18 ― ŚMIECH PRZEZ ŁZY

476 52 242
                                    

― Hej. Przejrzałaś już ten plik od Jake'a?

Zaglądam ciekawsko do gabinetu niejakiego doktora Benjamina Jamesa, do którego dostęp zorganizowała dla nas Julia. Koleś miał szczęście ― zaczął urlop akurat w dniu, gdy spokój Atlanty został zachwiany. Katie siedzi przy biurku i ogarnia nagranie z pierwszego dnia kwarantanny, a w każdym razie ― mam nadzieję, że właśnie to robiła, nim odrywa spojrzenie od ekranu i posyła mi ciepły uśmiech. Jest prawie trzecia w nocy, więc ani trochę nie dziwi mnie, że kobieta ziewa ze zmęczenia, kiedy zaprasza mnie zachęcającym gestem dłoni.

― Przyprowadziłam towarzystwo ― oświadczam, uchylając szerzej drzwi. Jake i Dallas czekają cierpliwie na korytarzu, dopóki nie daję im sygnału, że mogą przekroczyć próg pomieszczenia. ― Tego nadgorliwego już znasz ― wskazuję kciukiem Jake'a; ten bez gadania ładuje się do środka pomieszczenia. Następnie kieruję palec w kierunku Dallasa. ― Teraz poznaj tego drugiego łowcę bezprawia. To jest właśnie mój chłopak i ten sam chłopak, który miał szczęście i wylądował poza kordonem. Ale jak widać, nie docenił tego!

― Dallas Foy ― wita się oszczędnie w słowach blondyn. Przystaje obok mnie ze skrzyżowanymi na piersi rękami. Trąca mnie przelotnie łokciem o ramię, jakby dosłownie upewniał się, że nadal tu stoję. ― Miło poznać. To ty jesteś Katie, tak?

Wbrew pozorom Dallas nie należy do tego typu ludzi, którzy zawierają chętnie nowe znajomości. Radzi sobie w świecie, to fakt, nie zamienia się w niemowę, kiedy tylko spostrzega obce twarze. Jednak jeszcze bardziej niż ja, potrzebuje czasu, aby oswoić się z nowymi osobami. Woli przebywać w towarzystwie bliskich ludzi. I... to tłumaczyłoby, dlaczego to Jake'a nazywa swoim najlepszym przyjacielem. Po prostu nie dopuścił do siebie nikogo więcej, komu ufałby do tak wysokiego stopnia, jak wierzy Jake'owi.

Dallas nie patrzy na Katie zbyt długo, skupia się na mnie, jak i tym, abym zdjęła z niego ciężar przyszłości tej rozmowy i zmieniła temat. Katie odsuwa się na krześle i potrząsa potwierdzająco głową, odpowiadając na pytanie mężczyzny. Wpatruje się w Dallasa z niemałym zdziwieniem, co nie do końca podoba się mojemu chłopakowi. To badawcze spojrzenie wprawia Dallasa w zakłopotanie, dlatego decyduje się przysiąść na znajdującej się pod ścianą sofie.

Katie wodzi za nim wzrokiem, dopóki gliniarz nie upada na mebel i nie wtapia się w czarne skórzane poduszki. Przeskakuje spojrzeniem na mnie. Domyślam się, o co chce spytać. Jakim cudem się tu znalazł? Wzruszam obojętnie ramionami.

― Nadal mnie to fascynuje ― tłumaczę pośpiesznie. ― Długa historia.

Uśmiecham się szeroko. Już nie wiem, co dziwi ja bardziej ― obecność Dallasa czy moje nadmiernie pozytywne podejście do życia, a także jej osoby. Co prawda, pogodziłyśmy się, zanim dostałam po dupie w Bitscanie, więc technicznie rzecz biorąc, nasze spory zostały załagodzone, ale... Tak, to dlatego. Stanięcie w twarzą w twarz ze śmiercią nauczyło mnie, żeby szukać pozytywów we wszystkim. Ludzka egzystencja jest zbyt krótka, aby zapychać ją złością, frustracją i innymi negatywnymi emocjami...

...albo chociaż ukryć je pod szerokim uśmiechem.

Znalazłam pozytyw w znajomości z Katie Frank. Otóż...

Jest kobietą! Po prostu. Tylko tyle. A choć uwielbiam moich gliniarzy, nie możemy spędzać ze sobą każdej sekundy. Musimy od siebie czasem odetchnąć. Nadmiar wzajemnej obecności nikomu nie wyszedłby na zdrowie. Dosłownie i w przenośni.

― Odgadłaś hasło? ― głupie pytanie. Oczywiście, że odgadła. Gdyby było inaczej, nie miałaby przed nagrania z całej pierwszej doby naszego pobytu w szpitalu. ― Zapomnij. Jak brzmiało?

SCARSWhere stories live. Discover now