II. Prawda czy wyzwanie?

25K 906 144
                                    

- No, idź... - zachęcałam, chociaż tak naprawdę to powoli kończyła mi się już cierpliwość.

- Skyler, nie. Ile mam ci powtarzać? - Hannah marszczyła brwi, zakładając ręce na piersi.

- Będziesz żałować, no zobaczysz.

- Nie będę. Oszalałaś?

- Hannah, idź. - póki siedzi sam. Zaraz porwie go inna laska i z waszego tańca wyjdą nici. - wskazałam na Jacoba siedzącego na ławce. Wiem, to był trochę głupi pomysł, ale nie musiała go prosić od razu do tańca... Wystarczyłoby, żeby z nim chociaż trochę pogadała. Albo, żeby chociaż znalazła się w zasięgu jego wzroku. - Może nawet nie wie, że tu jesteś?

- Nie. I mnie nie denerwuj - nieugięcie stała przy swoim, marudząc bez przerwy. Odpowiadała z coraz to większą niechęcią.

- I co, teraz będziesz tak siedzieć obrażona? - wytknęłam jej. Nie po to tu przyszłyśmy, żeby zamulać. Równie dobrze mogłyśmy zostać w domu, co oczywiście u mnie - ani trochę by nie przeszło. Miała okazję, a nie chciała jej wykorzystać. Nawet nie mogłam jej wyrwać do tańca, żeby chociaż trochę się powygłupiać z resztą klasy. Zamiast tego siedziała jak sierota, obserwując z bezpiecznej odległości obiekt jej westchnień.

Hannah już miała mi się odgryźć, nim naszą rozmowę - a raczej sprzeczkę - przerwał Ethan.

- Skyler... - powiedział, wyglądając na delikatnie speszonego. - Chcesz zatańczyć?

Zaskoczona, popatrzyłam na przyjaciółkę, po czym wróciłam wzrokiem do chłopaka.

- Pewnie. - z uśmiechem podałam mu dłoń, a on poprowadził mnie na prowizoryczny parkiet.

Nie to nie. Niech sobie teraz siedzi sama. Ja nie zmarnuję swojej okazji. Może, gdy zostanie sama to przemyśli swoje zachowanie i dojdzie do wniosku, że nie ma na co czekać. Wystarczyłoby, że dałaby się wyciągnąć do tańca przez dziewczyny, zamiast w nieskończoność czekać na jakiś cud z nieba. W każdym razie, podczas tańca z Ethanem co chwila zerkałam na przyjaciółkę. Nie tylko ze względu na to, że chciałam wiedzieć, czy coś się zmieniło, ale na to, że podobnie jak mój partner, też byłam nieco zestresowana i nie wiedziałam, gdzie utkwić wzrok. Każda sekunda dłużyła się w nieskończoność, po kilku minutach nasza piosenka się skończyła i chciałam po prostu wrócić do tej osamotnionej małpy. Nie to, że chciałam, żeby Ethan się odczepił, ale czułam się trochę niekomfortowo, chociaż tak naprawdę chciałam spędzić z nim więcej czasu... I jak widać, nie tylko ja tak sobie myślałam, bo gdy już miałam odejść to Ethan złapał mnie za rękę, nie dając mi tak łatwo odejść.

- Gdzie uciekasz? - zapytał z lekkim uśmiechem, przyciągając mnie z powrotem do siebie.

- Ech... Hannah siedzi tam sama, nieudolnie czeka, aż ktoś ją zaprosi do tańca... Szkoda mi jej... - wytłumaczyłam po chwili wpatrywania się mu w oczy. Właśnie moja okazja przeleciała mi przed nosem, ale cóż ja mogłam poradzić? Nie chciałam, żeby moja przyjaciółka myślała, że mam ją gdzieś. Musiałam do niej wrócić. Wtem blondyn spojrzał na nastolatkę siedzącą na ławce. Tej obrażonej miny blondynki nie dało się nie zauważyć. A jej naburmuszony wyraz twarzy skutecznie odganiał jakichkolwiek potencjalnych adoratorów.

- A na kogo dokładnie czeka? - spytał, wracając z powrotem do mnie, chcąc bym go wtajemniczyła. Uśmiechnął się lekko do mnie, przez co mogłam się już domyślić, co kombinuje.

- Na Jacoba... - zdradziłam bez namysłu. Może nie było to mądre, ale wierzyłam, że coś temu zaradzi. W końcu nie chciałam, żeby Hannah wypominała mi, że zaciągnęłam ją na imprezę, gdzie tkwiła jak kołek, a ja myślałam tylko o sobie.

Legenda || KOREKTA ✍️Where stories live. Discover now