Poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Natychmiast pożałowałam swoich słów ale stałam twardo i patrzyłam przed siebie.

Czarnowłosy zamrugał. Wyglądał na kompletnie zbitego z tropu. Patrzył na mnie jak na ducha. W sumie nie dziwiłam mu się. Sama do końca nie rozumiałam co przed chwilą powiedziałam  ale nic już nie mogło tego zmienić.

- Ok... - Chłopak usiadł ostrożnie na kanapie i popatrzył na mnie z dołu. Lekko oblizał usta i delikatnie się uśmiechnął.

- Nie śmiej się.

Natychmiast spoważniał. Chyba zdał sobie sprawę że nie jest już taki bezkarny.

Niestety ciągle miał nademną przewagę.

- Ode mnie masz dach nad głową, jedzenie, dzisiaj dostałeś ubrania.

- O nic nie prosiłem...

- Zamknij się! Jasne że mnie o to nie prosiłeś. Dałam ci to, bo wiem, że jesteś zbyt dumny, żeby mnie o to poprosić. Ale ja Cię w pewnym sensie lubię. Lubię Cię ale nie dam się traktować jak zabawkę. Nie możesz mnie napadać, wiązać A co gorsze gryźć. - Przykryłam dłonią ranę po ugryzieniu.  - Na zbyt dużo sobie pozwalasz. Jeśli chcesz tu mieszkać, to ty musisz się dostosować do mnie, a nie ja do Ciebie.

Urwałam widząc jego minę.

Ze zrezygnowaniem odwróciłam się i że spuszczoną głową podreptałam do swojego pokoju. Nie ma sensu robić wykładów dla kogoś kto i tak nie weźmie tego do siebie. On robił sobie ze mnie żarty. A ja niepotrzebnie się nakręcałam, mając nadzieję że coś do niego dotrze.

Ale go to bawiło.

Położyłam się na łóżku plecami do pokoju, twarzą do ściany i wtuliłam nos w poduszkę.

Mam dość.

Nic nie jest w porządku. Miało być tak pięknie, tylko z drugiej strony na co ja liczyłam. Że morderca będzie mieszkał u mnie jak normalny człowiek. Że będzie się mnie słuchał, albo chociaż szanował. Byłam w błędzie...

Nagle poczułam jak materac za moimi plecami ugina się. Ostrożnie przekręciłam głowę w tył. Moje oczy napotkały niebieskie źrenice czarnowłosego który siedział na materacu.

- No sorry, okey. - Mruknął. - Po prostu wpadłem w panikę widząc jak wychodzisz z auta, policjanta który próbuje mnie złapać. Myślisz że co sobie pomyślałem. Mogłaś opowiedzieć mu o tym że u Ciebie jestem. Mogłaś próbować się mnie pozbyć, w najgorszy sposób. Wysłać mnie do wariatkowa,  żeby się zemścić, bo... - Spojrzał w dół. - Wiem że czasem trochę mnie ponosi i wiem że nie traktuję cię najlepiej. Ale jesteś pierwszą osobą która bezinteresownie mi pomaga. Zapomniałem o tym.

Usiadłam i szeroko otworzyłam oczy.

Ten wariat jednak czasem potrafił powiedzieć coś mądrego i na temat. Mam to uznać za przeprosiny? Może za przysięgę poprawy.

- Poprawię się. Tylko pozwól mi jeszcze u siebie mieszkać. - Złapał za moje dłonie i przyłożył je sobie do ust. - Proszę...

W mojej głowie zaczęło krążyć tylko jedno pytanie:
,,Co jest z Tobą człowieku nie tak?"

Wzięłam głęboki wdech próbując się uspokoić. To nie jego wina. To choroba. Trzeba mu pomóc... Ja muszę mu pomóc.

Tylko czy to na pewno prawda?

- Dobrze. - Mruknęłam. - Ale musisz mi coś powiedzieć... Czemu chcesz tu zostać?

Czarnowłosy zamyślił się na chwilę.

Inne Oblicze. Jeff the Killer.Where stories live. Discover now