16

140 7 3
                                    

Nasza relacja z dnia na dzień  staje się lepsza, ale ostatnia walka z Johnem wywołuje u mnie gorycz i obrzydzenie. Nie zmienia to faktu, że muszę to ukrywać kiedy się mnie ktoś o to pyta. Boli to tak samo mocno za każdym razem kiedy bawię się w aktora. 

Cieszę się również za każdym razem kiedy Carmella czuje się lepiej. Zastrzyki i częste zmiany opatrunku przez Lucy dają mi nadzieję, że stanie w pełni sił. Na temat śledztwa nic nam nie wiadomo. Rozumiem, że taka sprawa potrzebuje czasu i wykwalifikowanych pracowników. Szczerze wierzę w ekipę Vives, nie bierze do swojej drużyny byle kogo. Wiem, że znajdują się w niej rządowi agenci FBI, lekarze z najlepszym wykształceniem, śledczy i osoby które znajdują się w rządowych laboratoriach. Cieszę się z tego, że ta sprawa jest dla Lucy najwyższej wagi, bo jest szefem całej organizacji. Mało kto wie, ale tylko ona ma najlepsze wtyki w całym państwie.

Wyszłam z sypialni i skierowałam się w stronę kuchni. Zbliżyłam się do ekspresu i zrobiłam sobie kawę. Weszłam do salonu na kanapę, schowałam się pod kocyki włączyłam jakiś pierwszy lepszy film.

Zimowa pora za oknem idealnie opisywała klimat którego dawno nie odczuwałam. Śnieg pruszył za oknem a ozdoby pobliskich domków wywierały na mnie ogromne wrażenie. 

Ja wraz z Brianną jako małe dzieci uwielbiałyśmy zimę. Zawsze jezdziłyśmy na sankach i bawiłyśmy się w śniegu. Pamiętam jak raz wjechałyśmy w wielką zaspę to nie mogłyśmy się wygrzebać. Nasz tata musiał nas odkopywać, byłyśmy przemarznięte do szpiku kości. Zaraz po tym nasza mama zabrała nas do domu. Owinęła nas w kocyk i zrobiła po ciepłej czekoladzie. To był niesamowity dzień.
- Szkoda, że te czasy już nie wrócą - westchnęłam na wspomnienie.
- Co nie wróci? - spytała Carmella. Wystraszyłam się i rozlałam małą zawartość kubka na siebie. - Oj nie chciałam cię wystraszyć - prychnęła śmiechem. 
- To ci się nie udało - mówiłam z uśmiechem na twarzy. Carmella podała mi chusteczkę żebym wytarła plamę. Następnie weszła pod mój kocyk. Przybliżyła i wtuliła się w moje ciało. Jak mówiłam, zbliżyłyśmy się do siebie przez te parę tygodni.
- To odpowiesz na moje pytanie?- spytała.
- Wspominałam czasy dzieciństwa, nic szczególnego - odparłam.
- Na pewno nic szczególnego? Twoja mina mówiła sama za siebie - szczerze się uśmiechnęła. 

Wyglądała uroczo z tym uśmiechem niż z tym który cały czas dopierdala na walce.
- Bo to wspomnienie było z dzieciństwa. Wtedy moim problemem było jakie słodycze zjeść najpierw - prychłam śmiechem. - Teraz życie jest bardziej skomplikowane i daje po dupie niż w wieku dziesięciu lat - westchnęłam.
- Ja nigdy nie miałam łatwo w życiu. W wieku dziecięcym miałam same problemy które nie powinny dosięgać dziesięciolatka - odpowiedziała zamyślona. - Jak skończyłam osiemnaście lat to moje życie stało się łatwiejsze - odpowiedziała półgłosem jakby bała się, że ktoś to usłyszy. 

Była zapatrzona w obraz za oknem, widocznie nad czymś myślała. Obiełam ją ramieniem i przycisnęłam do swojej klatki piersiowej. Nie opierała się, widocznie tego potrzebowała. Leżałyśmy wtulone w siebie w ciszy. Bezgłos nie był napięty, wręcz przeciwnie, była to przyjemna chwila.
- Jak w ogóle się czujesz? - spytałam.
- Coraz lepiej, ale za każdym razem coraz bardziej stresuję się jak ktoś przychodzi - westchnęła ciężko.
- Mam propozycję - powiedziałam.
- Jaką?
- Przydałoby się w końcu pojechać po twoje rzeczy - uśmiechnęłam się.
- Czyli jednak mogę zostać dłużej?
- I tak siedzisz tutaj ponad miesiąc - zaśmiałam się.
- Aż tyle?! Ale ten czas zapierdala...

Już nic nie mówiłam. Zapatrzyłam się w jej orzechowe źrenice. Nawet bez makijażu wygląda jak chodzący ideał. Spojrzałam na jej usta, były pełne i jędrne, idealne do pocałunku marzeń. Nieświadomie przygryzłam wargę kiedy ją skanowałam. Musiałam wyglądać idiotycznie w tamtym momencie. Cała rozpalona i zaczerwieniona jak nastolatek przyłapany na gorącym uczynku.

