DaD SeNt mE To ThE MooN-czyli dramat Luthera Hargreevesa

213 13 13
                                    

Chciałabym, aby ten rozdział był jak najbardziej obiektywny, ale raczej mi się nie uda. On mnie zwyczajnie strasznie irytuje i tak jak za pierwszym razem jakoś dało się to oglądać, to za każdym kolejnym mam coraz większą ochotę go zabić. Jeśli szukamy winnego wywołania apokalipsy to był to właśnie Luther. Oczywiście w przeciwieństwie do Leonarda i Pogo zrobił to niechcący, ale jego czyny były skandaliczne. Od początku niezbyt mnie intrygował, ale nie byłam jakaś cięta na niego, bo umówmy się zanim zdążymy poznać rodzinkę Hargreevesów średnio o jakąś wielką sympatię do większości jej członków. Nikt nie jest święty, ale Luther jest zwyczajnym wrzodem na dupie i to nie podlega dyskusji. Wiecznie łazi, marudzi i gada bzdury, a koniec końców wiele dobrego z tego nie ma. I oczywiście w tą postać łatwo uwierzyć, a aktor świetnie to zagrał, ale po prostu go nienawidzę. Nie chcę pisać w chaosie, więc jak zwykle analiza punktowa:

#1 Charakter

I tu już ciężko mi go lubić, bo zwyczajnie tacy ludzie strasznie podnoszą mi ciśnienie. Jest straszliwym marudą, wiecznie narzeka na wszystko. Do tego wypomina czyjeś słowa i nadaje im własny kontekst, a następnie strzela focha. Widać to na przykład, kiedy podczas pogrzebu, kiedy Diego mówi, że ojciec wysłał go na księżyc, bo nie mógł na niego patrzeć. I tak jeśli znamy całą historię to jest wiarygodne w kontekście wypadku, raczej nie prawdziwie, ale da się w to uwierzyć. Tyle, że wszyscy wiemy, że nie to Diego miał na myśli. Nie wiedział o wypadku, chodziło mu o jego tezę mówiącą, że ojciec kochał tylko siebie i miał ich wszystkich gdzieś, tyle. Oczywiście z rzeczywistością ma to niewiele wspólnego i Luther był w stanie to określić, ale tak czy siak nie miał żadnego powodu do wypominania tego kiedy odkrył te raporty. Walnął to w kontekście zawiedzenia ojca oraz bycia potworem i zaczął rozpaczać uznając słowa brata za argument. WTF?! Tak, Diego jest jasnowidzem i wszystko wiedział, na pewno, nie wiedzieliście o tym ukrytym talencie? Jak już jesteśmy przy tym duecie ujawnia się kolejna irytująca cecha Luthera. Jest strasznie nietykalski. Jest jak taki czwartoklasista, który wyzywa starszych kolegów tylko po to, żeby oberwać w mordę i iść na skargę z płaczem. Wszelkie większe kłótnie zaczyna właśnie on. Przecież na pogrzebie to on atakuje pierwszy, Diego tylko gadał, ale oczywiście jak przegrał bójkę to polazł płakać do pokoju. Najpierw włazi na bezczela do mieszkania brata i grzebie mu po prywatnych rzeczach, ale jak ten straszy go nożem to jest nienormalny, tak oczywiście, że jego zachowanie było już ok. W pokoju Pięć najpierw wali obraźliwe teksty do Diega, kiedy ten już wychodzi, a kiedy tamten jak zwykle wali lepszy pocisk jest oburzenie. Jeszcze lepsze jest to co następuje po tym jak go ktoś zirytuje lub jakkolwiek obrazi, czyli wielki foch. Mam wrażenie, że biedny Dieguś sam nie pamięta co mu powiedział, a ten wielce obrażony.Rodzeństwo się wyprowadziło z domu? Oczywiście, że skoro on został to oni powinni dostosować się do niego. Diego śmiał się odezwać i do tego podważyć jego teorię? Skandal! Diego śmiał wywalić monokl,  on szukał go cały dzień? Swoją drogą niezły prank, ale tatuś i tak wygrał. Ojczulek go okłamał? Trzeba się mścić na każdym kto przypadkiem się nawinie. Pogo i stary zrobili pranka, a on dał się nabrać? Tu już obrywa cały świat! Oczywiście, że tego jest więcej, ale tu znalazły się te największe. Do egoizmu i mniemania o sobie wrócę później. Same zachowanie do rodziny to kolejne oskarżenie. Relacje między rodzeństwem nie były łatwe, ale nikt inny nie zachowuje się aż tak źle. Ogólna zasada jest prosta, nikt nie robił czegoś co by go zabolało. Oczywiście problemem był fakt, że każdy był inny, więc coś co dla jednego było tylko słowami, dla drugiego było aż słowami i to rodziło sporo problemów. Tyle, że Luther sam jest przewrażliwiony na swoim puncie i żądał szacunku, a jednocześnie nie okazywał go innym. Mogłabym wymieniać i wymieniać jego wady,ale niewdzięczność to okropna cecha. Diego otworzył Vana, ale to on włazi pierwszy. Pogo właśnie pomagał ratować Allison? Foch, choć tu akurat przynajmniej sobie zasłużył. Klaus powiedział o jego przygodzie z przypadkową laską? Totalne oburzenie, nie ważne, że to był jego obowiązek. Każdy starszy brat powinien chronić siostry przed facetami, którzy nie są ich godni. Ostatnie o czym w tej części chcę wspomnieć to moment w którym go znienawidziłam. Jak można nazwać własną matkę tylko maszyną?! Już pomijam fakt, że jak nazywasz kogoś mamą to powinno coś znaczyć, ale to nie tylko to. TA MASZYNA CIĘ KU*WA WYCHOWAŁA!!! Ja ogarniam, że sprawa była specyficzna, ale jakoś u pozostałych nie było żadnych problemów. Oczywiście, że Diego i Vanya byli z mamą  bliżej, ale wszyscy oprócz Luthera mieli do niej szacunek i nie poważali jej roli w ich życiu. Podsumowując Luther zachowuje się jak rozwydrzona sześciolatka i wszyscy wiecznie muszą mu odpuszczać, bo inaczej tupnie nóżką i pójdzie sobie obrażony.

Rozkminy o The Umbrella AcademyOn viuen les histories. Descobreix ara