6

140 10 0
                                    

  Nikki Bella Pov.

Minęło parę dni od walki Natayli i Naomi. Przez ten czas siedziałam w domu. Może czasem przyjechała do mnie siostra by dotrzymać mi towarzystwa.
  Dobijało mnie to, że nie mogłam ćwiczyć.
Kto zna to uczucie to mu współczuję. Nie życzyłabym nawet najgorszemu wrogowi. Chociaż to jest do zastanowienia.
Z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk powiadomienia.

Nieznany numer wysłał wiadomość.
- Hm? To dziwne- mruknęłam.

Nieznany numer:
Hej Nikki! Może masz ochotę spotkać się? Muszę Cię przeprosić za swoje zachowanie. Dziś o 15.00 w kawiarni "Staszica" ci pasuje? Będę czekał <3

x John x

- Znam to imię, ale skąd?- mruknęłam do siebie.
Popatrzyłam za zegarek. Była 13.00
- Zdążę się wykąpać, ubrać i umalować- odetchnęłam z ulgą.
  Wzięłam szybki prysznic, a następnie poszłam wysuszyć włosy. Ciężko suszy się kiedy ma się tylko jedną rękę sprawną i to do tego lewą...
  Podeszłam do szafy i szukałam jakiś sensownych i czystych ubrań. Ostatecznie zostałam przy czarnych jeansach i bordowym swetrze.
- Ubiorę płaskie wygodne buty bo jeśli okaże się że, to jakiś dupek to mnie nie dogoni- uśmiechnęłam się.
  Zrobiłam jakiś prosty i szybki makijaż A następnie zadzwoniłam po taksówkę. Zostało mi jeszcze pół godziny.
  Wyszłam przed dom i czekałam na szofera, a ten zjawił się bardzo szybko. Wsiadłam na tylnie siedzenie.

- Kawiarenka Staszica, tuż przy centrum- podałam namiary kierowcy.
  Po chwili dojechałam do docelowego miejsca mojego spotkania. Usiadłam przy stoliku obok okna.
  Po chwili do kawiarni wszedł dobrze zbudowany mężczyzna ubrany w garniturowe spodnie i białą koszulę. Trzymał w ręku bukiet czerwonych róż.
  Wygląda jakby miał się komuś oświadczyć. Chciało mi się śmiać na jego widok.
Mężczyzna rozrzejrzał się po kawiarni, jego wzrok zatrzymał się na moim stoliku.

Podszedł do mnie i podał mi dłoń.
- Witaj Nikki. Jestem John Cena. Miło mi Cię poznać- powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Hej. Też miło mi- odzajemniłam gest.
- To dla Ciebie, za bardzo nie widziałem jakie kwiaty lubisz, ale czerwone róże najbardziej pasują do Twojego uśmiechu- wręczył mi bukiet.
Romantyk i uprzejmy. Dobry początek na podryw. Punkt dla niego.
-Usiądź proszę- ruchem ręki wskazałam na krzesło.

John wpatrywał się we mnie jakby Amor dojebał mu podwójną dawkę.
Niezręczną ciszę przerwał nam kelner.
- Witam państwa. W czym mogę służyć?- zapytał uprzejmie.
- Ja poproszę kawę kremową.
- A ja mocną, czarną.
  Zanotował wszystko i skierował się w stronę barku. Po chwili nasze zamówienia zostały dostarczone.

  Popatrzyłam na Johna, widać było, że próbuje coś powiedzieć. Nie lubię siedzieć w ciszy, wolę jak coś się dzieje.
- A tak w ogóle, skąd miałeś mój numer telefonu?- zapytałam.
- To znaczy... To wyglądało tak, że poprosiłem Nataylię- powiedział speszony.
Po prostu super. Muszę wyjaśnić z Nati parę spraw, a przede wszystkim żeby nikomu nie dawała mojego numeru.
-John, trochę wyluzuj, jesteś strasznie spięty. Co takiego zrobiłeś, że musisz mnie przepraszać?- zapytałam.
- Nikki, chciałem Cię przeprosić za moje zachowanie. Widać było, że jesteś zła na Carmellę, mogłem się nie wtrącać, ale jak to ja, mieszam się w nie swoje sprawy. Nie chciałem żeby nasze pierwsze spotkanie tak wyglądało- westchnął.
- Hola, hola, ale za co ty mnie przepraszasz. Ja powinnam ci dziękować, że nie dopuściłeś do mordobicia- zaśmiałam się.
  W sumie jakby on nie przyszedł to serio nie wiem co by się stało. Jej rozszerzone źrenice i dreszcze nie mówiły o tym, że chcą mi wyjebać a wręcz przeciwnie... Dobra, nie myśl o tym Nikki. Skup się teraz na tym co jest ważne.

  Zaczęliśmy rozmawiać normalnie, chociaż ja i tak czułam duży dystans do naszej znajomości. John już tak się nie stresował.
  Rozgadał się jak typowa kobieta na plotkach. Miałam go powoli dość, więc powiedziałam mężczyźnie, że muszę się zbierać.
-Może się jeszcze spotkamy, na kawie czy coś?
- Dla mnie nie ma problemu, jak coś to dzwoń bo masz mój numer- puściłam mu oczko.Podaliśmy sobie ręce na pożegnanie a następnie wyszłam z kawiarni.

  W czasie oczekiwania na szofera zadzwoniłam do Natayli.
- Halo?- spytała.
- Kopyta ci walą- zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne. W jakiej sprawie do mnie dzwonisz?
- Właściwie to muszę Cię opierdolić. Co ty do chuja sobie myślałaś dając mój numer Johnowi Cenowi?! Co ty miałaś w głowie kurwa?! Przecież wiesz, że nie pcham się w związki a on ewidentnie się we mnie zauroczył- podniosłam głos.
- Woah! Spokojnie, nie bij. Sama widziałaś jak jest bosko przystojny, a jakie ma boskie ciało? Przecież to ideał a nie mężczyzna. Jeszcze się w tobie zauroczył. Nie ma co czekać tylko go brać- słychać było w jej głosie zachwycenie.
- No chyba osiwiałaś!-warknęłam do telefonu.
- Mogłabyś przynajmiej spróbować, co ci szkodzi?
- No w sumie to nic, ale...
- To w czym widzisz problem?
- No w niczym, ale...
- Dziewczyno, kurwa bierz się za niego, a nie wydziwiasz!
-Przemyślę to i...
- Nie ma tu nic do myślenia, prędzej czy później zmiecie go jakaś laska a ty dalej będziesz z niczym- podsumowała.
- Dobra, muszę kończyć, przyjechała po mnie taksówka. Buźka - cmoknęłam na pożegnanie i rozłączyłam się.

  Wsiadłam do taksówki i podałam adres mojego domu. Kiedy wróciłam od razu poszłam do łazienki zmyć z siebie zapach Johna. Okropny smród.
  Położyłam się na łóżku rozmyślając o radzie Natayli. Byłam dość zmęczona więc od razu zasnąłem, uciekając myślami do krainy snów...

-----------------
Jak podobał się rozdziałek? Dajcie znać co myślicie.
Jestem ciekawa waszych teorii.
Miłego dnia!

ZmarlavPoetka

Dangerous Warriors // NikkmellaWhere stories live. Discover now