Chapter 12 - Co ty ze mną robisz Sebastianie?

681 45 12
                                    

Minął ponad tydzień odkąd wróciłem do pracy i zatrudniłem Vincenta w firmie. Między nami było... nudno. Wspólny lunch w południe, skradzione pocałunki i to wszystko. Nuda. Nie tego oczekiwałem. Dziś postanowiłem spróbować coś zmienić. Piątki w firmie to zło. Zakończenie tygodnia raporty, podsumowania i inna gównologia sprawiają, że siedzimy do wieczora. Dziś nie było inaczej. Kiedy zobaczyłem godzinę dwudziestą na zegarze z trzaskiem zamknąłem segregator.

- Zbieraj swoją zgrabną dupę i spierdalamy – no co jak powiem uciekamy lub idziemy to nie zrozumie – Pakuj manatki i wio – powiedziałem do Vincenta sam w tym czasie już wstając od biurka.

- Jeszcze jest robota gdzie ty chcesz iść? – spytał siedząc dalej na miejscu.

-Chce się schlać i zapomnieć o tym burdelu, a że nie będę pił sam to wzywam taksówkę i idziesz ze mną czy tego chcesz czy nie.

Kiedy skończyłem już dzwoniłem po samochód i podawałem Vincentowi jego płaszcz.

On sam rozumiejąc, że tym razem nie wygra uległ i ubrał się bez marudzenia. Normalnie jak z dzieckiem.

Pół godziny później byliśmy już pod London Cocktail Club Monument. Po wejściu i zamówieniu w barze drinków usiedliśmy przy stoliku.

Jeden drink.

Drugi drink.

Piąty drink.

Kurwa.... Ile ja wypiłem. Schlałem się tak można podsumować mój aktualny stan. A co pijanemu wolno? Wszystko wolno.

- Jesteś kurewsko seksowny... - wypaliłem przerywając Vincentowi w połowie zdania. – Mam na ciebie ochotę. Jedźmy do mnie.

- Jesteś pijany – ale, że ja? Gdzie? A no tak jestem... ale cii on nie musi wiedzieć

- Głupoty gadasz. Jestem trzeźwiutki

- A ja jestem brytyjską królową. Dobra dźwigaj dupe jedziesz do domu

-Jee, ale ty ze mną ktoś musi zadbać o moje bezpieczeństwo – powiedziałem wstając gwałtownie przez co omal nie wyjebałem orła. Godności moja gdzie spierdoliłaś ode mnie. Sebastian uspokój się i skończ uskuteczniać wewnętrzne monologi. Nikt i tak tej gównianej gadki nie słyszy.

- Ja pierdole... chodź ty pijaku za pięć groszy – złapał mnie za fraki i wyprowadził z baru. Szczęściem była akurat przejeżdżająca taksówka, która zabrała nas do mnie.

Staliśmy pod drzwiami. Dlaczego nie w środku spytacie? No bo przypomnienie sobie gdzie są klucze z mieszkania i wyjęcie ich to ciężki orzech do zgryzienia. Skończyło się na małych macankach ze strony Vincenta który znalazł klucze w jednej z kieszeni i otworzył drzwi. Kiedy tylko przekroczyliśmy próg i podwoje się za nami zamknęły złączyłem nasze usta w pocałunku. Zrzucając z niego i z siebie płaszcz przyparłem go do ściany. Pocałunki były coraz bardziej zachłanne, jakby stęsknione. Vincent odpowiadał na nie z równą jak nie większą pasją. Chwyciłem go za pośladki i dźwignąłem, a on oplótł mnie nogami w pasie. Zjeżdżając ustami na jego szyję poprowadziłem go w górę schodów do sypialni. Upojenie alkoholowe jeszcze niedawno tak doskwierające teraz całkowicie wyparowało. W sypialni na chwilę przed położeniem obiektu mojego pożądania na łóżku ugryzłem go w szyję zostawiając czerwony ślad. Powoli zacząłem odpinać jego koszulę schodząc pocałunkami coraz niżej. Rozkoszowałem się odkrywaniem nowych połaci porcelanowej skóry. Pocałunkami starałem się wręcz oddać cześć perfekcyjnemu ciału pode mną. Gdy pozbyłem się jego górnej części garderoby i odrzuciłem ją gdzieś za siebie Vincent po chwili zrobił to samo z moją koszulą i przyciągnął mnie z powrotem do pocałunku. Uchylając powieki przez ułamek sekundy miałem wrażenie, że jego oczy zalśniły czerwienią, ale równie szybko wrażenie minęło. Nie chcąc się powstrzymywać po raz kolejny zacząłem zjeżdżać pocałunkami w dół jego ciała. Równocześnie odpiąłem jego spodnie i wraz z bokserkami zsunąłem je w dół. Oblizałem usta i powoli jak najbardziej wkurzająco wsunąłem jego przyjaciela do ust. Słysząc jęk wydobywający się z jego ust powoli powtórzyłem ruch.

- Se...Sebas... Sebastianie szybciej – sposób w jaki wypowiadał moje imię był jeszcze bardziej pobudzający. Spełniając jego prośbę przyśpieszyłem ruchy wsuwając go coraz głębiej. Vincent nie kontrolując ruchów bioder sam nadawał jeszcze szybsze tempo. Już po kilku ruchach poczułem słonawy smak jego spermy w ustach. Po połknięciu wszystkiego dźwignąłem się i złączyłem nasze usta w dużo wolniejszym już pocałunku.

- Co ty ze mną robisz Sebastianie? – usłyszałem jeszcze zanim odpłynąłem w niebyt ściskając ciało Vincenta.


Witam was Robaczki wy moje

Miało być regularnie wyszło jak zwykle. Niby mam L4, ale siedzenie samemu przez większość dnia w czterech ścianach mnie dobija. Zebrałam się dziś w sobie i tak powstał ten rozdział. 

Chciałam Wam również podziękować za te 4 tyś  wyświetleń  prawie się popłakałam jak to zobaczyłam. Dziękuję <3 

Do poczytania wkrótce wasza DominaMorte

I am your infernal consolation ||SebasCiel*Yaoi||Where stories live. Discover now