Pani alfa

6.1K 335 57
                                    

Nasza wędrówka trwała od świtu.

Przemierzyliśmy duży dystans.

Było to dość wyczerpujące, dlatego zdecydowaliśmy się zapolować. Udało nam się wytropić niewielkie stadko saren. Widziałam ostatnie polowanie, na które zabrał mnie... Lucas...

Ech...

Starałam się to odwzorować. Zakradliśmy się bezszelestnie do zwierząt, po czym oddzieliliśmy jedno z nich od reszty.

Dogoniłam łanię.

Została tylko najgorsza część...

Nie mogłam zmarnować tej okazji.

- Teraz!

Nate naskoczył na nią, przez co ona upadła na ziemię.

A ja zakończyłam polowanie.

Po chwili czułam się jakbym się ocknęła z jakiegoś transu. Dopiero wtedy dotarło do mnie, co zrobiłam.

Zabiłam ją.

To było dziwne, jakby odruchowe.

Instynkt.

Nate był pod wrażeniem.

- Udało Ci się. Szybko to zrobiłaś, pani alfo - pochwalił.

- Nam - poprawiłam. - Panie alfo - zaśmiałam się.

Podszedł do mnie i razem zaczęliśmy jeść.

***

- Windstorm - westchnęłam, wchodząc na czubek górki, z której było już widać nasze miasto.

Był wschód słońca.

Zrobił się niezły klimacik.

Nate stanął dumnie.

- Masz nosa - żartowałam.

- A widzisz. Ze mną się nie zgubisz.

- Haha... To co teraz?

- W sensie?

- No... Nie wiem... Wypadałoby jakoś się dostać do domu... Tylko jak? Tak nie możemy się pokazać. Nie mamy ciuchów... Masz jakiś pomysł?

- A mam - odparł po chwili. - Chodź.

***

- Gdzie my jesteśmy? - zapytałam.

- Tutaj mieszkam.

Przede mną znajdował się nieduży pomarańczowy domek z brązowym dachem.

Mieszkał w dość miłym miejscu. Wszystko było ogrodzone drewnianym płotkiem. Zauważyłam też ogródek. Wszystko wyglądało na zadbane. Całą posiadłość otaczały drzewa.

Ładnie to wyglądało.

- Fuck.

- Co jest?

- Nie mam kluczy - przypomniał sobie.

- Ech...

- Chwila... - spojrzał na okno. - Jest otwarte - popchnął je do środka.

Czarny wilk wskoczył do pomieszczenia.

- Chodź, Skyler - zawołał.

- To nieźle, jak zostawiasz otwarte okno na noc... - powiedziałam, po czym dołączyłam do niego.

- Jest zepsute, nie da się go do końca zamknąć. Muszę to w końcu naprawić - wytłumaczył.

- Ta... Jasne - zaśmiałam się.

Znaleźliśmy się w jego pokoju.

Nate podszedł do komody i wyciągnął z niej jakieś ciuchy, które raczej wypadły na ziemię.

- Będzie ciężko, ale chyba coś się znajdzie.

- Poszukam coś - odparłam. - Idź się przemienić.

- No dobra - powiedział, po czym zabrał ubrania i wyszedł z pokoju.

Wtedy ja zaczęłam szukać czegoś chociaż trochę odpowiedniego dla mnie, abym mogła jakoś wrócić do domu.

Swoją drogą - na pewno moi rodzice mega się martwią. Nie mam pojęcia, ile nas nie było. Z pewnością strasznie się niepokoją.

Ale co im powiem jak wrócę?

Chyba mamy problem...

Teraz to już nawet boję się im kłamać... Nie mam pojęcia, co robić.

- I co? Masz coś? - chłopak wszedł do pomieszczenia przeczesując ręką swoje czarne, rozczochrane włosy.

- No... tak średnio... - westchnęłam.

Nate podszedł do szafy i zaczął przeglądać rzeczy na wieszakach.

- Ej, a to? - zapytał, wyciągając czerwoną koszulę w kratę.

- O, nada się - powiedziałam ucieszona.

Zabrałam ją ze sobą i pokierowałam się do łazienki.

- Tam na lewo - wskazał.

- OK - odparłam.

Wróciłam do postaci człowieka, po czym założyłam na siebie koszulę. Była na mnie trochę za duża, przez co wyglądała jak sukienka.

W sumie, lepsze to, niż nic.

Podwinęłam rękawy i przejrzałam się w lustrze.

Jest git.

Otworzyłam drzwi i poszłam do pokoju, w którym czekał na mnie szatyn.

- Uuu...

- Przestań - zaśmiałam się. - Muszę już wracać... Na pewno odchodzą od zmysłów...

- Jeszcze nie - zbliżył się do mnie, złapał w talii i przyparł do ściany.

- Nate... - zdążyłam powiedzieć, nim mnie pocałował.

Legenda || KOREKTA ✍️Where stories live. Discover now