- Staliśmy wtedy na szczycie wzgórza Corcovado i spoglądaliśmy z góry na budzące się do życia miasto. 

- I mówiłeś mi wtedy, że mnie kochasz - jej powoli gnijąca dłoń po raz kolejny wystrzeliła w moją stronę, a ja tym razem pozwoliłem jej na ten desperacki dotyk. Opuszki jej palców musnęły delikatnie moje czoło, odgarniając zabłąkany kosmyk ciemnych włosów na moją skroń. 

- Tak - przyznałem jej rację, oczami wyobraźni wracając do chwili, o której zmuszony byłem z nią rozmawiać. Do dziesiątek lat temu, w których byłem taki zepsuty i zdesperowany. Kroczący na granicy życia i śmierci z szerokim uśmiechem na ustach. Szukałem wtedy ucieczki. Ryzykowałem życie każdego dnia, mając nadzieję, że ktoś w końcu się nade mną zlituje i po prostu odbierze mi życie. Jak na złość, Rio De Janeiro w tamtym okresie było pod panowaniem jednego z najpotężniejszych klanów wampirów, które uparły się na utrzymanie mnie przy życiu. Pozwalałem więc sobie na absolutnie wszystko, wiedząc, że będę w pełni bezkarny. Wstydziłem się tamtego okresu mojej wieczności i wspominanie go u boku kobiety, z którą odpuściłem się niewybaczalnych czynów, był niczym powolna tortura. - Potem powoli zeszliśmy ze wzgórza żywiąc się na wchodzących na szczyt turystach. 

- To był piękny dzień - powiedziała z uśmiechem, a ja głośno przełknąłem ślinę. Do teraz byłem w stanie usłyszeć ich krzyki bólu. Odczuć na skórze nasze okrucieństwo. Nie byliśmy niczym innym niż potworami w ludzkiej skórze. Przebywanie z nią w tamtym pokoju, snując te krwawe opowieści było doprawdy wyszukaną torturą. 

- Tak - przytaknąłem jej i tak jak ona podparłem się na swoim ramieniu, by lepiej się jej przyjrzeć. Jej poczochrane, krwiste włosy rozsypały się w nieładnie na poduszce, a przeraźliwie blada skóra była niemalże przeźroczysta. Dokładnie widziałem każdą żyłę pod jej skórą, powoli pulsującą w rytmie jej powiększającej się rany. Pozostały jej ledwie godziny. Musiałem wykorzystać swoje małe piekło, w którym się znalazłem, na własną korzyść. Ściągnęliśmy ją do tego świata z jednego, jedynego powodu i zdecydowanie nie była nim moja tęsknota. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie i pogładziłem po odkrytym, sinym ramieniu. Zareagowała na mój dotyk dokładnie tak, jak się tego spodziewałem. Przyglądała się mi niczym mała, przerażona istotka. Zawsze tak było. Wynosiła mnie na piedestały w swoich chorych fantazjach, czyniąc ze mnie swojego pana i przewodnika w ciemnościach nieśmiertelności. Postanowiłem to wykorzystać. Po raz kolejny się sobą z tego powodu brzydząc. Potrafiłem zachować spokój tylko i wyłącznie z jednego powodu. Z powodu złotej nici jasno płonącej w mojej piersi, łączącej mnie z jedną, jedyną kobietą, którą wiedziałem, że kocham ponad życie. Która ledwie uszła z życiem tej nocy, w której na chwilę pozwoliłem się zwieść i pognałem za zjawą własnych wspomnień i żali. 

- Opowiedz mi o śnie, który miałaś - wymruczałem w jej stronę, powoli gładząc jej skórę. Gdy zasnęła, wmusiłem do jej umysłu koszmar, który prześladował Anaisse. Sen pełen krwi i Cesare. Oboje wiedzieliśmy, że było to wspomnieniem jednej z prześladujących ją dusz. Tym razem mogło ono nam pomóc w przyszłej walce. Musieliśmy poznać prawdę o tej kobiecie i tym, co się z nią stało. Każdy z nas chciał poznać sens swojego istnienia i rozumieć mechanizmy kierujące swoim losem. Anaisse miała do tego prawo większe niż reszta z nas. Była mieszańcem, o którego istnieniu nikt wcześniej z nas nie słyszał. Sztucznym, wyhodowanym i zaplanowanym tworem. Pomieszaniem wampira z wiedźmą. Hybrydą, którą starano się stworzyć od tysiącleci i po raz pierwszy się to udało. Jak? Tego nie potrafił zrozumieć nikt z nas. 

- Nie podoba mi się ten sen - powiedziała obrażonym, dziecinnym głosem. Jej wahania nastrojów doprowadzały mnie do szału, ale oczywiście nie dałem tego po sobie poznać. 

- Wiem kochanie - powiedziałem i nieznacznie się do niej przysunąłem. - Chcę ci pomóc. Będzie tobie łatwiej gdy wyrzucisz to z siebie. Widzę jak się z tym męczysz - wmuszałem w nią to wspomnienie gdy tylko zamykała oczy. Musiałem poznać prawdę, choćby miało mnie to kosztować życie. 

Bella Clairiere and City of Lost Souls (III)Where stories live. Discover now