Rozdział 8.

2.8K 259 56
                                    

- Są tam lochy. - powiedziała i spojrzała pytająco na rozmówcę. - Kilka dni temu zamknęli tam jakiegoś człowieka. - podeszła do płyty i spróbowała nią poruszyć. Nawet nie drgnęła. Rzuciliśmy się do niej z pomocą. Po kilku minutach zmagań i przekleństw odsunęliśmy płytę na bok.

- Tak sobie pomyślałem...- rzekł Blaise. - Czy to nie dziwne, że zamknęli człowieka tak szczelnie? Mogli po prostu zostawić go na korytarzu. Zgubiłby się już po pierwszych kilku minutach. A ten głaz? W trójkę ledwo przesunęliśmy. Wystarczyłby zwykły kamień. Nie ma szans by człowiek miał na tyle siły by go poruszyć.

- Bo to nie jest zwykły człowiek. - mówiąc to Isse weszła do środka i pobiegła przed siebie wzdłuż cel znajdujących się po prawej stronie. Także to słyszałem. Ciche bicie serca w oddali. Dobiegła do jednej z ostatnich cel i wyrwała kraty z zawiasów i weszła do środka. Pognałem za nią. Jej zachowanie nie było zbyt bezpieczne. Gdy znalazłem się na miejscu wyciągała kogoś z celi. Mężczyzna ubrany był w pobrudzone ubrania, na których zarzucony miał płaszcz podróżny. Ledwo trzymał się na nogach. Gdy się wyprostował ujrzałem jego twarz i brązowe, teraz przekrwione oczy.

- Magnus? - podszedłem do niego nie dowierzając.

- Kto tutaj jest? - spytał ochrypłym głosem. - Wybaczcie ale was nie widzę. - zapomniałem, że znajdowaliśmy się w całkowitej ciemności. W kącie ujrzałem pochodnię. Gdy tylko ją przyniosłem wysunąłem ją w stronę mężczyzny.

- Wystarczy iskra. Skup się. - powiedziałem łagodnie. Chwilę później błękitna iskra spłynęła na pochodnię, która zajęła się ogniem. Blask ognia na chwilę mnie oślepił. Oddaliłem ją od naszych twarzy i spojrzałem na starego przyjaciela. Gdy dostrzegł moją twarz, jego mina wyrażała największe zdziwienie.

- Nie spodziewałem się jakiegokolwiek ratunku. Tym bardziej z twojej strony Pierre. - uśmiechnąłem się do niego szeroko. Chwilę później przytulałem go serdecznie. Był strasznie wychudzony, ale mimo to jego uścisk był mocny. - Możesz wyjaśnić mi, co ty tutaj do cholery robisz? - spytał opierając na mnie ciężar swojego ciała.

- Mogę spytać cię o to samo. - odparłem. - Co znowu zrobiłeś, że cię tutaj wsadzili? - skrzywił się nieznacznie. Anaisse pojawiła się przy nim z naczyniem wypełnionym wodą. Spojrzał na nią z wdzięcznością i wypił całą jego zawartość. Pognała po kolejną porcję. My za to ruszyliśmy w stronę wyjścia z krypty. Blaise stał na czatach.

- Odmówiłem im pomocy. Choć płacili sowicie. - ponownie napił się wody i podziękował za kolejną porcję. Anaisse przewiesiła sobie sakwę z wodą przez ramię i przyglądała się mężczyźnie z zainteresowaniem. - Ale z tego wszystkiego zapomniałem się przestawić. - ukłonił głowę przed Isse. - Magnus Dappe.

- Anaisse Di Breu. - odparła uśmiechając się. - A u wejścia jest Blaise Peralt. - dodała. Także się uśmiechnął. Musiałem przyznać, że spotkanie go, nawet w tak absurdalnej sytuacji, było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ostatnio widziałem go ponad 100 lat temu, gdy mężczyźni na co dzień nosili fraki a kobiety piękne suknie z krynoliny i kapelusze ze sztucznymi kwiatami.

- Bez koziej bródki wyglądasz dziwnie. - powiedziałem na głos. Roześmiał się serdecznie.

- A ty bez wianuszka kobiet uwieszonych na twoich ramionach.

- Wianuszka?- spytała Anaisse rozbawiona, w jej oczach zauważyłem jednak zimny błysk.

- W tamtych czasach każdy dżentelmen był otoczony kobietami.

Spojrzała na mnie z konsternacją wypisaną na twarzy.

