XX. W gościnie u Tebalda

60 9 9
                                    

Deidara przez całą drogę był zirytowany. Nie mógł patrzeć na całą trójkę znienawidzonego przez siebie klanu Uchiha, a na dokładkę miał jeszcze zaszczyt być z Hidanem, który ciągle marudził albo się podniecał swoim świetnym bogiem - Jashinem czy innymi bzdurami. Tak czy inaczej, nikogo to nie interesowało, a już na pewno nie Deidarę.

W końcu udało im się odnaleźć jakąś drogę. Nie mieli pojęcia dokąd prowadziła, ale podróżowali wzdłuż jej ścieżek. Prawdopodobnie prowadziła do miasta, bo była jedyną drogą w okolicy, a ponadto dało się zobaczyć odciski butów czy podkowy koni odbite na ziemi. Stosunkowo wyglądały na dość świeże. Deidara szedł w grupie jako ostatni, kopiąc każdy kamień napotykany na swojej drodze.

- Daleko jeszcze...? - jęknął przeciągale Hidan. Zadał to pytanie już trzeci raz w przeciągu dziesięciu minut.

- Przestań wyć... - warknął Deidara, przymykając oczy z irytacji.

- Wyć to zaraz będziesz ty, blondi. Oddam cię w ofierze Jashinowi to zobaczymy, kto będzie wyjący... - odpowiedział mu Hidan, któremu oczywiście nie spodobały się słowa Deidary. Lekceważąco nawet nie odwrócił się, by na niego spojrzeć.

- Daruj sobie. Gdybym mógł tworzyć glinę byłbyś już w kawałkach zanim byś mnie w jakikolwiek sposób dotknął... - nie mogło się obyć także bez odpowiedzi ze strony Deidary.

- Gdybyś miał... A teraz, co masz? - spytał Hidan tym razem spoglądając na blondyna. Ten posłał mu mordercze spojrzenie, a srebrnowłosy uśmiechnął się nonszalancko. - Nic nie masz...

- Wszyscy obecnie jesteśmy bezradni w tej kwestii. Wasze kłótnie są zbędne, a dodatkowo irytujące. Byłoby dobrze, gdybyście się oboje zamknęli. - odezwał się nagle Sasuke, dalej idąc przed siebie. Hidan machnął ręką, odchodząc kawałek na bok, a Deidara ponownie zniżył wzrok, by szukać wzrokiem kamieni. Oczywiście przy okazji wyklinając cicho młodszego Uchihę.

- Cholerny.... Durny... - warknął pod nosem blondyn, wykonując mocniejszy zamach nogą niż wcześniej. Nie spodziewał się, że używając tak sporej siły napotkany kamień poleci w stronę Sasuke. Dodatkowo jeszcze celnie w jego głowę. Deidara był trochę zaskoczony, ale mimo wszystko sprawiło mu to sporo uśmiechu na twarzy. Brunet od razu się obrócił, mierząc wzrokiem osobę, która tego dokonała, a gdy tylko zorientował się, że to Deidara, aż się zatrzymał.

- Jeszcze chwila i zaraz mu coś zrobię... - wycedził od razu. Pomimo takiej "groźby" Deidara miał dalej ubaw. Cieszył się jak głupi, że to akurat trafiło właśnie jego.

- Niby przez przypadek, ale aż miło było popatrzeć. - odpowiedział ucieszony nawet nie przejmując się zabójczym wzrokiem Sasuke. Blondyn przeszedł nawet obok niego, a Uchiha nie zamierzał spuszczać dalej z niego wzroku.

- Uspokójcie się... - westchnęła ciężko Shizu. Sasuke teraz znalazł się na końcu grupy, więc chcąc wrócić z powrotem na przody specjalnie podszedł do Deidary i wywinął mu lewą nogę do góry, dodatkowo jeszcze dla pewności pomagając sobie reką, by ten znalazł się na ziemi. Zadowolony wyminął także Hidana i Itachiego, aby wrócić na swoje miejsce. Blondyn szybko się podniósł i zaklnął pod nosem, łapiąc do ręki kolejny kamień, a ten był natomiast kilkukrotnie większy niż poprzedni... Już miał wykonać zamach, ale odezwał się Itachi.

- Deidara... bądź rozsądny. Jeśli to zrobisz będziesz go nieść resztę drogi. - powiedział spokojnie. Sasuke także obejrzał się do tyłu, chcąc sprawdzić, co ten miał zamiar jeszcze zrobić. Tak naprawdę, gdyby nie Itachi piroman bez zawahania rzuciłyby tym kamieniem.

- W życiu bym go nie tknął... Najwyżej by został i się na coś przydał. Charytatywnie nakarmiłby wygłodniałe zwierzęta... - odpowiedział pogardliwie, wypuszczając także kamień z ręki. Sasuke jedynie podniósł brew, pokazując mu w ten sposób, że tekst był dość niskich lotów. - Jak on mnie, do cholery, drażni... Trzeba być debilem, żeby mieć okazję do wybicia całego klanu i zostawić akurat jego. Świat od razu stanąłby się piękniejszy...

Zaprzeszłość [Naruto, Owari no Seraph]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz