- Powiedziano to twojej jednej współlokatorce, gdy była u dyrekcji. Miała ci to przekazać. - wyjaśnił, a ja odwróciłam się i spojrzałam na Camilę, która była spokojna i poważna.

- Jakiej współlokatorce? - wręcz wysyczałam te słowa przez zęby, powracając wzrokiem na twarz klawisza. 

- Mi to powiedziano. - usłyszałam głos brązowookiej za sobą. Szybko spojrzałam się na nią.

- Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? - zapytałam ze smutkiem w głosie. Camila nic nie odpowiedziała. - Już wiem, dlaczego wczoraj byłaś taka.

- Za 10 minut masz być przed głównym wejściem, inaczej nie wypuścimy cię dzisiaj. - oznajmił mężczyzna, następnie opuścił pomieszczenie.

- Jak mogłaś mi tego nie powiedzieć? - wydarłam się na kobietę. 

- Wiedziałam, że chciałabyś wtedy za wszelką cenę przedłużyć wyrok. - wytłumaczyła, a ja zacisnęłam mocno zęby.

- I dobrze myślałaś, bo i tak to zrobię. Powiedz mi tylko, kto mógłby mieć coś nielegalnego tutaj. - rozkazałam, a Camila pokręciła przecząco głową. 

- Musisz wyjść dzisiaj. - odpowiedziała spokojnie.

- Nic nie muszę. Nie jesteś... - zaczęłam, ale starsza mi przerwała.

 - Musisz. - stwierdziła pewnie. - Jak nie pójdziesz sama do wyjścia, to zaciągnę cię tam siłą. 

Spojrzałam się ze zdziwieniem na Camilę. Ona nie żartowała. Jej wzrok był pusty, a ja próbowałam znaleźć w nim choć trochę rozbawienia. Nic takiego jednak nie znalazłam.

- Nie zostawię cię. - oznajmiłam, a brunetka zacisnęła szczękę, patrząc się w przestrzeń. 

- Nie kocham cię. - powiedziała pewnie, nie nawiązując przy tym kontaktu wzrokowego.

- Kłamstwo. - mruknęłam, patrząc się w jej profil. - Kochasz mnie, Camila.

- Nie, nie kocham cię. - warknęła.

- Spójrz na mnie i powiedz mi to prosto w twarz. - powiedziałam, a starsza zabrała sporo powietrza w płuca i przymknęła lekko powieki, jakby chciała się uspokoić. Odwróciła głowę w moim kierunku i spojrzała mi się głęboko w oczy.

- Nie kocham cię, Lauren. - stwierdziła, a ja poczułam ukłucie w żołądku. 

- Kłamstwo. - warknęłam, popychając do tyłu Camilę. Siedziałyśmy na łóżku, więc nic by jej się nie stało. - Kłamstwo, kłamstwo. - powtórzyłam, popychając po raz kolejny. Ona jednak siedziała sztywno, wpatrując się we mnie martwym wzrokiem.

- Byłaś moją zabawką. - oznajmiła, nie odwracając wzroku od mojej twarzy. - Cholernie seksowną zabawką. - dodała z powagą. - Niestety z czasem zabawki robią się stare i nudne.

- Chcesz mnie teraz zniechęcić do siebie. Wiem to doskonale. - warknęłam, trącając jej klatkę piersiową palcem wskazującym. - Ale jesteś naprawdę głupia, jeśli myślisz, że uwierzę w to wszystko. A teraz mi powiedz prawdę, dlaczego chcesz, bym wyszła akurat dzisiaj.

- Bo nie chcę byś spędziła pół życia za kratami. - powiedziała, po czym odkryła nogi i złapała za kule oparte o ścianę. Jej mimika zmieniła się i wyglądała ona teraz bardziej naturalnie.

- Nie pół życia. Poczekałabym tylko aż ty wyjdziesz. - wyjaśniłam, a Camila uśmiechnęła się smutno.

- Jedno i to samo.

- Nie rozumiem.

- Dostałam dodatkowe dziesięć lat za to, co znaleziono w mojej dawnej skrytce. - powiedziała, a mnie ukłuło coś w piersi. - Dodając z tym co miałam za zabójstwo, to równa się bardzo duża suma. Lauren, zanim wyjdę będę miała ponad czterdzieści pięć lat. 

