thomas/? || 4

477 35 19
                                    

Pierwsze, co zawitało na twarzy Hamiltona to irytacja, a zaraz po tym nieukrywalne oburzenie, widząc przed sobą Georga, próbującego po raz kolejny nakłonić go do bardziej pozytywnej i lepszej, jego zdaniem, postawy, jaką przybrałby na powitanie i oprowadzenie nowego pracownika ich firmy po budynku. Alexander nie wiedział jeszcze, kim on konkretnie był, ale naprawdę, do cholery się spodziewał. Ich firma jest najlepszą na całym rynku, a Washington dzięki swoim umiejętnością posiada jeszcze posadę w rządzie, oraz paru innych firmach, podobnych do tej, w której pracuje Hamilton. I mówię to szczerze, ona nie jest jedną z najlepszych, ona po prostu jest najlepsza i tyle.
Wysoko wykwalifikowana kadra, szerokie horyzonty, duży zasięg działalności, łączność z innymi krajami i zaufanie klienta... To było coś, czego zdecydowanie nie brakowało tym ludzią, tej działalności.

Najlepsza firma, to i najlepsi pracownicy, wiadomo.
Alex miał wielkiego pecha w życiu, czego nawet nie musiał sobie wmawiać, bo wystarczyło, że był tego pewien. Porażki od samego początku własnego życia tylko go w tym utwierdzały. Więc, skoro już miał pecha po całości, to dlaczego niby ten miałby mu odpuścić?

– Nie mam zamiaru pracować z jakimś tam Thomasem. – założył ręce na piersi, patrząc na niego ze stanowczym wyrazem twarzy.

Washington popatrzał na niego z rozbawieniem, ale i lekkim szokiem, który oddał poprzez uniesienie wyżej brwi i nieznacznie bardziej otwarte oczy.
Był pogodnym facetem, wyrozumiałym, ale nie dającym wejść sobie na głowę. Warte podkreślenia było to, że jako chyba jedyny człowiek na świecie potrafił jeszcze jednym słowem uciszyć Hamiltona. Jednym, sporadycznie dwoma, albo ruchem dłoni.

– Nie wspomniałem nic o żadnym Thomasie, ale tak, akurat to o nim rozmawiamy, przyznaje. – uśmiechnął się w jego stronę, nieco pobłażliwie. – Skąd wiedziałeś, że do firmy wraca Thomas Jefferson? – spytał, nieznacznie prostując swoją pozycję.

Washington pomimo zdziwienia odczuł lekką niepewność co do własnych ust. Może wygadał się nieświadomie jakiejś osobie podczas rozmowy, a ta powiedziała o tym dalej? Patrząc czy nie, tylko i wyłącznie George wiedział o nowych pracownikach, a nie przypomina sobie, aby Hamilton był w tym jakkolwiek wtajemniczony. Nie dziwiło go jednak pod żadnym aspektem to, że Alex nie jest pozytywnie nastawiony do żadnej, nowej osoby w tym czasie. Znał go dobrze, a nawet o wiele lepiej niż większość osób i wiedział, że przez całe lato jest skazany na wieczne migreny.

– Czułem, że chodzi o niego, Sir. – mruknął cicho Alex w nadzieji, że Washington nie zacznie rozwijać dalszego tematu. Bo niby co miałby powiedzieć? "No wiesz George, złapał mnie za tyłek, zasadziłem mu listwe, to musiał mi się odegrać?" Błagam, to brzmi co najmniej idiotycznie.

Odetchnął, myślami będąc na Karaibach, nie chcąc nawet uświadamiać sobie, że na co dzień będzie musiał widzieć przed sobą tego dupka, a pomimo tego, że będzie miał wyższe stanowisko od Thomasa, to i tak widok tego durnego uśmieszku będzie odbierał mu satysfakcję.
Jęknął przeciągle że zrezygnowaniem, zwracając tym samym uwagę Washingtona na samego siebie.

– "Sir." – mruknął pod nosem Washington, patrząc na Alexa z nie małym rozbawieniem. – Tylko ty w tym budynku potrafisz mnie tak nazwać i szczerze mówiąc, to naprawdę rozczula. – uśmiechnął się, po czym odbił delikatnie od ściany, patrząc na niego ze spokojem. – Spróbuj chociaż nie wdawać się z nim w konflikty, tyle mi wystarczy.

