to jest romans || 26

472 33 87
                                    

Alexander zastanawiał się, co tutaj właściwie robi, ale szybko sobie przypomniał, że zwyczajnie spędza czas i oddycha, dość niespokojnie mówiąc szczerze. Wpatrywał się w te ukochane, brązowe oczy Thomasa, który siedział naprzeciwko niego, który równie intensywnie wpatrywał się w jego twarzyczkę z zadowoleniem.
Nikt mu się nie dziwi, w końcu miał prawo do bycia zadowolonym, wyciągnął przecież tego nie pijącego Alexandra Hamiltona do baru, którego przecież karzełek nigdy nie odwiedza, bo ma naprawdę słabą głowę, do czego nie chciał się za nic przyznać. Nie ma się w końcu czym chwalić, szybko się upija, co nie raz Laurens wykorzystywał tylko po to, aby nagrywać, jak ten wiecznie poważny prawnik robi głupie rzeczy i strzela niepowtarzalne miny.
John miał z takimi rzeczami specjalny folder w galerii telefonu, który używał tylko wtedy, kiedy miał paskudny dzień. Łatwo można było tym poprawić mu humor.

Bar był niedaleko domu Alexandra, ponieważ mieszkał on blisko biura, a przecież napić się przyszli jakieś pół godziny temu, czyli generalnie są tutaj po pracy. Nie powinni co prawda tak spędzać wieczornego piątku, ale Thomas stwierdził, że każdemu przyda się co nieco na rozluźnienie i odreagowanie stresującej pracy, na co ostatecznie Alex jedynie przystanął, nie chcąc wypominać się o jakieś poważniejsze spędzanie czasu i wyjść przy tym na kompletnego nudziarza.

– Co powiesz na mały zakładzik? – spytał po chwili Jefferson z dobrze już Hamiltonowi znanym zadziornym uśmiechem, palcem wykonując okrężne ruchy wokół krawędzi kubaska, w jakim dostał swoje piwo. Pił już drugie, a Alex dopijał dopiero swoje pierwsze, bo nie chciał się zbytnio upijać. Chciał zostać poważnym w głowie, umyśle Thomasa, w miarę normalnym i miłym niziołkiem, który jest nieszkodliwy i łatwo przychodzi mu wykłócanie się o pierdoły.
Alex tylko machnął dłonią, na znak aby mówił dalej, bo w tym konkretnym momencie miał w ustach piwo i nie chciał za wszelką cenę głupio spytać się, o co mu chodzi. – Założę się, że upijesz się szybciej ode mnie.

Cholera.
Pomimo, że Karaib po usłyszeniu tych słów uśmiechnął się cynicznie, zaraz wywracając nonszalancko oczami, udając, że odpowiedź jest dla niego oczywista, że to on (Alex) wygra, tak naprawdę zdawał sobie doskonale sprawę, że Thomas na pewno ma twardszy łeb, jeżeli chodzi oczywiście o szybkość upijania się, a nie prędkość z jaką rozjebie sobie głowę waląc w mur. W pewnym sensie był tego pewny, ale był również blisko podania ręki na zgodę wyrażoną co do zakładu, ale została jeszcze jedna kwestia, której nie omówili, a bardzo by się przydała.

– O co? – spytał w końcu, opierając łokieć o ladę barku, wpatrując się zaczepnym wzrokiem w oczy Jeffersona, unosząc przy tym równie uwodzicielsko jedną brew w pytającym spojrzeniu i przygryzając dolną wargę. Kiedy Thomas zobaczył ostatni gest, położył dłoń na jego policzku i delikatnie przesunął kciukiem po jego dolnej wardze, rozchylając przy tym nieznacznie jego usta.

