żółty || 18

404 34 65
                                    

Karaib, miętoląc widelec w dłoni skrzywił się, widząc, jak jego placuszek na talerzyku przewrócił się, a był świadomy tego, że teraz trudniej będzie mu spróbować wszystkich warstw jednocześnie. Widząc to, osoba siedząca w pomarańczowym fotelu naprzeciwko zaśmiała się, zakrywając usta dłonią.

Ah, Margarita. Ta cudowna, niska i pulchna osóbka zawsze potrafiła poprawić dzień Hamiltonowi poprzez chociaż jedno spojrzenie. Jak zwykle ubrana na żółto (dzisiaj w żółtym kombinezonie na długi rękaw) z tą naturalną dla niej radością w oczkach. Najlepsza przyjaciółka John'a, siostra dwóch świętch loch, które nie wiedzą co to dobra zabawa i czarny humor, osoba od słuchania jak żali się Alexander, znajoma Marii Lewis (dziewczyny Elizy) oraz Herc'a i Laf'a, naprawdę mocno trzymająca kciuki za ich związek, który jeszcze nie zaznał światła dnia codziennego.
My jednak zatrzymamy się na etapie "osoba od słuchania jak żali się Alex", ponieważ to on siedział aktualnie w jej skromnym mieszkanku (a raczej pokoju, w końcu siostry Schuyler mieszkały nadal z tatusiem).

Alexander chciał porozmawiać o tym, co ostatnio spotyka go w pracy. Więc dlaczego akurat z Peggy? Otóż zdawał sobie sprawę, że rozmowa z Johnem będzie o tyle niekomfortowa, że ten najprawdopodobniej go wyśmieje, albo będzie się nabijał i walił suchymi żartami odnośnie zboczenia zawodowego. Rozmowa z Laf'em i Herculesem wydaje się równie dziwna, bo patrząc czy nie, byli dla niego prawie jak opiekunowie. Z Georgem też nie porozmawia, bo w końcu ten od razu zwolnił by Jeffersona za podrywanie jego syna.

– Że co? Naprawdę on... i ty mu na to pozwoliłeś? – spytała z osłupieniem i niedowierzaniem, słysząc jak Alex opowiada ostatnią sytuację, jaka spotkała go w windzie wraz z tym "słynnym" Thomasem, którego Peggy nawet nie potrafiła skojarzyć, ponieważ nie interesowała się życiem prawników. Odpowiedziało jej spojrzenie Hamiltona, pełne skołowania i irytacji. – Słuchaj, ja rozumiem że nie miałeś za bardzo wyjścia, ale z twoim charakterem, to powiedziałabym, że prędzej byś go odepchnął czy coś.

– Łatwo ci mówić, bo go wtedy nie widziałaś. Nieco przeszklone oczy, ale kamienny wyraz twarzy. Miał lekkie rumieńce i... dotknął wtedy delikatnie mojego policzka... – szepnął nieśmiało, ale szczególnie ściszył głos przy ostatnim. Może to dlatego, że dokładnie w tym samym czasie schował zarumienioną twarz w dłoniach, aby stłumić w nich zawstydzony pisk.

Peggy popatrzała na niego dłuższą chwilę. Wiedziała, że go nie pocałował, ale chyba pierwszy raz widzi Alexandra w takim stanie, dodatkowo spowodowany był on "kolegą z pracy". Była cholernie ciekawa jak wygląda Thomas, bo przecież kiedy John kiedyś (naprawdę dawno) próbował podrywać Alexa, to ten bez żadnych skrupułów zwyczajnie pstrykał go w nosek i mówił, aby dał sobie siana z tym głupim, markowym uśmiechem na twarzy.

– Alex, on się zwyczajnie w tobie zauroczył i chce bliskości z tobą. – mruknęła cichutko, podpierając twarz na dłoni, natomiast łokieć podpierała o swoje kolanko. – Lubisz go?

– Nie?- To znaczy... nie wiem. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Dziwnie mnie traktuje. – wymamrotał w dłonie, rozchylając nieznacznie dwa palce, aby mógł zobaczyć przez nie Peggs. – Czuję się przy nim tak... inaczej. Jakbym nie miał nic do powiedzenia, ale z drugiej strony jakbym był osobą decydującą, bo dla niego dziwnie istotną. Poza tym, zauważyłem, że chyba niesamowicie lubi moje włosy, skoro się nimi bawi.

– Alex. Nie wierzę, że dopuściłeś do siebie taką osobę tak blisko, ale mniejsza. Jak wygląda? – spytała z ekscytacją. Jej mały Alex się zakochał, tylko nie potrafi sobie tego jeszcze uświadomić. Skoro był ciekawy tego, co stanie się, jeśli go nie odepchnie i rzeczywiście go nie odepchnął, to oznacza, że nie przeszkadza mu to, jak go traktuje. Poza tym, wiedziała, że Alex jest bisexualny i to, że gdyby był gejem, to i tak byłby uległy, ale nadal nie potrafi być nie zdziwiona.

W tym samym czasie Alexander zwyczajnie wyciągnął telefon, aby wejść na Instagrama. Wystukał sprawnie "thomas.jefferson" szukając jego profilu, którego nie miał zamiaru obserwować. Byłoby to zbyt niezręczne.
Po jakimś czasie przekazał telefon brunetce, aby ta mogła zobaczyć jego profil.
W momencie, kiedy oczy Margarity ujrzały umięśnioną klatkę piersiową Wirgińczyka stojącego przed lustrem, zmarszczyła urokliwie nosek, pozwalając sobie na przewinięcie następnych zdjęć. Cholera, był przystojny. Naprawdę przystojny, dodatkowo miał taki... nie często spotykany typ urody. Wyjątkowy.

– Wysoki?

– Bardzo.

– Bierz go.

– Co? – niższy parsknął rozbawionym, radosnym mimo wszystko śmiechem, zakrywając usta dłonią, co podchodziło nawet pod chichot. Taki uroczy, cichutki i zawstydzony chichot spowodowany jej "bierz go" pełnym osłupienia i zaskoczenia. – Słuchaj, to tak chyba nie działa, bo dla mnie raczej liczy się to, żebym go kochał, a narazie jedyne co czuje kiedy go widzę, to to, że za chwilę zwymiotuje.

Tym razem w jasnym pokoju rozbrzmiał śmiech brunetki, która nie mogła się zwyczajnie powstrzymać.

– Nie mów tak, podoba ci się to, że cię adoruje. Chciałbyś w sumie więcej, ale to twój "ułomny wróg" i przecież nie możecie być razem, bo to takie op jak nowy morderca w dbd.

– Nie gram w gry. Poza tym, ja go nie kocham.











• • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • • •

taki sobie.
kolejny nudny jak hoi roździał, który lepiej gdyby nie istniał :D

ktoś chętny do rp??

fight me || jamiltonWhere stories live. Discover now