10. Czarni magowie

604 33 0
                                    

        Kiedy obudziły mnie jakieś szepty, najpierw zerknęłam na łóżko. Miejsce gdzie przed chwilą był brunet było zimne rozejrzałam się wokoło i po drugim końcu sali rozmawiał z Eleanorą.
Udało mi się usłyszeć pojedyncze szepty.

-...będzie... dowódcą Nathan

-Wiem ale... jej pomóc

     Jakim dowódcą dlaczego pomóc. Wstałam na równe nogi i podeszłam do nich.

-O czym rozmawiacie?-posłałam im miły uśmiech nie muszą wiedzieć że podsłuchiwałam.

-O przyszłości plemiona.-dyplomatyczna odpowiedź Eleanoro.

-A właśnie przypomniałam sobie. Kim są czarni magowie?-na ich twarzach pojawił się strach i złość.

-Chodź opowiem ci- Nathan wziął mnie za rekę i prowadził korytarzami-Czarni magowie byli kiedyś ludźmi albo panami żywiołów jak my. Jednak tysiące stuleci temu dowodził nimi Dark Lord. Znudziło im się monotonne życie pod szkydłem ultimum. Zaczęli uprawiać czarną magię. Ludzie spożywali magiczne mikstury i przez długi czas byli bardzo silnini szybcy, magowie żywiołów robili wszystko żeby ulepszać swoje umiejętności, zwłaszcza w walce. Łamali w ten sposób wiele praw. Duchom się to nie spodobało i ukryli ich w zamkniętej puszczy pod gorą. Ale kiedyś ta bariera się załamie. O tym jest w przepowiedni.

-To straszne.

-Wiem ale nie musimy się tym narazie martwić.

-Racja. Nathan? Żeby trochę zmienić ten przerażający temat. Powiedz ile masz lat?

       Uśmiechnął się i widać było że powsztrzymuje się aby nie wybuchnąć śmiechem. Z resztą co się dziwić kto pyta bez owijania w bawełnę zmieniając niewygodny temat i przyznając się do tego.

-18 a ty mała?

-Nie taka mała bo 17 ale za dwa miesiące się to zmieni.

      Jego mina spoważniała a ciało napieło.

- 17 lat? Wyglądasz na młodszą... za dwa miesiące masz 18?

-Tak i... tak

       Dalej oboje milczeliśmy. O co mu chodzi? 18 lat to koniec świata?

        Nathan odprowdził mnie do pokoju przy którym stało dwóch wartowników a sam udał się na zebranie rady w nagłej sprawie. Niepokił mnie fakt że był taki poważny, jakby coś się stało. W drodzę przez korytarz nie odezwał się więcej ani razu.

        Poszłam na balkon i przeglądałam się krajobrazowi. Na horyzoncie słońce przebijało się przez drzewa a pod lasem, znajdowała się osada. Dzieci biegały po ląkach z kijami a kobiety wywieszały pranie. Mają takie spokojne życie. Wszystko było w scenerii obok pól i lasów. Nie zniszczone ludzką ingerencją.

       Moja chwila rozkoszy spokoju nie trwała długo bo do pokoju wszedł jeden ze strażników.

-Musi się panienka wybrać natychmiast do sali obrad.

-W jakim celu? - nie zamierzałam biegać w te i z powrotem bo oni tak chcą.

-Podobno ktoś przyszedł z Panią porozmawiać.

-Dobra już idę. Jeszcze jedno. Na imię mam Lily nie pani.- strażnik kiwnął głową porozumiewawczo, a ja ruszyłam do sali narad.

       Weszłam do środka. Panowała kompletna cisza. Na końcu stołu ujrzałam skutą kajdankami starszą kobietę, wyglądała znajomo...

-Babcia!!??

      Na twarzach wszystkich w pomieszczeniu pojawił się szok i nie dowierzenie. Spoglądali to na mnie to na babcię. Nie minęło 10 sekund kiedy do niej podbiegłam i przytuliłam ją. Tak dawno się nie widziałyśmy. Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Jednak tą piękną chwilę przerwał głos jakiegoś mężczyzny.

-Lily. Ona jest zdrajczynią...

No chyba sobie robią jaja.

☆☆☆☆☆
Cze cześć i czołem... tak jak obiecałam 2 tego samego dnia i myślę że sytuacja powtórzy się jutro bądź w sobotę😁😘

Nadzieja w MrokuWhere stories live. Discover now