jednym z najpotężniejszych magów w świecie o którym nie miałam pojęcia, moja babcia wiedziała o nim ale to przede mną ukrywała, moi rodzice zginęli w walce, którą tylko ja mogę zakończyć, mój dziadek jest moim wrogiem odkąd się urodziłam, prorocznia zwiastuje moją śmierć a ja już straciłam moc ognia ale mam dwie inne. Uzdrowienia i piorunów. Mam dość chcę o wszystkim zapomnieć. Nie daję rady Nathan. Ja.. Ni..nie chcę.- Pod koniec głos mi się załamał o łzy spływały jak wodospad. Wszystko co do tej pory gnębiło mnie w głębi duszy, teraz się ujawniło.

- To jesteś prawdziwa ty. Tu możesz być sobą, nie udając. Jesteś silna i niesamowita. Szybko się uczysz jesteś twarda i odważna. Która dziewczyna wiedząc tyle wstałaby i dalej jak gdyby nigdy nic się śmiała. Kto po usłyszeniu o Dark Lordzie i przepowiedni by wstał chcąc mu dokopać? Twoja chwila słabości to tak naprawdę nie słabość tylko chwila odpoczynku. Zdziwiłbym się gdyby nie zrobiło to na tobie wrażenia. 

Spojrzałam w jego oczy, które patrzyły na mnie z troską. Byłam mu wdzięczna mieliśmy za sobą trudne chwilę ale cały czas jest przy mnie. Położył swoją rękę na mój policzek a drugą dłoń oparł o moje biodro. Przybliżyłam się do niego. Nasze ciepłe oddechy mieszały się pożądanie między nami rosło. Popatrzyliśmy sobie w oczy raz jeszcze by potem utonąć w namiętnym pocałunku. Jego ręką z biodra przesunęła się na moje plecy, a z policzka na kark. Ustami zjechał na szyję robiąc sobie ścieżkę do barku. Gryzł i ssał moją delikatną skórę pod szyją by potem chuchnąć na swoje dzieło i wrócić do moich ust. Pieszczotę skończyliśmy dopiero kiedy brakowało nam tlenu. Z rozpędzonymi sercami patrzyliśmy sobie w oczy. 

- Chodź. Pokażę Ci coś pięknego. - wstał z ziemi podając mi dłoń abym wstała co uczyniłam razem za ręce w ciszy. W przyjemnej, spokojnej ciszy. Doszliśmy do skarpy gdzie Nath się zatrzymał i spojrzał z uśmiechem w górę więc poszłam w jego ślady a moim oczom ukazało się piękne gwieździste niebo, które zapierało dech w piersiach. Usiedliśmy na trawię patrząc w gwiazdy.Przepraszał mnie w czasie tej rozmowy z milion razy za to zachowanie w pałacu. tłumaczył że Samantha namieszała mu w głowię i zwątpił a nie powinien. Wybaczyłam mu. W końcu "zginął" dla i przeze mnie. Wtuleni w siebie rozmawialiśmy o wielu rzeczach. O przyszłości i przeszłości. O tym jak bardzo się kochamy. Straciliśmy rachubę czasu i pochłonięci tylko sobą zasnęłam w jego ramiona pod gwiazdami. Zdecydowałam że dla niego się nie poddam a dla tego świata będę dawać z siebie wszystko, bo już wiem że nie jestem sama. 

Nadzieja w MrokuWhere stories live. Discover now