– Mhm... – Karaibczyk pokiwał niechętnie głową, nadal trwając dzielnie przy swoim zdaniu, nawet nie mając zamiaru się rozmyślać. Nie będzie z nim współpracować, nie będzie z nim pił kaw, ani wypełniał druczków. Nie będzie robił prezentacji i przyjacielsko się kłócił, kto potem powinien ją przedstawić przed Washingtonem. Nie będzie między nimi absolutnie niczego, co zostało wymienione powyżej, bo Hamilton skreślil go od czasu, kiedy poczuł dłoń na swoim- – Postaram się, Sir.

Po wyjściu Washingtona dalsze godziny w pracy mijały wyjątkowo szybko, chociaż niekoniecznie dla Alexa, który cały czas, nieustannie myślał nad tym, w jaki sposób można byłoby wywinąć się od spotkania z Wirgińczykiem. To nie tak, że się go bał, bo patrząc czy nie, Hamilton wciąż miał niewyparzoną gębe, a to nawet nie miało zamiaru się zmieniać. Alex zwyczajnie nie był w stanie wyobrazić sobie tego, jak powinien się przy nim zachować, aby zachować jakieś pozory przed Washingtonem, ale i nie marnować na niego zbytnio cennych zasobów jakiegokolwiek szacunku, który na dany moment zachowuje dla swoich przyjaciół, samego siebie i Washingtona.

– Thomas Jefferson... – mruknął sam do siebie, podczas wpisywania tego samego hasła do wyszukiwarki. Nie miał obsesji, oczywiście, że nie. Nie był też jakoś specjalnie zdesperowany. Zwyczajnie stwierdził, że powinien dowiedzieć się o nim czegoś więcej, bo dobrze wiedział, że decyzja jego pracy jest nieodwołalna, a George raczej nie będzie się w tym przypadku liczył z jego zdaniem.

Jednak kiedy już kliknął "enter", nie spowdziewał się czegoś... Takiego.
Jego brwi momentalnie podniosły się w zaskoczeniu, a policzki niemal od razu nabrały widocznych kolorów, które doprowadziły go do ogromnego grymasu na twarzy i skrzywienia ust. Nie był z siebie zadowolony, tym bardziej dumny, co dosyć szybko przyznał sam przed sobą, stukając nerwowo paznokciami w białe biurko.
Był szczerze zawiedziony samym sobą. Co go podkusiło na wyszukanie czegokolwiek o nim?

Ale- Boże, te zdjęcia.

– Wydawało mi się, że jest prawnikiem, a nie modelem. – mruknął w końcu sam do siebie, robiąc pare głębokich oddechów, aby ogarnąć widoczne rumieńce na twarzy, jak i scrollując nieświadomie coraz to niżej, wzrokiem wodząc po różnych fotografiach, na których mężczyzna ten jest na motorze, przed lustrem, na siłowni, czy też zwyczajnie u siebie w domu. – Ah, ma Instagrama. – przewrócił oczami z rezygnacją, wracając do strony głównej.

Całkiem... Ładne zdjęcia. Chociaż o wiele ładniejsza była osoba na nich.
Pomimo tego, że Hamiltonowi było za siebie wstyd, w czym tylko utwierdzała jego twarz, nie mógł wyprzeć się tego, co pomyślał i co widział. Aktualnie był jeszcze bardzo wdzięczny za odosobnione biuro i zamknięte drzwi.
To nie tak, że Thomas mu się podobał, chociaż pod wizualnym względem wyglądał... Najzwyczajniej dobrze. W sytuacji, kiedy mógł się mu już wcześniej przyjżeć z bliska też tak uważał i zdania nie zmienił do dzisiaj, jednak w innej sytuacji stawia go to, że Alex przekonał się już jakim jest człowiekiem. Hamilton miał już wykreowane o nim zdanie, w którym trwał już całkiem długo, albowiem polegało ono na tym, ze na sto procent jest to typ chamskiego dupka, który zrobi wszystko, aby zniszczyć mu dobre samopoczucie.










•  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •  •   •  •

Następny rozdział, z czego w następnym planuje umieścić Thomasa tak już na serio :D
Poza tym, rozdział jest już taki normalny, nadal nie sprawdzony i, cóż, z normalną ilością słów.

Hope u like it 😃

fight me || jamiltonDove le storie prendono vita. Scoprilo ora