XVII. Zanik chakry

48 9 7
                                    

Shizu zirytowana szła ciemną nocą w środku lasu z kocem i poduszką. Jak tak dalej miały wyglądać noce, to gotowa była spać naprawdę na dworze. Mogli dać jej chociaż kogoś, kto ma spokojny sen, bo miała już dość słuchania co noc historii o matce Kisame...

- Co to są za ludzie... - powiedziała pod nosem, rzucając zestaw do snu na ziemię. Następnie sama się rzuciła i starała jakoś ułożyć. Było jej wszystko tak bardzo obojętne, że nawet nie odczuwała panującej ujemnej temperatury. - Poobcuję z naturą przynajmniej. Dobranoc wszystkim. - prychnęła pod nosem do siebie, bo przecież nikogo nie było razem z nią. W końcu udało się jej jakoś ułożyć i zamknęła oczy zadowolona z siebie. Była już pewna, że tym razem uda jej się zasnąć, w końcu od dłuższego czasu panowała zupełna cisza, o tej porze to chyba nawet i ptaki spały.

- Rano znajdziemy cię skutą lodem. Chcesz zamarznąć? - usłyszała głos, który chyba już kiedyś obił się jej o uszy, ale na chwilę obecną nie mogła poznać właściciela.

- To są jakieś żarty! - warknęła, wstając natychmiast i od razu kierując swój wzrok w stronę znajomego-nieznajomego. - Tobi? Naprawdę... Jeszcze powiedz mi, że tylko ja jestem nienormalna i chcę spać o tej godzinie...

- To całkowicie normalne, ale nie, kiedy robisz to na dworze w porze zimowej... - zaczął tym swoim poważnym głosem, ale nie zachowywał się już jak dziecko. - Swoją drogą, myślałem, że postanowiłaś ponownie uciec, udając, że idziesz spać na dworze, ale widocznie naprawdę chciałaś się tylko wyspać...

- Jak tak dalej pójdzie, wybuduję sobie jakiś szałas daleko od was. Mam dość. Zaczynam wierzyć, że robicie to wszystko celowo, by uprzykrzyć mi w jakimś stopniu życie z wami. Jak tak bardzo mnie nie znosicie, to powiedzcie po prostu... I nie mam powodu jak na razie, by od was uciekać. Coś mnie tu trzyma.

- Raczej ktoś. - poprawił pewny swoich przekonań. - Chyba, że porównujesz ludzi do rzeczy. Zrozumiem.

- Nie, coś. Chyba wiem, co mam na myśli! - podniosła głos, kładąc dłoń na na czole. - Z wami naprawdę jest coś nie tak...

- To wytłumacz. - powiedział Tobi i usadowił się naprzeciw kobiety.

- W tym leży już tylko mój interes, ale przyznam, że jesteście mi dość potrzebni. Muszę się czegoś dowiedzieć... - zmrużyła nagle oczy, na moment się zamyślając. - Mam pytanie do ciebie.

- Słucham.

- Dlaczego raz zachowujesz się jak kretyn, a raz jak normalny człowiek? I nosisz ciągle tę maskę... - spytała od razu. Widocznie już długo chodziło jej to po głowie.

- Naliczyłem dwa pytania... - zauważył znużony. - Mimo wszystko na żadne z nich nie otrzymasz odpowiedzi.

- Dlaczego? - zdziwiła się, tracąc jakiekolwiek nadzieje.

- Nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie, a poza tym nie jest ci to do niczego potrzebne. - oznajmił bez wyrazu. Shizu jedynie prychnęła na to, wiedząc, że i tak go nie przekona. Zaraz położyła się ponownie na ziemi.

- Idź już sobie. Chociaż ty daj mi spokoju. - wypaliła chłodno.

- I tak mam co innego teraz na celu... Śpij więc. - podniósł się i stanął bokiem do kobiety. - Tobi niedługo wróci! A Shizu będzie uczyć Tobiego jeździć na kucykach pony! Wii! - wydarł się tym swoim skrzekliwym głosem, pełny szczęścia i pobiegł w swoją stronę. Shizu położyła ponownie dłoń na czole, przypominając sobie obietnicę, jaką mu złożyła. Wkrótce przestała o tym myśleć i faktycznie zaczęła próbować zasnąć, ale nie do końca jej to już wychodziło.

- Zadowoleni z siebie, grzeją się w ciepłym... Ja się na to nie godzę... - ponownie powiedziała do siebie i utkwiła swój wzrok w gwieździstym niebie. - Tobi. Za te naukę dostaniesz bojowe zadanie... - patrzyła tak dalej, aż w końcu z czasem stał się cud i udało jej się spokojnie zasnąć. Alleluja.

Zaprzeszłość [Naruto, Owari no Seraph]Where stories live. Discover now