Rozdział 86

1.1K 157 21
                                    

Lauren's POV:


Upiłam kolejny łyk alkoholu, obserwując przejeżdżające auta na jezdni. Siedziałam sobie na ławce, pijąc sobie whisky, którego butelkę schowałam w papierowej torbie. Kręciło mi się już w głowie, a po moich policzkach od dłuższego czasu ciekły łzy.

Było z pewnością coś po północy, ale niezbyt się tym przejmowałam. Jutro rano pójdę do mojego rodzinnego domu i wybłagam rodziców, bym mogła zamieszkać z nimi. Pewnie znowu zacznę być bita przez ojca. Będę musiała znaleźć sobie jakąś pracę, bo do liceum nie wrócę.

W moich myślach cały czas jednak tkwiła Camila. Chciałabym, by siedziała teraz obok mnie. Wypiłybyśmy całą butelkę whiskey na spółkę. Potem pewnie poszłybyśmy na jedną noc do hotelu i tam byśmy się kochały, a po wszystkim zasnęły w swoich objęciach. Uśmiechnęłam się na tą myśl.

Zaczęło padać. Połączenie alkoholu, łez i kropel deszczu, było niezwykle złym połączeniem.

Poczułam ból w brzuchu, po czym zrobiło mi się niedobrze. Zrobiłam dziwny grymas twarzy, po czym upiłam kolejny łyk whiskey prosto z butelki.

Po chwili usłyszałam głośny warkot silnika i jakieś auto zaparkowało na chodniku obok mnie. Samochód wydawał się bardzo drogi, ale nie jestem pewna, czy naprawdę taki był. Nie znam się na autach. Po chwili szyba się obniżyła i zauważyłam niewyraźnie jakiegoś człowieka przez otwarte okno. Przymknęłam powieki, chcąc trochę sobie poprawić widok, ale nic to nie dało.

- Lauren, wskakuj do samochodu. Pada desz. - głos wydawał mi się bardzo znajomy. Nic nie mówiąc, podniosłam się z ławki. Gdy tylko to zrobiłam to zatoczyłam kółko i wywróciłam się na chodnik. Potłukła się butelka, a moje kolana się obdarły. 

Syknęłam cicho, po czym poczułam, że zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze. Po chwili ktoś dotknął moich pleców.

- Wszystko w porządku? - nie byłam w stanie podnieś wzroku, gdyż poczułam niemiłą gorycz w ustach. Moje włosy szybko zostały przeczesane i związane przez osobę obok mnie. Zaczęłam wypróżniać żołądek na chodnik. W moich oczach ponownie zaczęły się pojawiać łzy. Czyjaś ręka zaczęła masować moje plecy. Zaczęłam ponownie wymiotować. 

Gdy skończyłam to najpierw przetarłam oczy rękawem, a potem usta. Wtedy dopiero spojrzałam się na twarz mojego wybawcy. Poczułam szybsze bicie serca.

- Lexa? - zapytałam dość wyraźnie pomimo tego, że plątał mi się język.

- Tak, to ja. - powiedziała, po czym pomogła mi się podnieść. - Już ci lepiej?

- Jasne. - mruknęłam, pociągając nosem.

- Świetnie, jedziemy do mnie. Jesteś lodowata. - oznajmiła, a ja lekko się uśmiechnęłam. Po chwili poczułam po raz kolejny gorycz w przełyku.

- Cholera, chyba zaraz... -  nie zdążyłam dokończyć, bo zgięłam się w pół i po raz kolejny zwymiotowałam.

- Znowu? - zapytała Lexa. - Moje buty. - westchnęła z lekkim obrzydzeniem starsza.

- Przepraszam. - mruknęłam, gdy przestałam wymiotować. Wyprostowałam się, po czym zaczęłam się zataczać do tyłu, ale zielonooka w porę mnie złapała za ramię. Następnie założyła sobie moją rękę za swoją szyję i podniosła mnie w stylu panny młodej. - Teraz mnie zgwałcisz? - zapytałam, czując, że zaczęło mi się mocniej kręcić w głowie.

- Jasne. Pieprzenie ciebie, kiedy jesteś nachlana i orzygana to moje marzenie. - mruknęła ironicznie, po czym zaczęła iść ze mną w stronę auta, które prawdopodobnie należało do niej.

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now