🔪Chapter IV ,,The Aftershock"

2.1K 145 42
                                    

- No dobra. Zaczniemy jeszcze raz, tym razem spokojniej. Jak się czujesz?

Rzuciłam krótkie spojrzenie znad kubka kawy na dwóch śledczych. Znajdowaliśmy się w mojej sali szpitalnej, siedzieli przy stoliku na przeciwko łóżka. Obok tuż przy mnie znajdowało się okno. Po tym jak na nich zerknęłam prawie od razu uciekłam spojrzeniem za szybę na zewnątrz.

Gdy znalazła mnie policja, odesłano mnie natychmiast do szpitala, by opatrzyć mi rany. Pamiętałam jak przytuliłam każdego z oficerów, którzy przyszli nam na ratunek i jak kurczowo trzymałam się jednego z nich, dopóki pielęgniarka z karetki mnie od niego nie odciągnęła.

Obrażenia nie były poważne, ale i tak ze względu na duże prawdopodobieństwo infekcji, kazano mi zostać w szpitalu jeszcze parę dni.

- Lepiej, dziękuję - odpowiedziałam, obracając się na powrót w stronę policjantów. Szczegółowo, długo i cierpliwie mnie przepytywali. Widać było, że podchodzą do całej sprawy naprawdę poważnie. I słusznie - trójka moich przyjaciółek zniknęła. Dosłownie jakby rozpłynęły się w powietrzu.

Lola, Farah i Mandy.

W mojej pamięci odbijał się echem płacz zaginionych, gdy czytano mi wstępny raport sprawy. Nie znaleźli ich ciał w domu. Cały odczyt brzmiał niczym scenariusz horroru. Nie miałam pojęcia co się z nimi stało, ani co mogło się stać. Żyją? Zostały porwane i dopiero wtedy zabite? A może zamordowano je na miejscu, a ciała przeniesiono lub gdzieś ukryto?

Nie miałam bladego pojęcia.

Ale wiedziałam jedno - coś tu było nie tak. Policja powiedziała mi wczoraj, że zabójca, którego im opisałam, zawsze mordował ofiary kompletnie deformując ich ciała i zostawiając po nich jedynie krwawą masę.

Ale teraz - nie pozostało po nich dosłownie nic.

Nie natrafili na żaden ich ślad, a telefony spokojnie leżały w pokojach swoich właścicieli. Wszystko wyglądało normalnie poza paroma drobnymi szczegółami. Na samo wspomnienie cierpła mi skóra.

- Dobrze to słyszeć. Wróćmy więc do wczorajszych wydarzeń.. - wzdrygnęłam się na sam dźwięk tych słów, tego wypowiedzenia na głos moich myśli, urzeczywistnienia ich.

- Co się tam dokładnie wydarzyło?

Westchnęłam głęboko, przypominając sobie całą sytuację. Przepytywali mnie już wczoraj kilka razy, ale byłam zbyt roztrzęsiona by coś z siebie wydusić. Nie mogłam powstrzymać płaczu, szlochy wciąż przerywały moją opowieść, aż finalnie miałam zbyt ściśnięte gardło by mówić. Zgodzili się więc przełożyć przesłuchanie na dziś.

- Moje przyjaciółki, Sandy i Lola wyszły wieczorem na miasto. Ja poszłam spać. Obudziłam się w środku nocy przez jakiś głośny hałas na parterze. Zeszłam na dół żeby to sprawdzić i.. - urwałam w połowie. Przed oczami stanęło mi zbyt żywe wspomnienie jak zabójca z wyciętym uśmiechem groził Loli.

- Spokojnie, bez pośpiechu - uspokoił mnie od razu starszy oficer, nie spuszczając ze mnie wzroku. Drugi zapisywał wszystko co uznawał za ważne i istotne do raportu.

- Nożem celował w szyję Loli. Groził, że ją zabije. Rzuciłam się mu na plecy. Chciałam, żeby ją wypuścił. Uderzyłam go w głowę pogrzebaczem do kominka. Stąd mam tę ranę - wskazałam na bandaże owinięte wokół żeber i brzucha. Starszy oficer skinął głową, a młodszy zerknął na mnie znad swojego tabletu.

- Co się stało później?

- Reszta dziewczyn się obudziła, a on.. przywołał swojego wspólnika.

||  T A K E N || Jeff the Killer Dark Story || ⨂Where stories live. Discover now