Chapter 3 - Jesteś piękny

1.6K 97 42
                                    

W drodze do domu postanowiłem wstąpić do marketu po zakupy. Wiadomym było,  że jeśli Fin zaprasza ludzi to cały dom mam zawalony. Słone przekąski trafiły do koszyka.  No to teraz alko. Dużo ludzi równa się dużo alkoholu.  Fakt, że chce się scioprać oznacza jeszcze więcej alkoholu. Z wypełnionym koszykiem skierowałem się do kasy zapłacić.  Już po chwili kierowałem się w stronę domu pobrzękując butelkami w reklamowkach. Po kilkunastu minutach byłem już w mieszkaniu. Zostawiłem zakupy w kuchni i skierowałem do łazienki żeby się odświeżyć.  Po szybkim prysznicu w samych bokserkach udałem się rozpakować zakupy. Alkohol wylądował w lodówce,  a przekąski w miskach i zostały rozstawione na blacie i stoliku w salonie. Po skończeniu tego udałem się do sypialni by ubrać się przed przyjściem gości.  Postanowiłem założyć czarne rurki i bezrękawnik odsłaniając żebra w tym samym kolorze.  Na stopy nastaniem trampki i w tym samym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi.  Zszedłem na dół i otworzyłem.  Za drzwiami stała "malutka" grupka na oko piętnastu osób na czele której stał Finnian ze skrzynią piwa. Odsunąłem się z przejścia i wpuściłem gości do środka.  Podążyłem za Finem do kuchni.
-Jak na tak krótki zapas czasu to cud, że zorganizowałem tyle osób
-Fin jak nie ty to kto?
-Ehh masz ogromną wiarę w moje zdolności.
-No co w końcu jesteś geniuszem jeśli chodzi o imprezy, a gdzie Bard bo go nie widzę?
-Będzie z kilkoma osobami tylko się spóźni.
-Jak zawsze. No, ale co browar w dłoń i czas zaszaleć.  - Jakby na potwierdzenie moich słów z salonu zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Wzięliśmy butelki do rąk i poszliśmy do salonu gdzie ludzie z wszelkimi butelkami i puszkami tańczyli w mniej lub bardziej udany sposób. Dołączyliśmy do bawiących się. Po kilku piosenkach i około trzech butelkach piwa usłyszałem dzwonek do drzwi.  Przeprosiłem dziewczynę z którą akurat tańczyłem i udałem się otworzyć.  Za drzwiami stał Bard z kolejną grupą osób.  Wpuściłem ich z uśmiechem.  Nagle wśród wchodzących zobaczyłem kogoś czyj widok sprawił,  że zdębiałem.
-Sebastian to mój bliski znajomy Vincent - przedstawił go Bard. Chłopak uśmiechnął się sarkastycznie i wyciągnął rękę w moją stronę.  Uścisnąłem ją dalej w szoku.
-Miło mi Cię poznać - usłyszałem
-Mnie również. Zapraszam - pokazałem ręką w stronę salonu. Poszli przodem, a ja stałem jeszcze chwilę w korytarzu. Nie ma innego wytłumaczenia niż fakt, że to nie wiem brat, albo ktoś inny bliski z rodziny Ciela. Jak inaczej wyjaśnić takie wielkie podobieństwo między nimi? To jednak nie zmienia faktu,  że Vincent jest po prostu piękny. Granatowe włosy których najdłuższe pasma sięgają podbródka w artystycznym nieładnie spod których prześwitywał ciąg srebrnych kółek w lewym uchu. "Nie myśl o nim" pomyślałem i skierowałem się do kuchni po kolejny trunek.

Po około dwóch godzinach i kilku różnych trunkach więcej ktoś wpadł na jakże genialny pomysł zachowania się jak nastolatki i zagranie w butelkę z całowaniem. Oczywiście trzeba zaznaczyć,  że wszyscy byliśmy w stanie wysoko wskazującym więc chętnie przystaliśmy. Posadziliśmy tyłki gdzie się dało i zaczęliśmy grać na początku szło zgrabnie.  Faceci trafiali na dziewczyny,  a niektóre z nich na inne przedstawicielki płci pięknej.  Gdy przyszła moja kolej zakręciłem i spojrzałem na osobę którą wylosowałem.  No jak by to mogło być inaczej. Trafiło na... Vincenta. Sam obiekt aktualnego zainteresowania siedział rozwalony na kanapie i uśmiechał się delikatne. Co najśmieszniejsze nie wyglądał na ani trochę pijanego. Wstałem z podłogi (z tylko delikatnym problemem) i podszedłem do mojej ofiary. Oparłem się jedną ręką o zagłówek, a drugą położyłem na jego prawym policzku odgarniając włosy i jednocześnie odsłaniając czarną opaskę na oku. Poganiany namowami ludyny pochyliłem się nad nim i załączyłem nasze wargi.  I wtedy poczułem jakby kopnęło mnie 230V. Przesunąłem językiem po jego wargach uchylając je. Gdzieś tam słyszałem rozentuzjazmowanych ludzi, ale miałem to gdzieś.  Vincent uchylił wargi wypuszczając mnie do środka jednocześnie pogłębiając pocałunek.  Nie trwał on jednak długo gdy oboje go przerwaliśmy. Spojrzałem na niego dostrzegając piękny błękit jego oka. Gdy się prostowałem by wrócić na miejsce usłyszałem jeszcze tylko:
- Jesteś piękny...

Rozdział niesprawdzony

Kocham być Polsatem

Domina Morte

I am your infernal consolation ||SebasCiel*Yaoi||Where stories live. Discover now