– O pocałunek. – szepnął cicho, wpatrując się w malinowe wargi chłopca naprzeciwko. "Chłopca". Hamilton był podobny do dziecka, więc nie widzę ani ja, ani Thomas problemu, aby go tak nazywać, zgodzicie się? Mam nadzieję, że tak. Tom czuł, jak policzek Hamiltona, który delikatnie dotykał zaczyna się rozgrzewać, za to doskonale to widział i było to naprawdę łatwe do zobaczenia. Twarz Karaiba pokryła się czerwonawym rumieńcem pełnym wstydu, a sam myślał jedynie o ucieczce i zapadnięciu się pod ziemię jednocześnie. Mimo wszystko podobała mu się ta opcja, ten pomysł. Chciał spróbować ust Thomasa bez wyrzutów, albo pewności, że jeżeli zrobiłby to w biały dzień to by się odsunął i go skrzyczał. A teraz przecież to Wirgińczyk sam zaproponował. Poza tym, Alex jest pewny, że przegra, więc jest też pewny, że pocałunek się odbędzie, co go całkiem... cieszyło, więc po krótkim czasie zwyczajnie się zgodził, jednak nie obyło się bez zająknięcia i wstydu wymalowanego na bladej twarzyczce.

Alexander miał rację. To mogę wam od razu przyznać i równocześnie zdradzić, bo w pewnym sensie powinien być to sekret, którego jako autorka powinnam dochować.
Drink za drinkiem, piwo za piwem, polska (a więc jak zdołacie się domyślić, ta mocna) wódka zmieszana z sokiem, tak samo jak różne trunki ze sobą. Dochodziło drugie przegadane i głównie przepite pół godziny i godzina dwudziesta, a oni siedzieli przy stole, z czego Alex już lekko napity. Jednak Thomas siedział niewzruszony, tak jakby cały alkohol z niego uleciał i nie pozostawił po sobie śladu.

– Chyba oboje możemy przyznać, że przegrałeś, Alex. – uśmiechnął się miło dla oka Thomas, dość spokojnie, jednak szczerze mówiąc w jego oczach widać było iskierkę podniecenia i podekscytowania równocześnie. Zbliżył się nieznacznie do Alexa.

Tutaj jednak było inaczej. Tym razem to Alex, napity i to właśnie może głównie dlatego, położył dłoń na policzku Thomasa, sunąc kciukiem po jego kości policzkowej, aby zaraz przymknąć oczy i delikatnie złączyć ich usta w czułym, oddającym emocje pocałunku. Tom otworzył szerzej oczy, czując jak mięciutkie i delikatne w dotyku wargi Alexandra dotykają tych jego, ciepłych i drżących ze wzruszenia, a na ciemnych policzkach pojawił się widoczny rumieniec szczęścia. Oboje czuli teraz motylki w brzuchu, niespokojne kołatanie serca, które miało ochotę wypaść im teraz z klatki piersiowej. Jefferson przymknął oczy, przekrzywiając głowę w prawo, aby złapać twarz Alexandra w swoje duże dłonie i dodać do pocałunku trochę namiętności, czemu Karaib się nie sprzeciwiał.
W szybkim tempie dłonie Thomasa znalazły się na biodrach Alexandra, zaciskając nieznacznie na nich palce, pozwalając sobie na przesunięcie bladego mężczyzny do siebie.
Oboje byli wzruszeni, ponieważ kochali siebie nawzajem.
Jednak dla nich to nie był tylko zakład, a oboje zdawali sobie sprawę, że w pocałunku włożyli tyle emocji, ile chcieli przekazać osobie naprzeciwko.

Wyszli z baru zaraz po pocałunku, z czego wcześniej Thomas zapłacił za wszystkie drinki. Jednak nie rozdzielili się.
Szli trzymając się za ręce w stronę domu Alexandra tylko po to, aby, będąc już w pokoju, zacząć rozbierać siebie nawzajem, opaść na łóżko i kontynuować intensywne pocałunki, których nie mogli by zainicjować w barze.
Tej nocy dużo się działo, szczególnie w łóżku Alexandra.










• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

długo was nie widziałam
proszę o komentarze! (pozytywne, wystarczy, że nie lubię siebie.)

mam nadzieję że rozumiecie przesłanie ostatnich słów

tego się nie spodziewaliście

fight me || jamiltonWhere stories live. Discover now