Chapter XXIII ,,Let's talk"

572 43 13
                                    


Martwym wzrokiem wpatruję się w krople deszczu spływające po szybie. Światło księżyca prześwituje z pomiędzy mknących po niebie chmur tak, że moja skóra zdaje się lśnić. Kurczowo przyciskam rękę do okna, w odruchu desperackiego pragnienia wolności.

Nie mam pojęcia jaki jest dziś dzień czy miesiąc - straciłam rachubę czasu już dawno temu. W pewnej chwili wzdycham głośno, śledząc palcem ślad kropli wody spływającej po szkle. Jeffa wciąż nie ma. Pewnie jeszcze umila sobie czas ukochanym ,,hobby" i morduje kolejną niewinną rodzinę.

Ale po tym wszystkim co widziałam, to czym się zajmuje już nie robi na mnie takiego wrażenia. Strasznie tęsknię za Lolą. Zwłaszcza teraz kiedy mam tak dosadną świadomość, że już jej nigdy więcej nie zobaczę. Ale przez to zaczęłam się zastanawiać: co się stało z resztą? Wciąż żyją?

Nie mam bladego pojęcia i - szczerze - obawiam się jaka może być prawda. Na pewno nie jest zbyt przyjemna - pewnie jedyne co by mi przyniosła to jeszcze większy ból i rozpacz. Przecież byłam kompletnie załamana widokiem Loli - czułam się jakbym się roztrzaskała na tysiące kawałeczków...

Ale teraz nie czuję już nic oprócz złości; nic oprócz determinacji. Jakbym w jakiś sposób odnalazła w sobie siłę by zmierzyć się z rzeczywistością. Siłę by poskładać w całość wszystkie swoje strzaskane kawałki. Nie z egoistycznych pobudek - nie robię tego dla siebie. Gdybym była w tym całkiem sama już dawno sięgnęłabym po nóż i to wszystko zakończyła.

Robię to dla Loli, dla moich przyjaciół. Wiem, że żadna z nich nie chciałaby widzieć mnie w takim stanie -głębokiej depresji, na skraju poddania się. A zwłaszcza Lola. Gdybym spróbowała targnąć na własne życie pewnie by mnie nawiedzała jeszcze bardziej niż teraz.

Muszę wziąć się w garść, znaleźć sposób żeby się dostać do reszty dziewczyn i wyciągnąć je jakoś z tego piekła. Jeśli jestem jedyną którą traktują ,,tak dobrze", jako jedyna mam też jakąkolwiek możliwość ułożenia planu. Mogłabym ich uratować. Byłabym jak prawdziwa bohaterka.

A to by też znaczyło, że muszę zmierzyć się z Jeffem. Że muszę z nim szczerze porozmawiać nawet jeśli najpewniej skończy się to tragedią. Ale mam już wszystkiego dość. Wystarczy. Chcę.. Potrzebuję odpowiedzi. A żeby je uzyskać muszę podejść do sprawy rozważnie i z trzeźwym umysłem.

Patrząc wstecz, potrzebowałam porządnego otrząśnięcia. Po tym co mi pokazał mam nauczkę żeby już więcej nie próbować go wkurzyć. Jaka ja byłam niesamowicie głupia żeby nawet pomyśleć, że mogę mu skoczyć do gardła bez żadnych konsekwencji.

Ale wiem jedno - nie może mnie już spotkać nic gorszego. To co mi pokazał było absolutnie moim limitem, to był mój próg wytrzymałości.

Nie będę już na niego tak naskakiwać. To byłby niepotrzebny błąd. Ale z drugiej strony nie wiem czy mam w sobie dość odwagi żeby z nim otwarcie spokojnie pomówić gdy już wróci. Ale muszę spróbować. Dla Loli. Dla moich przyjaciół.

Wtem jak na zawołanie klamka w drzwiach się porusza i słychać odgłos klucza w zamku. Od razu spinam się momentalnie. Po chwili wrota otwierają się gwałtownie, a głośny dźwięk kroków w ciężkich wojskowych butach władczo rozlega się po pokoju. Chyba nie jest zadowolony. No dobra.

- Kazałem ci zostać w łóżku - warczy groźnie od razu, stając w progu. Jego wysoka, rozbudowana sylwetka rzuca długi cień na podłogę, a metal ostrza noża lśni pomiędzy jego palcami. Obracam się lekko, patrząc na niego z mieszanką nienawiści i zawziętości.

- Muszę z tobą porozmawiać - oświadczam prosto z mostu. Próbuję desperacko opanować strach, ale nogi i tak mi lekko drżą. Serce podchodzi mi do gardła, a usta wysychają prawie na wiór. Mam cichą nadzieję, że nie zauważy tych małych oznak słabości.

||  T A K E N || Jeff the Killer Dark Story || ⨂Where stories live. Discover now