3

164 10 7
                                    

Nikki Bella Pov.

Wysiadłam z samochodu. Obejrzałam się za siebie by zobaczyć jakieś znajome auto. Rzuciło mi się tylko jedno w oczy, ale ostatecznie olałam je, wiedząc do kogo należy. Sierowałam się do siedziby WWE.

  Zawsze główna sala zapierała mój dech w piersiach, gdyż była taka ogromna i dużo się na niej działo. Wejście skierowane do ringu robiło wrażenie. Strefy widowni były moimi ulubionymi miejscami ponieważ, na ich miejscach siedzieli dla mnie całkiem obcy ludzie. Nieważne co byśmy zrobiły, prawdziwi fani zawsze zostaną z nami. To było cudowne w tych ludziach.

  Jeszcze chwilę tak stałam i obserwowałam każdy detal areny. Skierowałam się do szatni by się przebrać. Zapewne dziś się spocę ponieważ, muszę tak sobie karę za przegraną walkę z Carmellą. Zawsze tak robiłam jak coś mi niewychodziło lub kiedy byłam na siebie zła. Ta czynność była lepsza niż samookaleczanie czy też chlanie po kątach. Taki wysiłek przynosił różne skutki, zazwyczaj kończyło się siniakami, spuchniętymi kostkami lub wybitymi palcami.

  Podeszłam do swojej szafki i odłożyłam wszystkie niepotrzebne rzeczy. Wzięłam tylko torbę ze sprzętem.
  Nagle do szatni dziewcząt weszła Natayla. Ta kobieta jest jedną z skuteczniejszych westleranek w WWE. Mówią na nią Kanada ponieważ, pochodzi z Kanady. Jej znak rozpoznawczy to różowy liść klonu. Jedna z moich ulubionych walk Natayli to ta w której rzuciła Carmellę o stolik sędziowski. Ah dobra walka.

- Hej Nikki! - mówi przytulając mnie.
- Część Nati! - mówię uśmiechając się.
- Jak tam się dziś czujesz? - pyta mnie.
- A jest w wszystko w porządku. Dziś zrobiłam 20km rowerem przed treningiem - machnęłam ręką na błachostkę.
- Woah! Widzę, że chcesz dać sobie niezły wycisk przed następną walką - powiedziała.
- Prawda, chcę sobie dać karę za tamtą porażkę.
- Skąd ja to znam Nikki. Wiem, że dziś nie będziesz się oszczędzać, ale jednak nie zrób sobie czegoś tak jak ostatnio. Bo nie będę Cię znowu zawozić do domu - powiedziała z zmartwieniem w głosie.
- No dobrze, postaram się nic sobie nie zrobić - puściłam jej oczko.
  To prawda, ostatnio trochę przesadziłam jak z nią przegrałam. Nie miałam jej tego za złe. Po prostu była lepsza. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Natayli.
- Nikki?
- Hm?
- Ja dobrze wiem, że jesteś cięta na Carmellę, ale postaraj się nie zrobić sobie krzywdy przez nią - mówi ze smutkiem w głosie.
- Nati... proszę Cię... nie drążmy tematu. Przecież każdy wie, że się nienawidzimy, ale bez przesady żebym robiła sobie krzywdę z jej powodu. Co najwyżej to ja jej mogę zrobić krzywdę. Na przykład rozbić jej ten perfidny uśmieszek z jej twarzyczki - uśmiechnęłam się na samą myśl pobitej Carmelli.
- Ty psychopatko! - szturchnęła mnie w bark.
- Dobra, idę na salę, widzimy się później - mówi wychodząc z szatni.

  Nie chcąc zostać w tyle, wzięłam torbę i ruszyłam w stronę siłowni. Weszłam na salę nie zważając na to kto się na niej znajduje. Włączyłam ulubioną playlistę w telefonie i założyłam słuchawki. 

  Na rozgrzewkę poszłam na bieżnie. Nie chciałam się zbyt szybko zmęczyć bo czeka mnie dużo różnych ćwiczeń. Kiedy poczułam, że moje mięśnie są choć trochę rozgrzane, zeszłam z bieżni. Zrobiłam sobie serię pajacyków, przysiadów, brzuszków i pompek. Kilka powtórzeń ze sztangą a następnie podeszłam do drabinki. Wspięłam się na samą górę A następnie zeszłam bez użycia nóg, parę powtórzeń i odeszlam całkiem. Bolały mnie dłonie ponieważ, porobiły mi się pęcherzyki i odciski.

