Mogłam się tego spodziewać...

6.6K 362 27
                                    

Poprzedniego dnia Hannah przeżyła niezły szok.

Przemieniłam się i zaraz po tym porozmawialiśmy na spokojnie, więc już chyba wszystko jasne.

Moje zachowanie niepokoiło zarówno Hannah jak i Nathan'a. Jako bliskie mi osoby - próbowały jakoś dowiedzieć się, o co mogło chodzić. Później jednak Hannah doszła do wniosku, że zwyczajnie znalazłam sobie nowych znajomych i dlatego ją olewałam. Nathan miał jakiś cień szansy, że w końcu powiem, co jest grane... Powiedział jej, że jeśli nadal będę tak postępować - sam ze mną zerwie.

Wyprzedziłam go.

Czyli poniekąd był już na to przygotowany...

Z resztą to już się stało.

Mniejsza.

Wracając do wczorajszej akcji...
Chciałam dać Hannah trochę czasu na "strawienie" tego wszystkiego. Dlatego dzisiaj miałyśmy się spotkać u niej i wyjaśnić resztę istotnych rzeczy.

- ...po prostu... Kilka dni temu kiedy się spotkaliśmy... w sensie byliśmy u Max'a, bo robił domówkę... wiesz... Kiedy Jacob wyszedł z kolegami zapalić - zostawił telefon... Traf chciał, że wtedy jego telefon po prostu zaczął wybuchać od powiadomień... No i zerknęłam...

- Jakaś dziewczyna... - przerwałam niepotrzebnie.

- Tak... - w jej oczach pojawiły się łzy.

- Hannah... - przysunęłam się do niej i przytuliłam, głaszcząc ją po głowie.

- Widziałam te wszystkie wiadomości... SMS-y... nawet zdjęcia z galerii... - zaczęła płakać.

Miałam ochotę zwyzywać go jak tylko potrafię jednak... sama nie byłam lepsza... Przecież kilka dni temu zrobiłam coś podobnego...

- Nie płacz, szkoda twoich łez na tego dupka.

- Wiem - wytarła mokre policzki rękawem.

- Głowa do góry.

- Dobra, nie gadajmy o tym. To już przeszłość - wtrąciła. - A co u ciebie? Układa się tobie z Nathan'em...?

- To też już przeszłość - powiedziałam.

Hannah chyba się nie spodziewała takiej odpowiedzi.

- Co...?

I teraz kolej na opowieści była na mnie. Wyjaśniłam jej, co się stało na tamtej imprezie. Opowiedziałam o zerwaniu...

I tyle.

Blondynka zdziwiła się.

Ja jednak nie chciałam o tym już więcej rozmawiać i zwyczajnie zmieniłam temat.

Mimo że gadałyśmy o byle czym - czas szybko zleciał. Brakowało mi tego. Dlatego, aby odnowić nasze relacje zaprosiłam ją do mnie na noc. Ale miało to być dopiero następnego dnia, bo chciałam przygotować coś ciekawego.

Jeszcze nie wiem, co...

Ale wymyślę coś mega.

Pożegnałyśmy się, po czym miałam już wracać do domu.

Pomyślałam, że zobaczę, co tam u babci. Może ktoś tam jeszcze będzie...

Tak więc wolnym krokiem skręciłam w stronę lasu.

Zapukałam w drzwi i weszłam do chatki. Niestety nikogo nie było. Nawet starszej pani.

Domyśliłam się, że nadal trwają te "porządki". Faktycznie, na półkach regału świeciła pustka. Inne rzeczy z tym związane również było pochowane.

Weszłam do kuchni.

Tam też nikogo nie było.

Jednak przez otwarte okno udało mi się usłyszeć rozmowę.

- ...więc nawet się do niej nie zbliżaj - usłyszałam.

Lucas.

Podeszłam bliżej do okna. Bezpiecznie zamaskowana za firanką obserwowałam, co się dzieje.

Wiem, niefajnie jest podsłuchiwać, ale chłopacy wydawali się o coś kłócić.

- Bo? - Nate zmarszczył brwi i rozłożył ręce.

- Bo pożałujesz. Masz się mnie słuchać, teraz to ja jestem alfą watahy - Lucas najwyraźniej próbował okazać swoją wyższość.

Co tam się dzieje?

- Od kiedy? - zadrwił.

- Już za niedługo, więc nie wchodź mi w paradę. A mam dobry plan... - powiedział pewny siebie. - Skyler jest moja. Ja stanę na czele watahy, nikt inny.

W tym momencie mnie zamurowało.

Poczułam się jak coś, co pomaga wyłącznie dojść do czyjegoś zamierzonego celu.

Co ja gadam...

Przecież tak było.

- Nie jesteś jej wart - powiedział po chwili Nate, kręcąc głową.

- A co? Ty jesteś? - Lucas popchnął chłopaka.

W tym momencie już nie wytrzymałam.

- Lucas! - krzyknęłam.

Niech ja go tylko dostanę...

Legenda || KOREKTA ✍️Where stories live. Discover now