- To nic. - powiedziałam po chwili. - Camila, ja cię kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. - oznajmiłam, przybliżając się do kobiety i tuląc ją w pasie. - Camila, nie jesteś częścią mojego życia. Jesteś częścią mnie samej. 

Poczułam zbierające mi się pod powiekami łzy, gdy odsunęłam się od starszej i spojrzałam się na jej twarz, to zauważyłam cieknące po jej policzkach łzy. Jej dolna warga drżała.

- Nie każ mi odchodzić, błagam. - wyjąkałam, zaciskając pięści na koszulce brązowookiej. - Camila, kocham cię bardziej niż cokolwiek. Moje życie straci sens, jak nie będę cię mieć obok. - łzy zaczęły mi ciec po policzkach.

- Czekają na ciebie. - oznajmiła, po czym zacisnęła mocno szczękę, by ta się nie trzęsła.

- Camila! - pisnęłam, zaczynając trząść jej ciałem. 

- Lauren, idź. - powiedziała, a kilka łez pociekło jej po policzkach. - Proszę. - dodała.

Wtuliłam się mocno w ciało brązowookiej, dając jej przy tym znak, że nigdzie się nie wybieram.

Po chwili Camila się podniosła z pomocą kul. Chciałam ją zatrzymać, ale była silniejsza.

- Zawołam klawiszy, by cię wynieśli. - powiedziała, a po moich policzkach pociekł kolejny strumień łez.

- Pójdę sama. - stwierdziłam, gdy starsza była już przy drzwiach.



Minutę później byłam w miejscu, w którym byłam przyjmowana do tej placówki. Dostałam z powrotem moje ubrania, w których mnie tutaj przywieziono. Teraz były na mnie za duże, co oznaczało, że schudłam. Dano mi do ręki pięćdziesiąt dolarów, które miałam na karcie więziennej i przyprowadzono mnie do wyjścia, gdzie czekała duża grupa osadzonych.

Czułam się, jakbym właśnie przeżywała koszmar. Jakby to wszystko było tylko złym snem i zaraz obudzi mnie Camila, składająca pocałunki na całej mojej twarzy.

Rozejrzałam się po wszystkich obecnych przede mną więźniarkom. Podeszłam do Ally i objęłam ją szczelnie ramionami. Musiałam się trochę do tego zgiąć.

- Dbaj o siebie, dziecko. - wyszeptała, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Będę. - oznajmiłam, po czym odsunęłam się od niej. W jej oczach błyszczały się łzy. 

Następnie podeszłam do Normani i wtuliłam się w nią.

- Będę za tobą tęsknić. - stwierdziła.

- Ja za tobą też. Zadzwoń raz do mnie i opowiedz mi o tym, jak jest tu beze mnie. 

- Tak zrobię. - powiedziała, po czym odsunęłam się od niej i spojrzałam się na resztę więźniarek. Z niektórymi z nich wymieniłam tylko kilka zdań, a i tak przyszły się pożegnać. Lexa wyszła dwa miesiące temu bez żadnego pożegnania, więc nie musiałam się z nią żegnać teraz.

Spojrzałam się na Camilę, która starała się nie płakać. Widziałam w jej oczach, że strasznie cierpi.

Podeszłam do niej i nie zwracając uwagę na obecność innych, wpiłam się w jej usta. Pocałunek był wolny i przepełniony bólem. 

- Bez takich czułości! - krzyknął klawisz.

- Nigdy o tobie nie zapomnę. - stwierdziłam. - Będę wysyłać listy i odwiedzać cię tak często, że będziesz miała mnie dość. Zapisz mnie do listy odwiedzających. - poleciłam, po czym musnęłam po raz kolejny jej usta.

- Wystarczy! - powiedział funkcjonariusz, łapiąc mnie za ramię i ciągnąc mnie w kierunku krat. 


Kilkanaście sekund później kraty zamknęły się za moimi plecami, a ja zaczęłam się w stronę busa, w którym mnie przywieziono.

Wszystko działo się tak szybko.

Gdy brama więzienna zamknęła się, gdy bus wyjechał z placówki, to wybuchnęłam płaczem.

DUИGЕОИ | CamrenWhere stories live. Discover now