Rozdział 4.

3.5K 276 12
                                    

- Wszystko będzie dobrze. Nic jej nie zrobimy, jedynie upijemy trochę krwi. Nawet się nie zorientuje. - potwierdzając moje słowa puściłem kobietę wolno, by sama podeszła do wampirzycy. Zrobiła to. Anaisse stała i tylko się jej przyglądała. Delikatnie pochwyciła jej nadgarstek i pogładziła widoczne na nim żyły.

- Nie wiem jak to się robi. - podniosła na mnie zawstydzoną twarz. Uśmiechnąłem się do niej i odebrałem nadgarstek z jej dłoni.

- Chociaż w tym będę twoim pierwszym. - przewróciła oczami w bardzo ludzki sposób. Zdusiłem w sobie śmiech.

- Naprawdę teraz chcesz dyskutować na temat mojego dziewictwa? - spytała rozdrażniona.

- Tak tylko mówię. - uśmiechnąłem się złośliwie, po czym powoli przysunąłem ciepły i drobny nadgarstek kobiety do swoich ust. - W słuchaj się w siebie i swoje ciało. Będziesz wiedziała co zrobić odruchowo. Po prostu zamknij oczy i oddaj się swoim instynktom. - powiedziałem miękko. Poczułem zapach skóry tej kobiety i słodki, lepki dźwięk krwi poruszającej się w jej żyłach. Moje kły wysunęły się z moich ust automatycznie. Patrząc Isse w oczy wgryzłem się nadgarstek delikatnie. Kobieta jęknęła z bólu, jednak nawet nie próbowała mi się wyrywać. Wiedziałem, że po chwili miało sprawić jej to przyjemność. 

Upiłem kilka łyków po czym oddałem jej nadgarstek delikatnie połyskujący krwią w stronę Isse. Ujęła go z wahaniem, lecz już po chwili instynkt przejął nad nią kontrolę i piła z niego łapczywie. Moje żyły wrzały od ciepłej krwi kobiety. Patrząc na Anaisse zdałem sobie sprawę jak bardzo intymne było to co robiliśmy. Dotknąłem jej ramienia gdy uznałem, że kobieta ma dosyć. Zareagowała na mój dotyk i odsunęłasię od niej oblizując błyszczące od krwi usta. Była taka piękna. Jej twarz nabrała rumieńców. Kolejną rzeczą jakiej jej nauczyłem to był urok. Każdy wampir go posiadał. Służył głównie do zwabiania i uspakajania ofiar. Do południa poszukiwaliśmy ofiar i piliśmy z nich wspólnie dopóki oboje nie byliśmy nasyceni. Między nami zapanowała dziwnie eteryczna atmosfera. Była pomieszaniem upojenia krwią, ciężaru emocjonalnego z całego wieczora i o dziwo napięcia cielesnego pomiędzy nami. Czułem jakby jej skóra po zetknięciu z moją iskrzyła. Zawsze tak było jednak teraz było to nie do zniesienia. Doprawdy wykwintna tortura.

- Nie powinniśmy skręcać w tą ulicę. - powiedziała i zaczęła ciągnąć mnie w inną stronę.

- Uwielbiam ten skrót. - odparłem i ją powstrzymałem. - Robert na nas czeka. - Na jej twarzy malował się strach. - Co się z tobą dzieje? - spytałem przyglądając się jej. Wyglądała jakby za wszelką cenę chciała się oddalić od miejsca, w którym się znajdowaliśmy. Niemalże kuliła się za moimi plecami. - Anaisse. - obróciłem się do niej twarzą. Poczułem przeskakującą iskrę gdy dotknąłem jej twarzy by zmusić ją by na mnie spojrzała. Mój wzrok automatycznie spoczął na jej ustach. Musiałem walczyć z sobą by jej nie pocałować. Nie miałem do tego prawa. Nie gdy nie wiedziałem jaką podjęła decyzję i zdecydowanie nie, gdy dopiero co odebrałem jej ludzkie życie. Nie zasługiwałem na to. Odsunięcie się od niej miało być dla mnie karą.  - Widzę, że dostrzegasz rzeczy, które są dla mnie niewidzialne. Co to jest? - przybliżyłem się do niej bardziej. Nasze twarze od siebie dzieliły centymetry. Przełknęła nerwowo ślinę i kątem oka zerknęła na ukryty w cieniu korytarz.

- Widzę śmierć, Pierre. - miałem wrażenie, że nogi przyrosły mi do chodnika. - Widzę zmarłych ludzi, ich dusze. Słyszę ich krzyki. - W jej oczach zaczęły zbierać się krwawe łzy. - Boję się. - mówiąc to pociągnęła mnie z dala od zaułka i dopiero gdy wyszliśmy na główną ulicę odetchnęła swobodniej.

- Jak to ich widzisz? - tylko na tyle było mnie stać po takich rewelacjach. Super.

- Są wszędzie. Nie ważne gdzie spojrzę zawsze ktoś na mnie patrzy. - zadrżała. - Cesare mówił, że tak będzie. - tym przywróciła mnie z powrotem na ziemię.

Bella Clairiere and City of Lost Souls (III)Where stories live. Discover now