52.

2.5K 95 2
                                    

Cóż... 

Na początku chciałam bardzo przeprosić, za bodajże 11 dni nieobecności, ale zwalił się na mnie ogrom nauki i prawie codziennie jakiś sprawdzian bądź kartkówka. No, ale co się stanie już się nie odstanie więc pozostaje mi zaprosić do czytania (jeśli ktoś jeszcze tu w ogóle jest). Mam nadzieję, że rozdziały będą pojawiać się już regularnie tak jak dawniej.

<><><><><><><><><><><><><>

Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w pierścionek na moim palcu. Teraz nie miałam na twarzy makijażu więc mogłam spokojnie płakać i to robiłam. Zaraz miałam połączyć się z Rey na Skype, bo musiałam jej o tym opowiedzieć, a ona miała szlaban na wychodzenie z domu. Dobrze, że rodzice zostawili jej choć laptop i telefon. Inaczej w ogóle nie miałybyśmy ze sobą kontaktu, co byłoby straszne. Właśnie osuszałam łzy kiedy zobaczyłam, że mój telefon wibruje. Wzięłam go i przejrzałam się w lustrze, a następnie odebrałam połączenie. 

-Czeeeść Rey!- przywitałam się próbując nie płakać. 

-No hejka! Słuchaj strasznie cię przepraszam, ale po prostu moi rodzice...ej... czy ty płaczesz?

-Ja? Nie!- zaprzeczyłam szybko 

-Dziewczyno no przecież widzę! Masz mi powiedzieć o co chodzi, bo jak nie to pierdolę szlaban i wymykam się do ciebie przez okno. Nie ważne, że mam pokój na trzecim piętrze! -zaśmiałam się. Rey zawsze potrafi poprawić mi humor i rozśmieszyć mnie. Zwykle jest to rzecz, która dla niej nie jest absolutnie śmieszna, ale z jej ust brzmi to komicznie. 

-No dobra! Masz rację, płaczę.- na samo wspomnienie łzy szczęścia zgromadziły mi się w oczach- No, ale nie ze smutku.

-Tylko? Masz okres?

-Co? Nie idiotko! Patrz!- podniosłam moją prawą dłoń na wysokość kamerki i bacznie obserwowałam jej reakcję. 

Na początku widocznie nie zrozumiała, o co mi chodzi, ale w końcu jej tępy umysł skojarzył fakty. Dziewczyna gwałtownie odsunęła się od biurka prawie spadając z krzesła. Za chwilę podniosła się  z niego gwałtownie i zaczęła biegać po całym pokoju krzycząc jakieś przekleństwa chyba na cały głos. Nie mam pojęcia, co musieli sobie myśleć ciocia Viv i wujek Liam. W każdym razie w końcu się potknęła i upadła na ziemię trącając komodę, z której na jej głowę spadła doniczka. Po kilku minutach przeklinania i użalania się nad sobą w końcu się podniosła i podeszła z powrotem do swojego laptopa. 

-Jesteś w ciąży?-zapytała biorąc skądś paczkę chipsów. 

-Co? Czyty się w ogóle słyszysz debilko? Oczywiście, że nie! 

-Więc dlaczego ci się oświadczył? 

-No wiesz... to nie były takie typowe oświadczyny. Dał mi pierścionek to fakt, ale nie planujemy na razie ślubu.-prychnęłam 

-Więc po cholerę ci go dał?- zaczęła kręcić się na krześle obrotowym żrąc perfidnie chipsy. Czy ona nie zdaje sobie sprawy, że właśnie robi mi na nie ochotę?! 

-Akt miłości na przykład?-wzruszyłam ramionami- Nie zrozumiesz. Jesteś zbyt samotna.

-Dzięki...

-A co? Masz chłopaka? 

-A pro po chłopaków, to Luke właśnie pisze.-wzięła swój telefon, ale jej pech widocznie jej nie opuszczał. Przez to, że miała tłuste palce telefon wyślizgnął jej się na podłogę. Podniosła go i sprawdziła wiadomość.- Chce żebyśmy się spotkali. No cholera! Ja mam ten głupi szlaban! 

-Kiedy macie się spotkać? 

-Nie wiem. Nie napisał...

-Więc go zapytaj. 

-Okej...-wystukała wiadomość, a już po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk-...pyta czy możemy dziś. Kurwa nienawidzę ich...

-Kogo?

-Moich rodziców! Niszczą mi życie towarzyskie! -sfrustrowała się 

-Więc napisz mu, że masz szlaban. 

-W sumie...-wzruszyła ramionami-...okej.

I'm Rich BitchWhere stories live. Discover now