Szybko się ogarnęłam i położyłam rękę na udzie Melli. Spojrzała na mnie zdziwiona a ja gestem ręki pokazałam jej żebyśmy się zebrały. Carmella natychmiastowo wstała a ja skierowałam się w stronę wyjścia. Założyłam na siebie płaszcz i ubrałam buty. 

Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Zapaliłam silnik i wyjechałam z garażu. Nikt nie wiedział, że Carmella pomieszkuje u mnie. Jeśli się media o tym dowiedzą to nasze życie stanie się piekłem.
- Mella - westchnęłam spoglądając na nią.
- Hm?
- Załóż kaptur.
- Po co? - spytała widocznie zestresowana prośbą.
- Jeśli media zobaczą nas razem wiesz jak to może się skończyć dla naszej kariery. Już widzę te nagłówki "Carmella mieszka wraz z Bellas?!"
- Dobra, już czaję - westchnęła zaciągając kaptur na głowę i zakładając okulary przeciwsłoneczne.

Czas mijał spokojnie. Zaśnieżone domki i trawniki dodawały uroku tej porze roku. Spojrzałam na twarz Carmelli. Wpatrywała się na okoliczną przyrodę za oknem. Momentalnie poczułam jak mój samochód zjeżdża na przeciwny pas. Spojrzałam na drogę i w tamtej sekundzie miałam czołówkę z tirem z naprzeciwka. Szybko zerwałam kierownicę na bok i wpadłyśmy w poślizg. Samochód zatrzymał się dopiero na większej zaspie. Oparłam głowę o zagłówek samochodu ciężko dysząc. To była dopiero adrenalina. 

Spojrzałam na Carmellę która miała zamknięte oczy, dalej trzymała się fotela oszołomiona całą tą sytuacją.
- Na co się tak zapatrzyłaś, że miałaś czołówkę z tirem?! - krzyczy piskliwym głosem. Wybuchłam śmiechem na jej krzyk. - Z czego tak się śmiejesz?! O mało nas nie zabiłaś! - warknęła. Walnęła mnie pięścią w bark żebym się ogarnęła. Udałam poważną minę.
- Ta zniewaga krwi wymaga - powiedziałam ciężkim i twardym głosem. Carmella nagle spoważniała.
- Ja, ja nie chciałam - zająkała się. Zbliżyłam się do niej i zaczęłam gilgotać, a ta wpadła w śmiech od łaskotek. Po chwili przestałam i spojrzałyśmy sobie w oczy. To idealny moment żeby wejść jej na kolana i złączyć nasze usta w pocałunku. Dobrze, że się w porę ogarnęłam. Chrząknęłam i spoważniałam. 
- Dobrze, że nikt tego nie widział bo tylko tego brakowałoby żeby media to widziały - powiedziałam. Carmella nic nie powiedziała tylko kiwnęła głową.

Odpaliłam silnik i ruszyłyśmy dalej. Zatrzymałyśmy się dopiero pod domem. Carmella wyszła z pojazdu, a ja podążyłam za nią. Zobaczyłam jak się stresuje. Złączyłam nasze dłonie żeby poczuła się pewniej. Mella włożyła klucz do zamka a mi na chwile serce przestało być. Nacisnęła klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Blondynka weszła do środka, więc podążyłam za nią. Carmelli nagle zrobiło się słabo. Ugięły jej się nogi a ja złapałam ją w ostatniej chwili. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było całe zrujnowane. Bałagan i rozbite szkło. Widocznie ktoś tu czegoś szukał. Ale czego?

Wyjęłam telefon i wybrałam numer do Lucy.
- Vives... Mamy problem. Przyjeżdżaj szybko ze swoimi najlepszymi ludźmi do badania włamania. Wysyłam ci adres i nasz być tutaj natychmiastowo. Nic innego mnie nie interesuje - rozłączyłam się i następnie wysłałam adres domu Carmelli.

Po pół godzinie czekania w samochodzie nagle podjechał czarny bus. Otworzyłam okno.
- Wszystko w porządku? - spytała.
- Teraz tak, ale zasłabła jak zobaczyła swój dobytek w jakim jest stanie. Zajęłam się nią.
- To dobrze, a co jest takiego pilnego?
- Wejdź do tego budynku z swoją ekipą a sama się przekonasz. Obstawiam, że to był ten facet, ale to wygląda na grubszą sprawę. Mam wrażenie, że czegoś szukał.
- Dobra, zajmiemy się tym, a teraz wracajcie do domu.
- Mam prośbę - westchnęła Carmella.
- Słucham - odpowiedziała Lucy.
- Jeśli znajdziecie coś na tego faceta to proszę, daj znać - odparła ciężko.
- Co się dowiem to przekażę Nikki.

Carmella wręczyła klucze swojego domu do ręki Vives, a następnie zapięła pasy. Założyła okulary i oparła głowę o zagłówek fotela. Położyłam swoją dłoń na jej dłoni. Popatrzyła na mnie zmieszana. Uśmiechnęłam się do niej szczerze. 

---------------------------
Miło was widzieć po dłuższej przerwie. Wpada rozdzialik. Mam jeszcze jeden w zapasie, ale nie obiecuje kiedy wpadnie bo jest dość mocny. Co sądzicie o rozdziale? Coś znajdą? Dajcie znać. Pozdrawiam!

ZmarlavPoetka

Dangerous Warriors // NikkmellaWhere stories live. Discover now