11 ― ZŁE ODPOWIEDZI

442 52 134
                                    

#ScarsPL

― Minął tydzień, a ty nadal ze mną.

W głosie Jake'a słychać swego rodzaju podziw, gdy zwraca się do kroczącego po lewej oficera Paula Pearsona. Gliniarz wzrusza niby obojętnie ramieniem; słaby grymas uśmiechu zdradza, że Pearsonowi chyba podoba się świadomość, że Jake docenił jego lojalność.

Oficer Riley nie wdał się ze mną w żadną dyskusję, gdy oznajmiłam, że wybieram się na kolejny patrol wraz z nim. Nie próbował odciągnąć mnie od tego planu, a co ciekawiej, sam uznał, że to dobry pomysł ― może ktoś będzie potrzebował skorzystać z pomocy mojego rodzaju. Musiał wyciągnąć z naszej nocnej pogawędki jakiś właściwy wniosek. Chyba zrozumiał, że nie jestem już tą samą osobą sprzed kilku lat, na którą trzeba było solidnie uważać, bo była niczym skomplikowane origami; delikatna jak papier i niekiedy trudna do zrozumienia. Umiem o siebie zadbać. Złote przysłowie mówi ― umiesz liczyć, licz na siebie.

― Myślisz, że odejdę przed wypłatą? ― rzuca pół-żartem Pearson. ― Może zapłacisz mi frytkami, szefie?

Wykrzywiam kącik ust ku górze. Dallas w sytuacjach krytycznych także odgraża się światu, że odejdzie z APD, jednak dopiero wtedy, gdy zobaczy należną sobie kwotę na koncie. Dziwnym zbiegiem okoliczności, zawsze szantażuje swoich przełożonych na kilka dni przed przelewem. Dallas lubi pracę w policji i przyznał to wiele razy. Nie dla niego siedzenie za biurkiem i udawanie, że robota w korporacji ojca to szczyt marzeń. Dlatego też na wszystkie jego groźby w kontekście kariery zawodowej patrzę z przymrużeniem oka. To mój prywatny król dramatu.

Potrafi odstawiać niezłe sceny.

Niektóre lubię. Po innych płaczę.

― To zależy. Prostymi czy kręconymi? ― odpowiada podobnym tonem Jake.

Dlaczego oni mówią o jedzeniu, gdy mój żołądek zaczyna powoli rozważać opcję samotrawienia? ...co nie zmienia faktu, że w sumie zjadłabym frytki. Najlepiej te z knajpki, do której Dallas mnie zabiera, kiedy lodówka świeci pustkami.

― Z chilli i serem, oczywiście ― śmieje się Pearson. Mężczyzna rzuca mi ubawione spojrzenie. Chcąc nie chcąc, poruszam znacząco brwiami i dodaję od siebie:

― Ustaw się w kolejce, Paul.

― Takie dajemy na urlopie, detektywie ― przekomarza się dalej Jake. Przepraszam bardzo, skoro na urlopach, to dlaczego jeszcze ich nie dostałam? Za te ostatnie siedem dni nic nierobienia? ― Nie bądź chciwy.

― Uh, zostałem detektywem? ― podchwytuje Pearson.

― Póki uznajesz mnie za szefa ― odpowiada mu oficer Riley ― możesz być nawet Przywódcą Wolnego Świata.

― Szefie ― rzucam zaczepnie w stronę Jake'a. Gliniarz przechyla lekko głowę, wsłuchując się uważniej w moje słowa, które zanikają w odgłosach wydawanych przez przechodzący obok nas, hałaśliwy tłum. ― Chcę zostać majorem.

― Najpierw zrzuć ze stołka Lexa.

― Zadanie awykonalne. Jest do niego przyklejony ― wzdycham bezsilnie. Poprawiam dłońmi włosy; mój misterny kok na czubku głowy właśnie przechodzi załamanie egzystencjalne. Więc w sumie tkwimy w tym razem. ― Rozważę więc objęcie stanowiska detektywa. Pasuje mi. Szybko łączę wątki. I mogę pracować w cywilu.

― Halo, nie tak szybko, pani Markovitz ― zwraca mi uwagę Paul, siląc się na powagę. Posyła mi ostrzegawcze spojrzenie. ― To moja ranga. Mój awans. Jestem pupilkiem szefa.

SCARSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz