Rozdział 31

368 17 25
                                    

Nagle ogień na pochodni znajdującej się w jaskini, zaczął się kołysać z boku na bok. Tenn odwrócił się w stronę szczeliny obok której wbita była pochodnia.

Tenn: Czujecie to?

Clementine: To nasze wyjście.

Nagle, w jaskini zaczęło się roić od dźwięków szwendaczy. Nie było ich jeszcze widać, jednak po samych dźwiękach można było się zorientować, że wkrótce wewnątrz będzie ich całe mnóstwo. Clem sięgnęła po pochodnie, podczas gdy James stanął na czele grupy, biorąc do jednej dłoni nóż, a do drugiej drugie ostrze.

James: Idźcie. Upewnię się, że nie będą za wami podążać.

Tenn i AJ jako pierwsi pobiegli w stronę wyjścia. Clem przez krótką chwilę została z Jamesem.

Clementine: Dziękuje ci.

James: Uważaj na siebie.

Clementine zobaczyła, że w stronę jej i Jamesa idzie tyle szwendaczy, że starczyło na wypełnienie całego tunelu prowadzącego do nich. Clem ostatni raz spojrzała na szykującego się do ataku na szwendaczy chłopaka, po czym wybiegła z jaskini, w ślad za Tennem i AJ'em.

Gdy wyszli z jaskini, byli w lesie, ciemnym i opustoszałym. Silny wiatr zgasił ogień na pochodni, więc Clem pozostawiła ją na ziemi.

Clementine: Jest czysto. Jeśli wybrzeże jest tam, do szkoły powinniśmy trafić tą drogą.

Clem wskazała na drogę naprzeciw siebie, idąc razem z chłopcami przez ciemny las, prowadząc ich.

Tenn: Aasim był trzeci.

Clementine: Huh?

Tenn: Dzień po tym, jak AJ zabił Marlona. Wiecie już, że ja i Violet zagłosowaliśmy, byście zostali. Aasim zagłosował jako trzeci.

Alvin Junior: Czekaj, to znaczy... że Omar chciał nas wyrzucić? I Ruby też?

Tenn: Ta.

Clementine: Czemu o tym pomyślałeś?

Tenn: Aasim powiedział, że wiecie jak przetrwać. Wiedział, że z wami szkoła będzie bezpieczniejsza. Ja zagłosowałem za wami, bo was polubiłem, ale jego powód był lepszy. Po prostu... po prostu pomyślałem, że powinniście wiedzieć. Aasim miał rację. Byliśmy bezpieczniejsi. Byliśmy bardziej przerażeni, niż wyglądaliśmy, gdy nas poznaliście. Sprawiliście, że to się zmieniło.

Clementine: Miło, że to powiedziałeś, Tenn. Dziękuje.

Tenn: W porządku. Pomyślałem o tym, gdy już jesteśmy w drodze do domu

Alvin Junior: Lubię Aasima.

Tenn: Gdyby Marlon nadal dowodził, pewnie już by nas zabrano albo zabito. Ale zostaliśmy, by walczyć, bo pokazaliście nam jak. Nie byliśmy bezpieczni z Marlonem. Nawet w tej jego „bezpiecznej strefie" się ukrywaliśmy.

Nagle, grupka usłyszała szelest dobiegający zza drzew i krzewów naprzeciwko nich. Clem pośpiesznie wyjęła nóż obserwując, tak jak pozostali. Wtedy zza drzewa wyszedł Louis, z podniesionymi do góry rękami, jednak uśmiechnięty. AJ widząc go, uśmiechnął się i zaczął biec prosto na niego.

Alvin Junior: Louis!

Chłopak uklęknął przy AJ'u, obejmując go. Clementine odetchnęła z ulgą, a jej serce kołatało, gdy zobaczyła Louisa całego i zdrowego. Razem z Tennem podeszła do chłopaka i objęła go.

Inna historia Clementine i Louisa: The Walking Dead FanfictionWhere stories live. Discover now