- Ty także Magnusie? - spytała mojego towarzysza. - Jakie wy czasy macie na myśli? - spytała patrząc na mnie. Nie mogła wiedzieć. Bo niby skąd.

- Połowę XIX wieku? Czy może jeszcze początek Pierre?

- Początek. - spojrzałem na Isse. - Magnus jest czarownikiem. - Magnus spojrzał na Isse ze zrozumieniem. Właśnie wychodził z krypty i stanął twarzą w twarz z Blaisem. Uśmiechnął się do niego czarująco.

- Jestem człowiekiem. Przestałem się starzeć w wieku 23 lat. Jestem tak jak wy nieśmiertelny.

- Ale jesteś taki ludzki... - wyszeptała. Uśmiechnął się do niej serdecznie.

- Ty także. - odpowiedział. - Kiedy zostałaś przemieniona?

- Dzisiaj w nocy. - rzekła rumieniąc się.

- Na Boga! - podszedł do niej i wziął jej dłonie w swoje. -Tak mi przykro. - nagle stężał i spojrzał na jej dłonie splecione z jego i na jej twarz. Odsunął się od niej zaskoczony. - To niemożliwe.

- Co takiego? - spytała zaskoczona.

- Czuję w tobie magiczną krew. - pobladła. Po chwili zrozumiał. - Czy wmuszali w ciebie krew przed przemianą?

- Tak. Mnóstwo.

- To ciekawe. Bo mnie z niej osuszali przez ostatnich kilka dni. Bardzo ciekawe.

- Czy ty właśnie próbujesz mi powiedzieć, że jestem wampirem i...?

- Nie wiem. - zaśmiał się. - Czegoś takiego wcześniej nie widziałem. Jaką masz moc? Bo zakładam, że jakąś masz.

- Widzi zaświaty. - powiedział Blaise zwracając na siebie naszą uwagę. Intensywnie wpatrywał się w Magnusa.

- Nekromancja.- westchnął zaintrygowany. - Czuję, że macie mi wiele do opowiedzenia.

- Czy mógłbyś mi to wszystko wyjaśnić? - spytała Isse łapiąc się za głowę. W ogóle się jej nie dziwiłem. Zbyt wiele się wydarzyło w zbyt krótkim czasie. Przemieniła się kilka godzin temu, dopiero poznawała siebie i swój dar i dodatkowo ktoś powiedział jej, że istnieją czarownicy. Musiała być zdruzgotana.

- Wyjaśnię tobie co tylko zechcesz, ale nie w tej chwili dobrze? - oparł się o ścianę. - Macie coś do jedzenia? Ostatnio miałem coś w ustach z 4 dni temu. - Blaise wyciągnął w jego stronę proteinową przekąskę. Spojrzeliśmy na niego zaskoczeni.

- Nosiłem je dla Nicolasa. - odwrócił od nas wzrok. - Ciężko pozbyć się przyzwyczajeń.

- Dziękuję.- powiedział Magnus i rzucił się na batona. Pochłonął go w kilka sekund. Anaisse podała mu wodę. Wypił ją i wydało mi się, że wyglądał trochę lepiej. - Dziękuję wam za uratowanie mi życia. Jestem teraz waszym dłużnikiem.

Anaisse spojrzała przed siebie.

- Musimy iść. Czeka nas jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia.

- Wybaczcie ale nie dam rady iść dalej. - powiedział.

- Zabiorę cię na powierzchnię. - powiedział Blaise biorąc go pod ramię. -I tak nie chciałem zostawać tutaj ani chwili dłużej. To miejsce jest paskudne. - Magnus się uśmiechnął.

- Cudownie.- pozwolił poprowadzić się kilka kroków w stronę wyjścia.

- Magnusie, czy i ciebie pewnego czasu oblegał tłum kobiet? Czy tylko Pierre był takim ewenementem. - spytała Isse patrząc na mnie spodełba. Uśmiechnąłem się do niej szeroko. Odwrócił do nas swoją twarz.

- Nie był. Mnie także oblegano, ale ja zawsze wolałem towarzystwo dżentelmenów. - uśmiechnęła się rozbawiona. Blaise spojrzał na jego profil. 

-------------

Imię naszego czarownika zainspirowane jest jedną z moich absolutnie ulubionych książek. Czy są tutaj jacyś fani Nocnych Łowców? 

All the love! S.

Bella Clairiere and City of Lost Souls (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz