Chapter XXVII v1 ,,Keep the key"

399 21 4
                                    

Jak napisałam wcześniej tutaj nie ma bezpośrednich efektów wyboru - jeszcze nie będzie przesądzony wasz los czy przeżyjecie czy nie:P Oba rozdziały różni jedynie początek.

Konsekwencje wyboru będą dopiero potem - parę rozdziałów później. Podam dokładną inf nad konkretnym rozdziałem lub pod - jak zwykle :3

Proszę tylko zapamiętajcie swój wybór czy wzięliście klucz czy nie! Plus radzę też zapamiętać coś jeszcze z tego rozdziału - przyda się wam :3

***
Gif z polskiego filmu ,,wstręt" R. Polańskiego
***

Zatrzymałam klucz.

Przemyślałam wszystko. Mózg usilnie nie chciał spuścić ze smyczy moich nadziei i fantazyjnych przekonań, ale jednak przeczucie, że tym razem powinnam posłuchać serca okazało się silniejsze. Musiałam zatrzymać klucz.

Nie wiedziałam dlaczego, ale po prostu coś kazało mi mieć go blisko przy sobie. W dodatku przeczucie nigdy mnie nie zwiodło, umysł tak. Czasami opłacało się słuchać wewnętrznego głosu, często najlepiej na tym wychodziłam. Zresztą.. Co mi szkodziło? Czy mogło być jeszcze gorzej? 

Zaraz wyrwałam się z odrętwienia i omiotłam wzrokiem pokój. Musiałam znaleźć jakąś kryjówkę gdzie mogłabym przechować klucz. Gdzieś gdzie trudno by było go zauważyć, ale jednocześnie blisko mnie. Po chwili zatrzymałam wzrok na zmiętych czarnych jeansach na podłodze. Jeśli Jeff każe mi się ubrać pewnie nałożę właśnie je.

Zerknęłam szybko na drzwi i znów na materiał na podłodze. Nie minęła chwila, a zerwałam się z łóżka i chwyciłam w ręce czarną tkaninę. Wcisnęłam klucz głęboko do jednej z kieszeni i rzuciłam spodnie w kąt pokoju.

Od razu potem wróciłam do łóżka i usiadłam na pościeli. Dobra, oficjalnie byłam bezpieczna. Westchnęłam głośno z ulgą i podniosłam koc by się nim jakoś otulić i ogrzać, podczas czekania na Jeffa. Nie żebym go tak usilnie wypatrywała, no ale..

Akurat jak na zawołanie usłyszałam szybko zbliżające się kroki na korytarzu. Odwróciłam głowę do drzwi w chwili, gdy otworzyły się na oścież a do pokoju wszedł Jeff. Miał niezbyt zadowoloną minę - widziałam, że już był gotowy na mnie warknąć, ale gdy tylko zobaczył, że siedzę w bezruchu w tym samym miejscu gdzie mnie zostawił, uniósł kącik ust, uśmiechając się drapieżnie. To było echo tego samego uśmiechu z chwili zanim nam przeszkodzono.

- Wygląda na to, że znów musimy złożyć wizytę tym kretynom, laleczko - oznajmił, na co uniosłam pytająco brwi. ,,Tym kretynom"? O kim on mówił? Otworzyłam usta, ale zanim zdążyłam się odezwać, przerwał mi:

- Nie mamy całego dnia, ubieraj się. Chyba, że wolisz paradować po rezydencji nago, nie miałbym nic przeciwko - uśmiechnął się jeszcze szerzej i jeszcze paskudniej. Byłam coraz bardziej zdezorientowana. Gdzie on znowu chce mnie zaprowadzić..? Wtem drgnęłam. Dotarło do mnie co powiedział. Już chciałam wydrzeć się na niego za bycie pieprzonym, zboczonym dupkiem, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. To raczej nie byłby dobry pomysł. Po chwili w milczeniu sięgnęłam po ubrania.

Gdy Jeff stał z boku, nie poświęcając mi uwagi i był zajęty robieniem czegoś, szybko zgarnęłam z podłogi porzucone w kącie jeansy i zmięty t-shirt. Chciałam zakryć się jak najszybciej. Widział mnie już nago - wiele razy, dodajmy - ale wciąż nienawidziłam być przed nim tak obnażona. Nie zgadzałam się na to, musiałam mu to jakoś podkreślić. Odwróciłam się tyłem, ale i tak czułam jak wwierca we mnie wzrok. Chciałam skulić się i wpełznąć pod łóżko, czekać, ukrywać się dopóki nie odejdzie. 

W końcu gdy skończyłam wciągać na siebie przybrudzone spodnie i czarną koszulkę, odwróciłam się do Jeffa. Zmierzyliśmy się wzrokiem.

- Gotowa, księżniczko? - zapytał drwiącym tonem. Skinęłam głową. Zignorowałam co powiedział, tak było bezpieczniej.

||  T A K E N || Jeff the Killer Dark Story || ⨂Where stories live. Discover now