41 ― SILNY ARGUMENT

229 26 47
                                    

― Mam dobre wieści. Dodzwoniłem się do Lexa ― głos Jake'a wyrywa mnie z zamyślenia. Przerywam swoją pracę nad łamaniem hasła. ― W każdym razie, tak mi się wydaje, że to dobre wieści...

Wskakuje do środka gabinetu i zamyka za sobą drzwi. Opadam z głośnym westchnięciem na fotel i składam dłonie jak do modlitwy, kiedy oprócz tych czterech radosnych słów, widzę ogrom ulgi na twarzy mojego Jake'a. Dawaj, słońce. Zamieniam się w słuch.

Dotyka machinalnie swojego boku, gdy odchodząc od wejścia, wykonuje zbyt mocny skręt ciałem, i zaciska przy tym zęby. Faktycznie, w odwecie Mason go solidnie skopał. Mimo to Jake trzyma się dzielnie, przy czym ze wszystkich sił stara się nie dać po sobie poznać, że coś go boli.

― Czemu się uśmiechasz? ― pyta, zbity z tropu. ― Zgadłaś hasło?

― Nie. Nie zgadłam ― przyznaję z odrobiną zawodu. ― Uśmiecham się, bo ty się uśmiechasz. Załączył mi się automat. Wybacz, jeśli cię tym zestresowałam ― odpieram z przesadną powagą. Wbijam wzrok w ekran. ― Już przestaję.

― Nie. Nie przestawaj. To teraz rzadki widok, a jest powód, żebyś to robiła ― oznajmia pewnie. Podchodzi do biurka i z hukiem uderza o nie dłońmi. Łypię przelotnie na jego ręce. ― Lex nie zdążył przekazać dowodów. Ma je przy sobie. Powiedziałem, żeby dzwonił do starego Dallasa. Pytał o szczegóły, ale uznałem, że będzie lepiej, jeśli najpierw po prostu przekaże dalej te dokumenty. Selene nie odezwała się do niego od prawie trzech dni. Nie odbiera telefonu. Przepadła jak kamień w wodę. Leo Green też nic nie wie.

― Wkopała się, więc ucieka ― mamroczę pod nosem. ― To rodzinne. Pewnie siedzi w samolocie do Vegas, żeby Vincent nie przeorał nią asfaltu, kiedy dowie się, że próbowała wkopać go, zanim sam zaproponował jej współpracę. Teraz mamy tylko potwierdzenie ― rozkładam jakby z rozczarowaniem ramiona, gdy dodaję:

― Gdyby była niewinna, nie zniknęłaby z Atlanty.

Kącik moich ust unosi się w odrobinę złośliwym grymasie. Czyli karma nie dopada wyłącznie mnie. Babcia dałaby mi po łbie, gdyby dowiedziała się, że cieszę się z życiowej porażki mojej rodzonej kuzynki. Pocieszam się jednak faktem, że kiedy tylko przyznałabym jej, dlaczego w ogóle mnie to raduje, sama zaczęłaby skakać pod sufit, dowiedziawszy się, jak słodka wnusia próbuje marnować życie drugiej słodkiej wnusi.

― Do samego Vincenta też zadzwoniłem ― dodaje ciszej Jake.

Marszczę lekko brwi, nieco zaskoczona tym wyznaniem. Przestaję wpisywać kolejne literki w ramach hasła, gdy przyciskam się ponownie plecami do obrotowego krzesła. Jakie wygląda na przejętego.

― Jest w Atlancie. Od kilku dni. Powiedziałem mu o Selene ― kontynuuje. — Przyznał, że rozgryzł ją, kiedy tylko zaczęto wysadzać tunele. Swoją drogą, pytał o ciebie. Ucieszył się,  gdy powiedziałem, że jesteś cała... No, ale wracając. Będzie czekał na Lexa, i kto wie, czy nie wejdzie we współpracę z Leo. Co ciekawiej, gdy przyznałem, że znaleźliśmy dysk, zamilkł na chwilę. A potem kazał mi pilnować go jak oka w głowie. Pytał tylko, czy jest na nim folder pod hasłem. Jak powiedziałem, że tak, ale za cholerę go nie otworzyliśmy, przyznał, że to najmniejszy problem, ale ― bierze wdech, gdy unosząc palec, naśladuje ton głosu mężczyzny ― będzie wdzięczny, jeśli jednak udałoby się nam go rozszyfrować. Do roboty, gorąca hakerko.

Nie potrafię oprzeć się temu cichemu, rozbawionemu parsknięciu, kiedy Jake mruga do mnie zadziornie. Zaciskam palce na krawędzi biurka i przyciągam się do mebla. Nie spuszczam z Jake'a tajemniczego spojrzenia, kiedy zginając wskazujący palec, sugeruję, żeby pochylił się bliżej mnie, i mówię:

SCARSDonde viven las historias. Descúbrelo ahora