XIV. Odnalezieni

73 9 11
                                    

Śnieg nie padał już od kilku dni, lecz temperatura powietrza dalej wisiała poniżej zera. Chłód przeszywał ciała osób, które postanowiły opuścić ciepłe schronienie, a ulatniająca się z ust para świadczyła o panującym mrozie. Śnieg był wyjątkowo twardy, przez co wydawał z siebie głośne odgłosy, gdy ktoś postawił na nim swój krok. A już zwłaszcza, gdy tym kimś był rycerz w ciężkiej zbroi. We wschodniej części lasu przemieszczało się naprawdę dużo zbrojnych. Co jakiś czas można było ujrzeć tu niewielki oddział rycerzy, którzy patrolowali teren.

W pewnej odległości, między dwoma pniami drzew, leżał przyczajony wilk, który bacznie obserwował przemierzający się właśnie patrol. Nie była to duża grupa, właściwie to czterech mężczyzn jechało na koniach, a przed nimi kroczyło ośmiu zbrojnych. Była to już czwarta taka grupa, która pokazała się tu w przeciągu ostatnich trzech godzin. Wilk wycofał się w końcu, a następnie obrócił i podreptał kilkanaście metrów przed siebie, a gdy w końcu dotarł do znajomych postaci, zaszczekał. Tsuki zbliżył się właśnie do Kasumi i Sasoriego, którzy oczekiwali jego powrotu. Czerwonowłosy wydawał się być niebywale znudzony... Na pewno miał lepsze rzeczy do roboty, niż bezcelowe chodzenie po lesie i szukanie jakichś dziwnych ludzi. Wilk rzecz jasna nie był w stanie odnaleźć ich tropu, gdyż nie znał ich zapachu. Zamiast poszukiwanych znajdował jedynie patrole oddziałów...

- Ci ludzie zaczynają mnie już irytować. - mruknął Sasori, który opierał się właśnie o pień drzewa i spoglądał znużony w niebo. - Ileż można chodzić po tym lesie. Najwyraźniej dostali równie idiotyczne zadanie co my. - westchnął, zamykając oczy. Białowłosa i lalkarz byli partnerami, tak więc w organizacji chodzili na misje razem. Tak też stało się tym razem, ponieważ Lider zadecydował, że członkowie Akatsuki pójdą ze swoimi partnerami. Tsuki nie mógł odnaleźć nowego zapachu, było tu za dużo rycerzy i koni.

- Coś musiało się wydarzyć, skoro jest ich tu aż tylu. - zaczęła Kasumi i zwróciła się w stronę czerwonowłosego. - Możemy posłuchać, o czym mówią. - dodała, a Sasori odsunął się w końcu od pnia drzewa i powodził swoim mętnym spojrzeniem po okolicy. Bez słowa minął niebieskooką i skierował się w stronę oddalającego patrolu. Dziewczyna udała się za nim, tylko Tsuki pobiegł gdzieś w zupełnie inną stronę...

Nie minęła długa chwila, gdy dogonili rycerzy. Ci nawet ich nie zauważyli i nie było się w sumie czemu dziwić, gdyż byli kompletnie pogrążeni w jakiejś rozmowie. Niestety, nie na temat, który interesowałby Akatsuki. Rozmawiali o jakichś bzdurach, a dokładniej o tym, co robili wczoraj wieczorem. Główną historię opowiadał mężczyzna, który jechał na pięknym karym koniu. Właściwie to wszystkie ich konie były przepiękne... Wdzięku dodawały im także lekkie zbroje, które nosiły z dumą.

- Możemy ich już zabić? - zapytał znużony Sasori. - Nie mam zamiaru czekać, aż w końcu zaczną mówić, czego tu szukają. - burknął pod nosem.

- Nie. - odpowiedziała mu cicho białowłosa.

- A to niby dlaczego? - dopytał z uniesioną brwią.

- Bo mają ładne zbroje. - odparła, a Sasori spojrzał na nią niezrozumiale, by następnie przyłożyć sobie dłoń do czoła.

- Poważnie? - westchnął. - Możemy ich zaatakować, dowiedzieć się, czego tu szukają i zabić. Później mogę zrobić z nich marionetki, co prawda bezużyteczne, ale przynajmniej te twoje zbroje zostaną.

- Szkoda mi ich zabijać. Nie mówiąc już o tym, że to niesprawiedliwe, oni nie mają nawet chakry... - wytłumaczyła, a artysta ponownie westchnął ciężko z jakąś nutą niedowierzania. - Poza tym nie wiemy, jakimi są ludźmi, może są dobrzy. Mam inny pomysł.

Rycerze tymczasem dalej kroczyli przed siebie. Czasem rozglądali się niechętnie dookoła, a jeden z jadących na koniach mężczyzn obracał się nawet przez ramię, by spojrzeć do tyłu, lecz nigdy nie widział niczego niepokojącego. Jego towarzysz skończył już opowiadać o jakiejś egzekucji, którą wczoraj przeprowadzono ku uciesze tłumu. Wtedy odezwał się jeden z idących z boku rycerzy. Zaczął mówić o jakiejś dziwnej sytuacji, która miała mieć miejsce wczoraj w knajpie. Ponoć pojawił się tam jakiś dziwny, szarowłosy człowiek, który obalił na raz całe dwie beczki piwa. Była to sytuacja nadzwyczajna i wywołała niemałe poruszenie wśród biesiadujących. Pojawiły się nawet plotki, że tej nocy pojawił się znowu, tym razem w towarzystwie jakiejś kobiety i razem wypili tyle, co wszyscy klienci razem wzięci przez tydzień.

Zaprzeszłość [Naruto, Owari no Seraph]Where stories live. Discover now