  Czas biegł dość wolno może dlatego, że nie byłam skupiona. Cały czas mnie coś rozpraszało. Starałam się to olać, ale bez skutku. Poszłam po swoją torbę. Wyciągnęłam z niej rękawice bokserskie a następnie podeszłam do worka. Teraz zaczął się czas kary jaką sobie przygotowałam. Worek to jedna z lepszych metod na rozładowanie emocji. Zaczęłam walić w worek z taką siłą, że aż poczułam to w kościach. Miałam bardzo silne i zimne pięści co dominowało w moich walkach. Poczułam na sobie wzrok innych zawodników, ale co ich tak dziwiło? Przecież to normalne.

  Po każdym uderzeniu czułam jakiś przeszywający ból w prawym nadgarstku. Olałam to ponieważ, nienawidzę się poddawać.
  Wymyśliłam coraz trudniejsze sekwencje ruchów, że byłam sama pełna podziwu. Po jakimś czasie przestałam uderzać w worek.

Poczułam natarczywy wzrok w moją stronę. Odwróciłam się i z drugiego końca sali spotkałam patrzącą na mnie Carmellę. Czułam czyjeś spojrzenie na sobie od początku treningu, ale niespodziewałabym się przenigdy, że to może być spojrzenie Carmelli. Patrzyła na mnie z porządaniem i natarczywością. Jednym słowem zjadała mnie wzrokiem.
  Ale dlaczego z porzadaniem? Przecież mnie nienawidzi, to dlaczego pożera mnie wzrokiem?
  Widziałam jak skanuje moje ciało i przygryza wargę. Kiedy nasze spojrzenia spotkały się, odwróciła wzrok jakby speszona całą tą sytuacją.

Zamurowała mnie tym zachowaniem. Stałam jak słup soli. Dość szybko się otrząsnęłam i zdjęłam rękawice. Popatrzyłam na swój nadgarstek, wyglądał źle. Był siny i opuchnięty. Szybkim krokiem skierowałam się do łazienki, by dać dłoń pod zimną wodę. Dobrze, że nie czułam takiego bólu jak osoba która nie uprawia walk sportowych. Jeszcze chwilę tak stałam przed umywalką.

-Mella, kurwa. Czemu tak na mnie patrzysz?- mówiłam do siebie.
  Popatrzyłam na swój nadgarstek i bardziej mu się przyjrzałam. Nie wyglądał najlepiej, cały opuchnięty i siny wokół. Nie dałam rady nim poruszyć ponieważ, każdy ruch sprawiał ból.
- Dobra, jebać to. Nic mi nie będzie - machnęłam drugą ręką.

Byłam trochę wkurzona ponieważ, nie wrócę do domu swoim samochodem. Nie będę prosić kolejny raz Natayli ponieważ, za dużo razy mi pomogła a ja jeszcze nie miałam okazji się jej odwdzięczyć. Wzięłam telefon i zaczęłam dzwonić.
- Hej! Brie, mam prośbę. Odbierzesz mnie z treningu? Coś stało mi się w nadgarstek i nie mogę nim ruszać. Nie dam rady sama wrócić do domu.
- Boże! Nikki coś ty zrobiła... Już wsiadam w samochód i jadę po Ciebie. Jak przyjadę to dostaniesz karę. Śpisz u mnie.
-Dziękuję kochana! Jesteś najlepsza! - rozłączyłam się.

Miałam niecałe pół godziny żeby się ogarnąć, chociaż z tym nadgarstekiem będzie ciężko. Poszłam do szatni się przebrać co zajęło mi więcej niż zwykle. Zabrałam wszystkie rzeczy i wyszłam przed siedzibę WWE. Było dość ciemnio więc obstawiam, że jest późno. Popatrzyłam na zegarek a on wskazywał 20.00.
-Japierdole. Żebym własnej siostrze zawracała gitarę o takiej godzinie. Przecież też ma własne życie a ja jej tylko zawadzam swoim zachowaniem. Siostra nie powinna być taka - powiedziałam załamana.
 
Przede mną pojawiło się czarne audi. Wrzuciłam torbę do tyłu samochodu co było błędem. Coś strzeliło mi w nadgarstku co sprawiło okropny ból. Powstrzymałam łzy i wsiadłam do auta.
- Wszystko dobrze? - mówi z zmartwieniem w głosie.
- T-tak b-bywało g-gorzej - zaczęłam się jąkać.
- Jedziemy do szpitala i nawet nie masz nic do gadania.
Pokiwałam głową trzymając się za nadgarstek.
  Ruszyła z piskiem opon prosto w miasto...

-------------------
Jak się podoba? Ten rozdział ma aż 1000 słów. Jestem pod swoim wrażeniem. (XD) Chyba wcześnie wrzucam ten rozdział.
Co wam się najbardziej w tym rozdziale podobało? Piszcie! ❤

ZmarlavPoetka

Dangerous Warriors // NikkmellaWhere stories live. Discover now